Zdjęcie obszaru ochrony ścisłej (Mateusz Szymura)
W regionie puszczańskim lubi się powtarzać różne slogany o
ochronie Puszczy, przypisywać zasługi, odwoływać się do historii. Zwykle
autorzy tych słów mijają się z prawdą historyczną, która była złożona i nie wszystkim jest znana. Przypomnę więc kilka faktów
z ostatnich setek lat. Zygmunt Gloger wspomina o pewnym wielkim dębie z Puszczy
Białowieskiej, który wycięto około roku 1885 koło wsi osadników mazurskich,
zwanej Budami. Pokazywałem go już wcześniej na blogu, ale warto przypomnieć to zdjęcie
reprodukcja z książki Glogera o wycieczce do Puszczy
Wieś ta istnieje do dzisiaj, choć jej obecni mieszkańcy, z
których wielu przyjechało tu niedawno z miast szukać w puszczy ciszy i spokoju,
dawno już mogli zapomnieć o „budnikach”,
czyli ludziach wypalających potaż w
Puszczy. Pień tego dębu miał 2 metry średnicy i przedstawiał drzewo na wskroś
zdrowe, co umożebniło obliczenie słojów których okazało się około 500. Wiktor
Hartman pisze, że w odległych czasach puszcze litewskie ciągnęły się
nieprzerwanym pasmem od Niemna do Dniepru, drewno nie miało prawie wartości,
natomiast ceniono wysoko potaż wypalany z drewna, miód ze specjalnie
zakładanych barci puszczańskich i zwierzynę. Prawdopodobnie potaż grał
przez setki lat główną rolę wśród pozyskiwanych dóbr leśnych,
eksploatacja Puszczy Białowieskiej jaką zobaczyli Niemcy w 1915 roku
a Puszcza
Białowieska tylko dlatego stosunkowo mniej ucierpiała od budników niż inne lasy
litewskie, że wcześniej niezamieszkała, była chroniona jako teren łowów królewskich.
łowy królewskie na rycinie z "Białowieskiej Puszczy" G. Karcova z 1903 roku
Dopiero Jan III Sobieski
zezwolił w 1675 roku na wypalanie potażu i pozyskiwanie smoły drzewnej. W tym
czasie miało też miejsce gospodarcze pozyskiwanie drewna. Zgoda królewska
skończyła się jednak już w 1682 roku, dotyczyła więc okresu zaledwie 7 lat. W
czasach późniejszego zarządu Antoniego Tyzenhauza (koniec XVIII w.), rozwinęło się natomiast osadnictwo – i to na sporą skalę. Do
puszczy sprowadzono budników z Mazowsza oraz Żmudzi (czy nawet Moraw, jak pisze
Hartman), którzy niewątpliwie ją wyniszczali. Osiedli oni w założonych osadach Teremiski,
Paharelcy/Pierszy Budy (dziś Pogorzelce), Budach i Masiewie, wsiach
istniejących do dzisiaj. Dodać można ciekawostkę, że z budnikami w sercu
puszczy administracja miała spory kłopot i pod koniec XVIII w. dozorca puszczy raportuje,
że do samego hultajstwa i włóczęgi przyzwyczajeni nie mają żadnej uprzęży i
gospodarstwa i proponuje przenieść ich do folwarku Masiewo, a Teremiski i
Pohorelec zapuścić pod las (O. Hedemann).
Takich mieszkańców Teremisek spotkali Niemcy w 1915 roku (repro z "Bialowies in Deutscher Derwaltung")
Wtedy też powstała, nieistniejąca
dziś, osada Podcerkwa a nieco wcześniej Podolany i Stoczek (dzisiaj dzielnice
Białowieży). Wybitny badacz przyrody puszczańskiej prof. Janusz B. Faliński
podaje, że w ostatnich trzech stuleciach powierzchnia lasów w Puszczy
Białowieskiej zmniejszyła się o 45% czyli ok. 753 km²!
W tekście z 1796 roku czytamy, że w puszczy działały 82
piece ziemne, w których pędzono dziegieć, smołę i wypalano węgiel drzewny.
W drugiej połowie XVIII wieku w puszczy miało miejsce pozyskiwanie drewna. Nie było ono
jednak znaczne. Szacuje się, że w roku, gdy spławiono 60 tratew (1779/1780) nie
zbliżono się do wielkości 40 tys. m³ z całej puszczy, wliczając w to drzewa
wycięte na potrzeby lokalne, a zwykle było to ok. 10 tys. m³. Dla porównania,
żeby uzmysłowić o jakich wielkościach mówimy, w latach 2000 – 2008, gdy
obowiązywały różne ograniczenia, mimo to tylko w polskiej, a więc mniejszej,
części puszczy wycinano rocznie około 125 tys. m³.
Całe połacie Puszczy wycięto za okupacji rosyjskiej gdy
Katarzyna II rozdała jej wschodnią część swoim faworytom.
Rosjanie porozdawali wsie osockie, a z osoczników (osocznik był to wolny myśliwiec pański osaczający grubego zwierza i zarazem strażnik) zrobili chłopów i wycinali całe powierzchnie straży (puszcza podzielona była na obszary – tzw. straże). W 1797 roku car Paweł I rozkazał wybić wszystkie łosie, bo potrzebował ich skóry na spodnie dla żołnierzy! Po upadku powstania listopadowego, w którym licznie wzięli udział strażnicy puszczy, nie miał już kto stać na jej straży.
Rosjanie porozdawali wsie osockie, a z osoczników (osocznik był to wolny myśliwiec pański osaczający grubego zwierza i zarazem strażnik) zrobili chłopów i wycinali całe powierzchnie straży (puszcza podzielona była na obszary – tzw. straże). W 1797 roku car Paweł I rozkazał wybić wszystkie łosie, bo potrzebował ich skóry na spodnie dla żołnierzy! Po upadku powstania listopadowego, w którym licznie wzięli udział strażnicy puszczy, nie miał już kto stać na jej straży.
Tak rosyjski artysta przedstawił zabijanie żubrzycy zapędzonej na lód przez wieśniaków (z: Karcow)
W latach 1843 – 1846 podzielono puszczę na 666 dwuwiorstowe
kwartały, wyznaczając wiek rębny dla sosny 180 lat, a dla pozostałych gatunków
90. Niektórzy autorzy piszą, że był to początek leśnictwa w Puszczy. Te linie,
choć częściowo zarośnięte, do dzisiaj w nienaturalny sposób fragmentują
krajobraz a niektóre zostały w
najnowszych czasach poszerzone do kilku metrów i stanowią drogi leśne
przeznaczone dla ruchu pojazdów. W drugiej połowie XIX w zagęszczono oddziały
co wiorstę (wiorsta – 1,0668 km).
W starych tekstach czytamy o pożarach, jakie bartnicy nieraz powodowali. Największy znany pożar miał miejsce w roku 1811 i trwał aż cztery miesiące. Pod koniec XIX w. kiedy Puszcza stała się dobrami carskimi, zakazano m.in. z tego powodu w puszczy bartnictwa i ślady po tej działalności, które dzisiaj znajdujemy pochodzą sprzed przynajmniej 130 lat.
W końcu XIX wieku I. Wróblewski podawał, że ilość domostw w
puszczy wzrosła z 1050 na początku wieku do 2839 pod koniec, a ilość
mieszkańców z 3921 wzrosła do 14066. Jeszcze niedawno – pisał – wypasano w puszczy 1519
sztuk bydła, a dzisiaj 5177 należących do chłopów i 1646 służby puszczańskiej,
razem 8342 sztuki. Koniec XIX wieku to wyraźny wzrost zaludnienia i presji na Puszczę. Nie ma w puszczy miejsca, gdzie nie zagląda człowiek
– pisze on. Nie tylko jeleniowate, hodowane dla myśliwych, zjadały młode drzewa
liściaste, robiły to także zwierzęta domowe i to do czasów współczesnych.
Urodzony w 1929 roku w niewielkiej wsi Podolany na Polanie Białowieskiej, Borys
Russko wspominał w rozmowie ze mną dla miesięcznika Czasopis, że z dzieciństwa
pamięta dwa stada krów ze swojej wsi, każde po około 30 sztuk, które pędzono
nawet kilka kilometrów w głąb puszczy, żeby tam się pasły. Podobnie było
prawdopodobnie i w innych wsiach puszczańskich.
Józef Paczoski, pierwszy dyrektor leśnictwa Rezerwat, w 1930
roku odnotował gwałtowny wzrost eksploatacji Puszczy: Gdy w 1893 po raz pierwszy byłem w Puszczy Białowieskiej,
nie było tam ani kolei, ani kolejek leśnych, ani tego wszystkiego, co dziś ją
tak szpeci. [...] Wobec braku dróg komunikacyjnych, które mogłyby
zachęcać do eksploatacji lasu na szerszą skalę (najbliższa stacja kolejowa –
Bielsk, była oddalona około 50 wiorst od Puszczy), kilka spławnych rzeczek
Puszczy, oczywiście, mogły przepuścić, jak dla takiego olbrzymiego masywu,
tylko bardzo niewielką ilość drewna. Wyrąbywało się wskutek tego, przerębowo,
tylko tyle ile można było spławić rzeczkami. [...] W takich warunkach
komunikacyjnych nie tylko całość, ale i dziewiczość tej całości, była w
znacznym stopniu zagwarantowana. [...] Rosjanie przeprowadzili kolej do
Białowieży (pierwotnie projektowana była tylko do Hajnówki t.j. do zachodniego
brzegu Puszczy) i to się stało początkiem zniszczeń, które poszły w
konsekwencji za tym faktem. [...] Gdyby nie było kolei do Białowieży,
nie byłoby i tego spustoszenia, które wyrządzili Niemcy. [...] Nieznaczna
szerokość pasa wyciętego dla linii kolejowej Białowieża–Hajnówka nie podobała
się naszym kolejarzom. [...] Przed paru laty wycięto pasy, rozszerzające
bezleśny pas po obydwu stronach toru, i dziś niby poręba legła na przestrzeni
20 kilometrów. [...] Ta "poręba" mogłaby zarosnąć, bo szczęśliwie od wielu lat kolej nie jeździ do Białowieży, chociaż są plany ponownego jej uruchomienia dla celów komercyjnych.
Podczas I wojny światowej Niemcy wybudowali wielką sieć
kolejek wąskotorowych (rozbudowaną po wojnie do 300 km) i w 2 lata wycięli 4,5
miliona metrów sześciennych drewna.
tak powstawało miasteczko Hajnówka: 1917 rok
a tak wyglądał tartak w Grudkach
Po wojnie niepodległa, ale biedna i w
związku z tym niezbyt zainteresowana ochroną przyrody Polska wydzierżawiła
puszczę firmie The European Century Timber Corporation, która do 1929 roku
wycięła zrębami zupełnymi kolejne wielkie powierzchnie (dzisiaj zarosłe
naturalnie odnowionym lasem).
Po drugiej wojnie światowej, decyzją Stalina puszczę
przedzielono granicą, wycinając szeroki pas lasu, a od roku 1980 po stronie
ZSRR dodatkowo przegradzając wysokim płotem (tzw. „systiema”), którego nie
przejdą ani ludzie, ani większe zwierzęta.
W części leżącej dzisiaj po stronie białoruskiej,
zmeliorowano ogromne bagno Dziki Nikor, zamieniając je w tereny rolnicze.
Melioracje doprowadziły do obniżenia poziomu wód gruntowych. Powstał też
rządowy ośrodek Viskuli (gdzie nota bene podpisano koniec Związku Radzieckiego)
oraz wybudowano dwa duże sztuczne zbiorniki przeznaczone do polowań na ptactwo.
Pisząc o eksploatacji puszczy nie można pominąć roli
polowań. Prawdopodobnie od końca XVI wieku polowano przez wiele dni w tzw.
kletnach, czyli dużych zagrodach tworzonych w ostępach, do których setki
naganiaczy przy pomocy psów i hałasu zaganiało zwierzynę. Te wielkie leśne zagrody otaczano sieciami i zasiekami. Polowania
polegały na tym, że naganiacze przepędzali zwierzynę przed lufami myśliwych, a
ci do niej strzelali. Zadaniem okolicznych chłopów było zapędzanie wcześniej
zwierzyny do ogrodzonego zwierzyńca. Dla większej atrakcji wypuszczane z klatek
niedźwiedzie szczuto psami. Polowania w czasach carskich, a także prezydenckie
w okresie międzywojennym niewiele się różniły co do zasady: wyznaczano
oddziały, do których zaganiano zwierzynę, a goście strzelali do niej z
przygotowanych stanowisk.
Prócz polowań legalnych w puszczy grasowali też kłusownicy.
W okresach wojennych miały miejsce nie tylko grabieże, ale i powszechne
kłusownictwo z udziałem miejscowej ludności i wojska, co zresztą doprowadziło
do wybicia żubrów.
Podczas polowania cara Mikołaja II w roku 1897 zabito blisko
300 sztuk zwierzyny. Od pewnego czasu myśliwi planują postawić replikę
historycznego żubra (pomnika ku czci polowania cara Aleksandra II) w osadzie Zwierzyniec, odlaną z łusek przekazanych na ten
cel. Będzie to więc pomnik opłacony dosłownie ceną życia setek zwierząt.
Znane zdjęcie wykonane przez amerykańskiego satelitę szpiegowskiego, pokazujące pasmowe wycinanie Puszczy w Polsce powojennej w połowie XX wieku
Niczego jednak nie możemy porównać z wycinaniem Puszczy,
które dzisiaj najlepiej można obejrzeć na zdjęciach satelitarnych dzięki google earth. Wszak
lata powojenne to kontynuowanie eksploatacji surowcowej Puszczy. Pasmowe
odcienie zieleni ukazują jak systematycznie wycinano las. Kiedy na początku lat
90. Pracownia na rzecz Wszystkich Istot zaczynała kampanię dla ochrony Puszczy
na składnicach leżały tu stosy kilkusetletnich dębów
Białowieski wówczas naukowiec Henryk Okarma przy świeżo wyciętym kilkusetletnim dębie (1994 r.)
a park narodowy obejmował
zaledwie 7% polskiej części Puszczy. Dzięki niedawnej
decyzji ministra, zmniejszającej
pozyskanie drewna, dzisiaj Puszcza jest najlepiej chroniona od czasów pierwszej
wojny światowej, bo pozyskanie ograniczono do ok. 49 tys m3 rocznie.
To zdjęcie wykonałem przed dwoma miesiącami, kiedy Lech Wilczek, życiowy partner Simony Kossak, postanowił pokazać ocalały, niewielki fragment boru (po lewej stronie). Po prawej młody las wyrosły po wycięciu takiego samego boru kilkadziesiąt lat temu.
Za kilka dni polski rząd zamierza uhonorować wybitnego niemieckiego uczonego Hugo Conwentza, który w trudnych czasach wojennych uratował dziewiczy fragment Puszczy dla Europy i dla Polski, a o którym w Białowieży mało kto słyszał.
JK
W obszarze ochrony ścisłej - dziedzictwie ludzkości.
Gdyby ktoś chciał zainwestować w turystykę z Hajnówki to trzeba by dostosować taką lokomotywę jak na zdjęciu, ale z napędem spalinowym do ciągnięcia wagoników do Topiła. To by była atrakcja! Oczywiście gdyby w Topile lepiej zorganizować zagospodarowanie, bo po co tam turysta ma przyjeżdżać?
OdpowiedzUsuń"Ta "poręba" mogłaby zarosnąć, bo szczęśliwie od wielu lat kolej nie jeździ do Białowieży"...
OdpowiedzUsuń...Ogólnie to wszystko mogłoby zarosnac,asfalt zwinać, ""lokalsi" wyniesc a Białowieza tylko dla ekologicznych 'elit" czyli Autora bloogu i jego przyjaciół.Ozieble pozdrawiam. ;)
Proszę Anonima z 16:54 o wyjaśnienie o co mu chodzi? Co ma piernik do wiatraka? Bo takie uogólnienia to podstawowa procedura tworzenia stereotypów i zwykłej manipulacji - przypisywania komuś poglądów, których nie ma. Napisałem o pasie wyciętych drzew wzdłuż od prawie 20 lat nieczynnej linii kolejowej, która zresztą nie obsługuje (poza osadą Czerlonka) żadnych wsi białowieskich. Nie ma to nic wspólnego z komunikacją publiczną w regionie, np. usprawnieniem komunikacji z Białowieży przez "trójwieś" czy usprawnieniem komunikacji kolejowej do Hajnówki z większych miast. Pozdrawiam
UsuńPanie Januszu nie rozumiem na czym polega "szczescie" nie kursowania pociagow do Białowiezy.Kazdemu zyczyłbym przyjemnosci przejazdzki pociagiem przez piekny las i wachania tego wiatru z zapachem lesnych zioł,traw i bagna.To czysta przyjemnosc z ktorej korzystałem z kolegami wielokrotnie po lekcjach jezdzac do Białowiezy lub do Czerlonki po grzyby.Nie mowie o kolei jako sposobie komunikacji lecz jako o sezonowej atrakcji turystycznej.Niech Pan zobaczy ilu ludzi korzysta z waskotorowki do Topiła.Przeciaz te pociagi sa pełne turystów,podobnie byłoby gdyby na szerokie tory puszczono jakies odkryte wagony lub moze zabytkowe carskie salonki, moze je ciagnac jakas lokomotywa elektryczna stylizowana na parowóaz :) .W Białowiezy jest niewiele atrakcji a taka carska zaliezna daroga to byłoby cos-mozna wsiasc z rowerami w pieknej cudem uratowanej Białowiezy Tow. i dojechac z rodzina do Czerlonki wracajac do Białowiezy rowerem.Ta linia to zabytek i radosc z zarastania tak pieknego atrakcyjnego szlaku dla mnie jako syna kolejarzy wychowanego przy torach jest tym czym dla Pana jest zburzenie pieknego drewnianego domu z rzezbionymi ozdobami.Zachowajmy ta infrastrukture dla przyszłych pokolen -moze one beda modrzejsze od nas i zrobia z tego cos pieknego.
UsuńPozdrawiam!
Przez "szczęście" nie kursowania pociągów do Białowieży rozumiem to, że nie jest to normalnie użytkowana linia kolejowa. Od razu zaznaczam, że gdybyśmy mieli do wyboru linię kolejową lub szosę wybrałbym linię kolejową. Niestety, takiego wyboru już nie ma. W tej sytuacji dodatkowa przecinka przez Puszcze jaką jest kolej z wszystkimi konsekwencjami (utrzymywanie, więc wycinanie, bariera fragmentująca ekosystem, presja na świat zwierząt, zaciąganie nasion obcych gatunków etc.)jest niefortunna i szczęśliwie dzisiaj zamarła. Rozumiem Pana argumentację i częściowo się zgadzam! - to mogłaby być atrakcja turystyczna, użytkowana sporadycznie, w atrakcyjnej formule historycznej, przy bardzo małych szybkościach i bez utrzymywania szerokiego pasa wylesienia. Wówczas oddziaływanie na przyrodę byłoby mniejsze. Ale nie jako regularnie użytkowana linia kolejowa. Z drugiej strony trzeba jednak pamiętać, że Puszcza jest mała! Jej największą wartością jest kompleksowość, jej naturalność i powinniśmy dążyć, by stawała się coraz bardziej pierwotną. Czyli ograniczać twardą penetrację. Wówczas będzie największą atrakcja także dla turystów z Europy i świata, chcących móc jechać cały dzień na rowerze lub maszerować z lornetką, nie słysząc odgłosów cywilizacji. Presję człowieka należy więc zmniejszać a nie zwiększać. Skoro linia kolejowa "padła", to wolałbym, żeby zarosła a atrakcje kolejowe rozwijały się dalej od serca Puszczy. Tymczasem nawet linia z Hajnówki do Siedlec staje się marginalną, choć tamtędy właśnie chcieliby przyjeżdżać rowerzyści z Warszawy, by potem wędrować w ciszy i śpiewie ptaków po drogach puszczańskich. Powtarzam: wersja okazjonalnej zabytkowej kolejki wśród drzew blisko wagonów mogłaby pewnie być atrakcją i nie byłaby takim problemem jak np. zwiększenie pozyskania drewna. Nie przyczyniłaby się jednak do naprawienia szkód jakie Puszczy wyrządziliśmy w ostatnich 120 latach i wątpię czy by się utrzymała ekonomicznie. Pozdrawiam!
UsuńWiec jest tak jak napisałem w moim pierwszym poscie-stanem idealnym bylby calkowity brak jakiejkolwiek aktywnosci ludzkiej-infrastrukturalnej czy tez osadniczej.Niestety P.B. to nie Amazonia czy Syberia i wydaje mi sie ze "padniecie' linii kolejowej jest kropla w morzu aut pedzacych szosą kilometr na połnoc od tej linni a wiec stanem idealnym byłoby po poszerzeniu Parku na calosc obszaru Puszczy zamontowanie szlabanu i zatrzymanie aut w H-ce.To jest raczej nierealne aczkolwiek miałoby to sens.Puszca jako sanktuarium nieokielznanej,dzikiej Przyrody,pere namiotowisk i mnostwo pieszo-rowerowych sciezek.Popieram...a czasami z glebi lasu dochodziłby stukot kół zabytkowej kolei ktora dowoziłaby łaknacych ciszy warszawiakow do Białowiezy po tym jak zostawiliby swoje wypasione autka na strzezonych parkingach w Hajnówce.;)
UsuńZbyt piekne ale kiedys moze bedzie i prawdziwe.Kto wie?
Pogodnie pozdrawiam i miłej nocy zycze! :)
Piękna wizja i jak najbardziej logiczna, ale czy w naszych społeczno-mentalno-politycznych okolicznościach możliwa? Są miejsca na świecie gdzie tak się postępuje, ale do tego trzeba współpracy, wyobraźni, jakiejś kooperatywy pomiędzy "elementami" tej układanki, a więc przede wszystkim planowania całościowego dla obszaru, by uruchomić proces dochodzenia do celu, by nikt nie tracił na dłuższą metę. Dzisiaj przecież jest to pole swoistej "walki" o zachowanie pozaprodukcyjnego potencjału Puszczy. Nawet minimalne powiększenie parku się nie udało. Nawet poszczególne samorządy w wielu sprawach konkurują (np. Hajnówka vs Białowieża), co i rusz ktoś indywidualnie planuje budowę w szczerym polu lub i w środku lasu, nawet moratorium na cięcie starych drzew jest słabo umocowane, cudem udało się ograniczyć obiekt przejścia granicznego, bo planowano tam większe wycięcie lasu i wręcz centrum handlowe :)..a pamiętam też niedawne postulaty budowy szerokiej, szybkiej szosy do Białowieży :(.. Na tym tle, na razie jest nieźle ... Dobranoc!
UsuńWielką ironią i kpiną losu będzie to jeśli nawet uda się trwale prawnie ochronić Puszczę Białowieską nieważne czy to w postaci parku narodowego czy dużego leśnictwa rezerwatowego, to zmiany klimatyczne mogą zniweczyć trud pokoleń przyrodników, leśników i innych osób zaangażowanych w jej ochronę. Obym się mylił.
OdpowiedzUsuńWszystko ma swój koniec, puszcza też. Nigdy nie uda się ochronić puszczy trwale. Można chronić naturalne procesy w niej zachodzące, ale nie jakiś stan przyrody. Puszcza Białowieska przetrwała wiele zmian od czasu ostatniego zlodowacenia - okresy ocieplenia i oziębienia i wiele innych zmian zachodzących na planecie i w tym regionie. W miejscach gdzie przed trzystu laty rósł bór z pięknymi sosnami i wieloma sosnami bartnymi dzisiaj rosną piękne, ponad stuletnie dęby, klony i graby. Nie jestem biologiem ale oglądając wiele lasów, w których nie ma silnej ingerencji człowieka zawsze zachwycałem się ich pięknem. I tylko tyle, chociaż na pewno ich wygląd na przestrzeni setek i tysięcy lat się zmieniał. Dla mnie ironią losu jest to, że najlepiej przyroda jest chroniona tam, gdzie nie pomagamy jej w ochronie :)
UsuńTeż uważam ze ochrona niezakłóconych procesów przyrodniczych jest z naukowego punktu widzenia wartością samą w sobie. Zdaję sobie również sprawę że Puszcza Białowieska jest tworem geologicznie bardzo młodym , choć z ludzkiej perspektywy może jawić się jako "odwieczna puszcza". Boję się jednak
Usuńże tempo zmian w tym stuleciu,które mogą się okazać bezprecedensowe w historii tej planety (bijąc na głowę choćby paleoceńsko-eoceńskie maksimum termiczne) sprawi że Puszcza Białowieska przestanie być tym, z czym była zawsze utożsamiana - ostatni relikt holoceńskich lasów na Niżu Europejskim o charakterze pierwotnym.
"Też uważam ze ochrona niezakłóconych procesów przyrodniczych jest z naukowego punktu widzenia wartością samą w sobie."
OdpowiedzUsuńTo moze lepiej zajac sie ochrona niezakloconych procesow
przyrodniczych na wyrobiskach pokopalnianych -
warosci samej w sobie ?
A Puszcze wyrabac zanim ja i tak trafi szlag ?????
Zaloze sie, ze byloby w tym ukladzie mniej konfliktow
marginesu ekologistycznego z racjonalnie - na ogol -
myslacym spoleczenstwem.
Wyrobisko pokopalniane powstało w sposób naturalny ? Ciekawe....Ale owszem niektóre wyrobiska są obiektami badań.
UsuńPuszcza jednak chyba powstała nieco inaczej ?
"Puszcza Białowieska przestanie być tym, z czym była zawsze utożsamiana - ostatni relikt holoceńskich lasów na Niżu Europejskim o charakterze pierwotnym"
OdpowiedzUsuńA jaki proces naturalny miałby Puszczę tej pierwotności pozbawić?