"Na ochronę orlika, której elementem jest wycinanie lasu, idą miliony unijnych pieniędzy, bo na taki projekt pieniądze zdobyć łatwo. To, że jest on infantylny, jeśli uwzględnić złożoność przyrody, nie przeszkadza. Przemawia za to do wyobraźni - łatwiej zauważyć jego skutki, o ile nadejdą (więcej orlików krzykliwych), i obsadzić siebie w roli zbawcy. Poczuć się lepiej, a przy okazji zarobić" - pisze Marcin Fabjański w Dużym Formacie. Autor porusza problem ochrony przyrody na przykładzie Puszczy Białowieskiej: czy jej (przyrodzie) ufamy, czy wolimy na niej zarabiać czynnie chroniąc to, co nam się wydaje najważniejsze. Bóbr po raz kolejny jest bohaterem sporu z ludzkim ego.
No właśnie: czynna ochrona, wydumane priorytety funduszy celowych, głaskanie niedźwiedzi za grubą kasę, mała retencja a zwykle wystarczy zastosować w ochronie przyrody zasadę primum non nocere
OdpowiedzUsuńTak się porobiło, że żeby dostać na coś pieniądze trzeba koniecznie coś "zrobić", czyli ingerować, zmieniać w imię jakichś celów rozwojowych. Wydać pieniądze na to, żeby coś uszanować, zachować nie jest modne. Przyrodzie trzeba pomagać! Ale nie dlatego, że ona tej pomocy potrzebuje, tylko dlatego, że w ten sposób rozkręca się biznes i ten biznes nazywa się "ekologiczny".
OdpowiedzUsuńczyżby pod bokiem Wajraka bobry wystrzelali w Teremiskach?
OdpowiedzUsuń