(dzisiejszy post to taki trochę wakacyjny felieton zainspirowany zdjęciem Krzysztofa Parzycha z FB, lokalną gazetką i raportem nie całkiem naukowym)
Znika puszcza
Już nie rośnie stary dąb,
Powalony siłą czasu.
W miejscu tym jest pusty kąt.
Tak się zmniejsza obszar lasu.
Tu nie sadzą młodych drzew,
Starych też nie przesadzają.
A leżące grube pnie,
Z wolna w ściółkę się zmieniają.
W miejscu tym wyrosną trawy,
I pokrzywy po sam pas.
Będzie miejsce do zabawy.
Po co komu jakiś las.
(Wiersz Wiesława Lickiewicza zamieszczony w miesięczniku
społeczności lokalnej „Głos Białowieży”, nr 46/3/2014 )
Poza wzruszeniem poetyckim można się z wiersza dowiedzieć,
że Puszcza Białowieska znika, bo stare dęby padają z wiekiem a nowych nikt nie
sadzi. Nie przesadza się też starych, a martwe kłody marnują się zamieniając w
ściółkę. Zdaniem Poety prowadzi to do zniknięcia puszczy i zarośnięcia miejsca
po niej trawą i pokrzywami „po sam pas”. Lektura miesięcznika Głos Białowieży
dostarczyła naukowcom z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN wiadomości na
temat lokalnych problemów, bo właśnie tę gazetkę wybrano jako źródło informacji
z kręgu mediów. Poeta wyraża dość powszechny pogląd wśród mieszkańców, że
puszcza ginie z powodu niewycinania starych drzew i nie sadzenia młodych.
Pogląd niezgodny z wiedzą naukową, ale bardzo wygodny dla wielu leśników, bo
uzasadniający konieczność gospodarowania w puszczy. Z lektury wiersza można
wyciągnąć dwa odmienne wnioski: 1. (Wniosek ignoranta) Puszcza ginie, lokalna
społeczność jest tego świadoma i chce to powstrzymać, nie mając jednak dość
„siły przebicia” pozostaje jej tylko wyrazić smutek w postaci formy
artystycznej. 2. (Wniosek przyrodnika) Puszcza przestała być lasem hodowlanym
gdzie się wycina i sadzi, jest należycie chroniona przez ministerstwo środowiska,
natomiast lokalna społeczność nie rozumie procesów ekologicznych i ochronę oraz
rezygnację z hodowli lasu utożsamia ze zniszczeniem puszczy. I mamy problem, bo
pogodzić obu się nie da i potrzeba by edukacji, ale politycy edukować się nie
chcą.
Opracowań na temat sytuacji w regionie puszczy jest dużo. Ja
sam dostałem na przestrzeni kilku lat cztery prace dyplomowe wykonane w różnych
krajach! których tematem był region Puszczy Białowieskiej i konflikt wokół jej
ochrony. W szufladzie nie mieszczą się już kolejne raporty i opracowania
wykonane przez różne zespoły w Polsce. Mieszkając od kilkunastu lat w
Białowieży widzę ich ograniczenia wyraźniej niż zanim tutaj zamieszkałem.
Podstawowym błędem antropologów sprzed prac Bronisława Malinowskiego było
opisywanie i interpretowanie różnych ludów „z zewnątrz”, bez uczestnictwa w ich
życiu, bez osobistego doświadczenia. Myślę, że ten sam błąd, w większym lub
mniejszym stopniu, dotyczy tych opracowań. Oto przykład, którym się tutaj
podzielę: W puszczy jest całkiem sporo szlaków rowerowych, którymi się
chwalimy, są oznaczone znaczkami na drzewach. Cóż z tego, skoro nigdzie nie ma
kierunkowskazów informujących dokąd dany szlak prowadzi i ile mierzy
kilometrów. Można się tego dowiedzieć tylko z mapy, ale mapę trzeba najpierw
gdzieś kupić. Spotykałem cyklistów, którzy pół świata przejechali (byli to więc
doświadczeni kolarze) i gdy dojechali do puszczy poczuli się bezradni. Była
niedziela, nie było gdzie kupić mapy, widzieli tylko oznakowanie tras bez
żadnej informacji. Mogli tylko przeczytać jak się pogimnastykować, bo w ramach
innego projektu – nordic walking – powstało sporo takich tablic. Ale ich
interesowały trasy rowerowe i puszcza. Chociaż od niedawna cała jest
Dziedzictwem Ludzkości to nie ma żadnej informacji o jej wyjątkowości
przyrodniczej, o największych drzewach (jest tu największe nagromadzenie
pomnikowych dębów w Europie), za to turysta przeczyta ostrzeżenia, że leśnicy
nie mogą usuwać znacznej części martwych drzew w związku z czym puszcza stanowi
realne zagrożenie dla ludzi! Leśnicy proszą, by nie wchodzić w głąb lasu jeżeli
widzi się martwe drzewa (podstawowy element naturalnej czy pierwotnej puszczy).
Turysta nie dowie się na żadnej (poza trzema tablicami ustawionymi przez RDOŚ
przy szosie, w rezerwacie Szafera) tablicy informacyjnej o roli martwych drzew
w ekosystemie lasu, właściwie niczego o przyrodzie się nie dowie. Jakby
chodziło o to, żeby cieszył się tylko gimnastyką i unikał fragmentów
najcenniejszych przyrodniczo; ale to ma pod Warszawą czy Łodzią. A tu tysiące
rodziców przyjeżdża z dziećmi, z którymi wspólnie wyczytali w książkach Adama
Wajraka o wielkich dębach, martwych drzewach i dzięciole trójpalczastym! No, to
Adama wielu tutaj nie lubi.
Objęcie puszczy parkiem narodowym jest wpisane w polityce
Państwa, więc od wielu lat strona rządowa prowadzi rozmowy z samorządowcami i
politykami regionalnymi. Pomoc pod postacią różnych dotacji spływa od
kilkunastu lat całkiem sporym strumieniem, natomiast park powiększany nie jest,
bo samorządy się na to nie zgadzają. Ograniczono więc radykalnie pozyskanie
drewna w porównaniu do lat poprzednich, a całą puszczę udało się szczęśliwie
wpisać na listę Dziedzictwa Ludzkości UNESCO m.in. według kryterium
bioróżnorodności, związanej z ochroną procesów naturalnych.
Lata dialogowania (prób pozyskania przychylności samorządów
w zamian za różne programy pomocowe) zaowocowały między innymi tzw. „Platformą
dialogu” (którą przyrodnicze organizacje pozarządowe opuściły) a niedługo po
tym ministerialnym projektem „Centrum Wdrażania Projektów” dla regionu
puszczańskiego. W ramach tego ostatniego zespół badawczy IRWIR PAN opracował
raport – ekspertyzę – dotyczący regionu. Ten obszerny, drogi dokument, tworzony
m.in. w oparciu o lekturę przywołanego na początku „Głosu Białowieży” zawiera
ocenę stanu obecnego i zajmuje się propozycjami jak promować region i tworzyć
„produkty”, co rozwijać i aktywizować, słowem jak z „zacofanego” regionu
Puszczy Białowieskiej stworzyć nowoczesny (modern) produkt
turystyczno-usługowy wysokiej jakości, dający wszelakie korzyści (benefits)
/nie potrafiłem się pohamować przed tymi angielskimi wtrętami po lekturze
raportu również używającego tej maniery/.
Niewątpliwie szereg beneficjentów korzysta i skorzysta z
tego projektu. Czy pomoże on zachować walory regionu? Czy zyska krajobraz? Czy
region Puszczy Białowieskiej stanie się wyjątkowym obszarem dziedzictwa
ludzkości z zachowaniem tego, co o tej wyjątkowości decyduje (kryteria wpisania
na listę World Heritage)? A może nastąpi komercjalizacja z towarzyszącą tandetą
i uniwersalizmem? Organizacje pozarządowe oceniły negatywnie raport, choć
ostatecznie zagłosowałem w ich imieniu za jego przyjęciem, by nie wstrzymywać
uruchomienia projektu dotacji. NGO sugerowały wykonanie niezależnej recenzji
opracowania, lecz przedstawicielka ministerstwa odrzuciła tę sugestię gdyż –
jej zdaniem – nie jest to praca naukowa. Nie jest. Jednak podczas tego samego
zebrania padło pytanie, czy można korzystać z opracowania przy innych
projektach i padła odpowiedź, że można. Choć nienaukowe, to opinie zawarte w
opracowaniu mogą być powielane, a wszak skrót PAN oznacza akademię nauk, która
legitymizuje zawarte tam opinie. Czy poglądy zbliżone do wyrażonych w tytułowym
wierszyku należy brać pod uwagę? Czy nie zapomnimy o dyskusji na temat miejsca
i krajobrazu – istotnych czynnikach jakości i ciągłości historycznej obszaru?
Autorzy skupili się na badaniach społecznych ale nie zajęli
się na przykład procesami zachodzącymi w przestrzeni kulturowej (choć i w
przestrzeni społecznej nie otrzymaliśmy informacji o tak ważnych aspektach jak
na przykład rynek pracy czy obserwowane tendencje), która jest najbardziej
fizycznym obrazem zachodzących zmian, szans i zagrożeń. Od lat we wszelkich
opracowaniach padają ogólnikowe hasła o wielokulturowości czy dziedzictwie, ale
nie zauważa się, że to dziedzictwo z jakichś przyczyn ulega właśnie degradacji,
że zabytki niszczeją pozostawione bez opieki i środków na renowację, że brakuje
reguł porządkujących przestrzeń kulturową. Nie zauważa się sporu na temat
ochrony Puszczy Białowieskiej, gdzie spierają się odmienne poglądy i
oczekiwania (vide zacytowany wierszyk). Opracowania po prostu nie zajmują się
wartościami – poza jedną: pieniądza. Trudno nie odnieść wrażenia, że autorzy
przez rozwój rozumieją wyłącznie wzrost zatrudnienia i dochodów. To oczywiście
ważne! Ale idąc tylko tą drogą można wiele zniszczyć. Wyznacznikiem
naturalności puszczy są martwe drzewa (konfliktowe na poziomie społecznym,
kulturowym) – autorzy nie sugerują użycia martwego drzewa jako symbolu, choć
czynią tak niektóre mniej „pierwotne” parki narodowe (np. Świętokrzyski). A
może w ogóle nie rozumieją istoty wartości i zgadzają się z poglądami
wywieszanymi na banerach podczas akcji protestacyjnych drzewiarzy o „zgniłym
parku”?
W Polsce od kilku lat toczy się dyskusja na temat fatalnych
konsekwencji rozwoju kraju w oparciu o paradygmat zysku, z pogwałceniem
wartości; dyskusja o nieznanym wcześniej niszczeniu krajobrazu i jego
składowych, tworzących naszą kulturę. A tutaj mamy właśnie region
wielokulturowy i jest co chronić w obu aspektach. Mimo sporej popularności
„Wrzasku przestrzeni” Sarzyńskiego czy „Wanny z kolumnadą” Springera albo debat
nad przestrzenią toczonych w Pałacu Prezydenckim i kilku magazynach, pozostają
one w obszarze zainteresowania zmarginalizowanej inteligencji (jeżeli termin
ten cokolwiek jeszcze znaczy). Polacy tego nie czytają. Nie ma też takiego
problemu w opracowaniach ani tym bardziej poszukiwań remedium. Opracowano
rekomendacje dla regionu o najsilniejszej determinancie przyrodniczej i silnej
kulturowej i te problemy tam w ogóle nie istnieją poza ogólnikowymi hasłami, że
„trzeba chronić”. Można jednak chronić różnie, dla różnych celów i o to właśnie
toczy się od lat spór.
O wyborach nie może decydować tylko zysk, bo chodzi o
ochronę dziedzictwa. Dlaczego w Polsce jest tak brzydko? Co w tym regionie jest
piękne i jak to chronić? Takich pytań i odpowiedzi na nie trzeba by oczekiwać
na forach dyskusji o przyszłości regionu Puszczy Białowieskiej a nie wyłącznie
gdzie i na czym można zarobić, jaki jest ewentualny target. Wpadamy w
pułapkę tzw. „rozwoju” myśląc, że oznacza liniowy wzrost.
Dlaczego w tak popularnych miejscach turystycznych jak Stara
Białowieża, przy kasie dzierżawionego obiektu ścieżki turystycznej nie było do
tej pory żadnej informacji o przyrodzie ani o historii tego miejsca, która
wyjaśnia dlaczego rosnące tam dęby nie są drzewami typowo puszczańskimi? Są
legendy o królach i książętach (niekoniecznie tutaj bywających), nieaktualne dane
na temat obwodów rosnących tam dębów oraz do niedawna buda z kebabem. Autorzy
opracowań tych problemów NIE ZAUWAŻAJĄ, zauważają zbyt małą ilość luksusowych
kwater. Na szczęście nadleśniczy zamierza we współpracy z pasjonatami Puszczy
wprowadzać zmiany, by wyjść poza dotychczasowe schematy, które jak ognia
unikają odnoszenia się do pierwotnej przyrody i oryginalnego dziedzictwa
kulturowego. Ale to nie powinna być inicjatywa pojedynczych ludzi a
skoordynowany projekt. Czynna jeszcze do niedawna ścieżka Żebra Żubra (jedna z
najpopularniejszych w Puszczy) przez całe lata uczyła tylko, że z drewna dębu
robi się podkłady kolejowe a nie, że np. nasiona rozsiewa sójka. Zagraniczni
turyści nieraz mnie pytali: Kto u was pisze takie informacje na ścieżce przez las
o cechach pierwotnych? – Cóż, taka tu tradycja. Nie pierwotność a użytkowość
była w cenie przez lata – od czasów I wojny światowej, kiedy ruszyła masowa
eksploatacja puszczy. Schlebiając najniższym gustom lub bogatym sponsorom
możemy „trafić w target” przynoszący pieniądze, ale nieuchronnie
niszczymy wartości, które nadal odróżniają to miejsce od innych na świecie.
Ogólnopolskim problemem jest zawłaszczanie przez reklamę
miejsc turystycznych, nieobcy i regionowi puszczy. Mamy tu jednak jeszcze
poważniejszy problem – zawłaszczania przestrzeni publicznej. Puszcza jest
dobrem narodowym i od niedawna światowym. Dobrem bez zarządcy, bo gminy nie
zgadzają się na park narodowy. Trzy nadleśnictwa to jednostki gospodarki
lasami, różne gusta, różne polityki, a do tego dochodzą jeszcze interesy gmin i
samorządów powiązanych personalnie z Lasami, krytycznych wobec zadań ochronnych
Parku i wszelkich ograniczeń. Za dużo jak na jeden, bezcenny „ogród”. Toczą się
spory o możliwość sprzedawania polan pod zabudowę i co jakiś czas wyrastają
fundamenty gdzieś pod lasem lub pod parkiem narodowym, choć we wsiach mnóstwo
pustych działek a region się wyludnia. Postępuje dewastacja wspólnego dobra.
Jesteśmy na końcu wśród państw europejskich pod względem myślenia społecznego.
Ktoś sprzeda i zarobi, ktoś inny zagrodzi i przyczepi tabliczkę z psem: „Jeśli
on cię nie zagryzie, to ja cię zastrzelę”. Tutaj nazywa się to
„demokracją”.
W Białowieży jest historyczny park carskiego zarządu. Stoją
piękne domy. Kiedyś nie było tam żadnych grodzeń. Najpierw wybudowano w środku
parku, niszcząc historyczne założenie projektu mistrza Kronenberga, technikum
leśne z asfaltowym boiskiem i zagrodzono cały teren („Obcym na teren szkoły
wstęp wzbroniony”). Potem Lasy Państwowe sprzedały zabytkowe domy swoim
pracownikom. Właściciele procesują się teraz między sobą o to, kto komu ile
zabrał i wygrodził, bo oczywiście powstały płoty. Następuje zawłaszczanie
przestrzeni publicznej ogólnodostępnej w czasach carskich. Nawet leżące drzewa
w rezerwacie Szafera są solą w oku wielu mieszkańców. Bo się marnują! Trzeba je
sprzedać, spożytkować, zarobić! Frazesy i slogany o sabotażu itp. pokropione
wodą święconą kościoła i cerkwi przypominają jako żywo wizerunek XIX wiecznego
kapitalisty. Tak można wygrać wybory ale przegrać krajobraz. Opublikowany
niedawno raport o ekonomicznych
stratach i społecznych kosztach nikontrolowanej urbanizacji w Polsce, firmowany
przez Fundację Rozwoju Demokracji Lokalnej i IGiPZ PAN zauważa, że gdyby w Polsce wypełnić
treścią studia uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gmin
dach nad głową znalazłoby 167–229 mln Polaków! „Są gminy, które pod
zabudowę mieszkaniową przeznaczyły, lub planują przeznaczyć tereny, na których
pomieści się dziesięć razy tylu ludzi ilu w nich mieszka”. To nie tylko
gigantyczne marnotrawstwo przestrzeni i niszczenie przyrody, to także
„narzucanie sobie (gminie) przyszłych wydatków – takie tereny trzeba przecież
choćby uzbroić”. Nawet pobieżne przyjrzenie się polanom puszczańskim
pozwala zauważyć, że chaotyczna zabudowa i marnotrawstwo terenu jest tu dość
powszechne. Niestety, ostatni Raport tego nie zauważył.
Smutne i prawdziwe.
OdpowiedzUsuńTu po prostu trzeba ministra z jajami, który - swoim rozporządzeniem - wprowadzi na terenie całej Puszczy ochronę rezerwatową (w formie ochrony ścisłej, częściowej i każdej innej możliwej). Samorządom, LP, mieszkańcom i wszystkim innym miłośnikom drewna - nie pozostanie nic innego, jak tylko pogodzić się z taką decyzją, na którą żadnego wpływu nie mają. Z czasem sami doszliby do wniosku, że już lepiej powołać park narodowy w całej Puszczy. LP też wówczas chętnie by na to przystały. Jedynie pracownicy LP pewnie wciąż by protestowali, bo zarobki w parkach narodowych nijak się mają do tych, jakie otrzymują pracujący w LP...
OdpowiedzUsuńPolitycy są różni: są zwyczajnie głupi i prostaccy ale bywają i wyedukowani, ale ci wyedukowani dobrze wiedzą, że czasami warto być populistycznym i wtedy przyjeżdżają na manifę w rezerwacie i przełkną każdą głupotę, żeby tylko zyskać trochę głosów. Albo wolą siedzieć cicho pod osłoną LP :) bo się to opłaca.
OdpowiedzUsuńPieniądze na porządne ścieżki edukacyjno- przyrodnicze. A treść tablic ma być zatwierdzona przez najwyższe organy- UNESCO, Ministerstwo Środowiska. I nie chodzi tu o logotyp przy projekcie. Chodzi o bezpośredni patronat. No i ulotki, ulotki oraz foldery. Tak żeby na każde 10 ulotek promujących popularne hipermarkety znajdujących się w skrzynce pocztowej- przypadała jedna o Puszczy (też z patronatem Ministerstwa Środowiska) i oczywiście wydrukowane na "śliskim" papierze :)
OdpowiedzUsuńDo scenariusza rzuconego przez Anonima z 7.40 nie potrzeba zadnych jaj z nalezacych do nich ministrem. Do tego potrzebna jest dyktatura,
OdpowiedzUsuńGrupa nawiedzonych egoistow moze narzucic swoja wole jakiejs samorzadowo - mieszkancowo - drzewiarsko - lesnej mniejszosci (nie wiadomo czy to jest mniejszosc) ale przy regulach gry jakie obowiazuja
w naszym spoleczenstwie to jest dosc trudne. Jakas wounded knee massacre tubylcow moze sie niektorym na pewno marzyc. I marzy sie -
jak widac. Jednak to jest raczej malo realne.
Odwrocenie sytuacji , tak by w tartaku zmienionym na hotel bardziej sie oplacalo rznac turystki niz deski jest droga mniej konfliktowa.
Tylko ktos musi najpierw zainwestowac. By wypedzeni z rezerwatu Indianie nie widzieli perspektyw wylacznie w postaci zatrudnienia sie
przy myciu szyb samochodow zielonego czlowieka przyjezdzajacego
kontemplowac sanktuarium.
Czarujace jest to powitanie N-ctwa.
Ja bym to uzupelnil.
"MILY GOSCIU !
Lasy Puszczy Bialowieskiej sa pelne zwierzat. Nie mozemy na nie polowac. Zwierzetom towarzyszy wyjatkowo duzo ilosc kleszcze, ktore przenosza borelioze i odkleszcowe zapalenie opon mozgowych. Od przenoszonych przez te pajeczaki chorob umiera i zostaje inwalidami corocznie kilkaset osob. Zachowaj ostroznosc i przestrzegaj swoje dzieci przed grozacym im niebezpieczenstwem.
Poza tym zyczymy przyjemnego pobytu.
Wasz oberplantator desek.
Jak juz edukowac to pelna para i w calej rozciaglosci, konsekwentnie,
az do bolu i swedzenia po zetknieciu sie z ostatnim naturalnym lasem na nizu europejscim. Nie ?.
Edukacja, edukacja, edukacja... dla dzieci i młodzieży. Dlaczego z przy puszczańskich gmin nie ma wycieczek w ramach lekcji przyrody, kultury regionu (nie ma takiego przedmiotu, ale jest wychowawcza np. ...) do rezerwatu ścisłego BPN, lub do rezerwatu Jelonka w gminie Kleszczele, gdzie na naszych oczach odradza się po pożarze las (pożar w 1992 r. m. in. w Jelonce spłonęło ponad 70 ha lasu). Dlaczego gminy nie dbają o szlaki turystyczne? Na to wszystko jest jedna odpowiedź. Nie ma spójnego zrównoważonego kierunku rozwoju regionu Puszczy Białowieskiej. Od jakiegoś czasu szasta się powyższym terminem "zrównoważony", ale chyba nie wszyscy zasiadający w różnego typu komisjach rozumieją to pojęcie, że nie wspomnę o przeczytaniu kilku opracowań na ten temat.
OdpowiedzUsuńLM napisal 15 lipca:
OdpowiedzUsuń"Pieniądze na porządne ścieżki edukacyjno- przyrodnicze"
Zaden problem. Ile dajesz ?
"Dlaczego gminy nie dbają o szlaki turystyczne?"
Bo nie maja pieniedzy widocznie.
Proste.
Pieniądze leżą na ulicy. Trzeba tylko chcieć po nie się schylić. Od przyszłego roku będzie już po negocjacjach z Komisją Europejską i skarbonka znowu się otworzy...
OdpowiedzUsuń