21 grudnia 2012

Profesor Kleiber jest za GMO

Kiedy rano zobaczyłem na termometrze zewnętrznym -18C (dolina rzeki), a w domu +14 to było jeszcze przed nastaniem zimy! Ale przez chwilę wyszło słońce!
Piszę trochę refleksyjnie, nie tylko o Puszczy. Mam raczej pytania niż odpowiedzi i wiem, że to ogromne uproszczenia, ale to nie artykuł a post. Prezes Polskiej Akademii Nauk, przedstawiciel najważniejszego gremium naukowego w kraju uważa, że nie należy z Polski robić strefy wolnej od GMO, bo jest to zaprzeczeniem rozwoju. Profesor uważa, że najważniejszy jest rozwój. Trochę mi to przypomina poglądy innego profesora, który uważa, że najważniejszy jest postęp w leśnictwie, a nie przyglądanie się co natura sama robi z lasem. Z kolei profesor ekonomista przekonywał mnie do tego, że w gospodarce musi być ruch,
bo kiedy mamy stagnację to ludzie biorą mniej kredytów, w związku z czym maleje produkcja i związana z nią eksploatacja zasobów (bo nie trzeba kredytów spłacać). I tak to doszliśmy do pieniądza. Dawno temu ludzie zaczęli się między sobą wymieniać dobrami i towarami. Potem wymyślili pieniądz – kawałek złota lub srebra był równoważny z pewną ilością dóbr, którą za nie można było dostać. Jednak, mimo starań alchemików, złota w obiegu była ograniczona ilość a i jego zasobów na ograniczonej planecie też musi być ilość ograniczona. Czyli nie ma postępu i rozwoju. Wymyślono więc banki, które emitują bezwartościowe papierki, ale będące kwitami na wartość (kruszec), którego jednak nie wystarcza nawet na pokrycie ich niewielkiego procentu. Co więcej, usłyszałem pewnego profesora mówiącego, że „jeśli pieniądz ma pokrycie to gospodarka jest dławiona przez deflację”. Nie jestem ekonomistą i nie znam się za bardzo na gospodarce, być może coś tu uprościłem, ale na mój rozum znaczy to tyle, że gdyby pieniądz miał pokrycie – a zamiast o kruszcu powinniśmy raczej mówić o zasobach planety, bez których nie możemy żyć – otóż gdyby pieniądz miał pokrycie w ilości zasobów przyrodniczych, które bez zniszczenia życia moglibyśmy za ten pieniądz zużywać, to byłby zbyt drogi i by zdewastował życie gospodarcze. Widocznie więc życie gospodarcze jest w opozycji do życia przyrodniczego. Profesorowie stoją po stronie życia gospodarczego, co specjalnie nie dziwi, bo przecież utrzymują się i robią kariery za pieniądze generowane przez ten system właśnie. Ja sam też z niego korzystam, bo nie jestem samowystarczalny. Wczoraj rozmawiałem z kolegą o rozwijaniu tras narciarskich w Puszczy. On – biznesmen – myślał tylko o tym, ile kredytów można by na to wziąć i co trzeba wybudować, żeby się zwróciły i przyniosły zyski. Żeby był rozwój musimy się zadłużać i zwiększać emisję zobowiązań wymuszających realizację pokrycia. W ten sposób rozwój wiąże się zawsze ze wzrostem, czyli większym zużywaniem przyrody w jakiejkolwiek postaci. Szkoda, że Puszcza Białowieska i sama Ziemia są skończone, bo na tej drodze dojście do ściany jest raczej nieuchronne. Oszczędność i skromność są zapomnianymi cnotami: „Po co marzyć? Kupować!” – to hasło jednego z marketów, i podobnie myślimy o rozwoju regionu Puszczy Białowieskiej. Jeśli mówimy o świątyni przyrody, to ostatni raz kiedy handlarze zostali przegonieni ze świątyni miał miejsce 2 tys. lat temu przez pewnego Żyda.

8 komentarzy:

  1. O! za parę dni będzie rocznica Jego urodzin czyli najbliższy weekend to będą największe zakupy, he he.. święto mamony :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Temat kuszący, przynajmniej dla mnie. Jak już jesteśmy blisko świąt i kupowania,to warto wspomnieć o jeszcze jednym czynniku ważnym dla zachowania zasobów przyrody. Przesycenie rynku dobrami materialnymi i zawsze uśmiechnięte twarze w reklamach. System jest doskonały pod warunkiem że "paszcza konsumenta" jest wciąż otwarta. A że może stać się inaczej pokazuje nam historia i kryzys lat dwudziestych. Jaki udział w obecnym kryzysie miało to iż konsumenci poczuli się oszukani? Rzeczy które kupujemy są wypieszczone pod względem stylistycznym lecz nie niosą w sobie żadnych wartości. Ich wygląd nie odzwierciedla wnętrza. Producenci, żeby nas omamić wciąż zmieniają ogólny trend: srebrne gadżety, przez krótki czas białe, ostatnio w kolorze czarne piano i niebawem znów srebro- tym razem aluminium, dla prestiżu. Jako proces psychologiczno marketingowy odbywa się to w etapach 5-7 letnich. Wielki zawód związany z "technologią HD" jest obecny na każdym forum tematycznym. Telefon komórkowy jako szczyt rozwoju technologicznego brzmi gorzej niż gramofon który rozbrzmiewał na którymś ganku w Białowieży w czasach gdy BPN dopiero powstawał, a już na pewno nie wiele lepiej niż telefon z tego okresu. Uśmiechnięte twarze w reklamach dzieci, kobiet, rodzin obiecują nam szczęście lecz konsumenci wiedzą w czym tkwi rzecz i filtrują informacje- na tyle na ile potrafią. Żeby im to ułatwić wymyślono "markę". Cała zabawa przypomina pewną scenę z westernów, kiedy to obwoźny handlarz kaznodzieja stojąc na podeście mami ludzi buteleczką z eliksirem na wszelkie dolegliwości. Wszyscy patrzą na niego i słuchają. Z jakiegoś powodu jednak kupują. Dla powolnych przemian w systemie który jest destrukcyjny dla zasobów przyrody, potrzebne jest wpływanie na proces decyzyjny społeczeństwa- pole do popisu dla NGOsów. Nie kupujemy jeśli nie poddaliśmy naszej decyzji konsumenckiej wewnętrznej krytyce. Jeżeli już musimy to może zamiast kupna na przykład nowego samochodu warto przez następne 8 lat zwiedzać Tybel albo Boliwię a dla odmiany dorzecze amazonki? Fabryka nie wyprodukuje samochodu, plemiona Indian rozwiną swoją lokalną Forest Tourism a my na pewno nie będziemy czuli się oszukani, za to wewnętrznie bogatsi. A i wnukom będzie co opowiadać gdy już Święty Mikołaj rozda prezenty na gwiazdkę. Przecież taki wybór jest w zasięgu ręki wielu z Nas.
    AG
    http://www.youtube.com/watch?v=me04BWqr_Xo
    Minuta 7:20 filmu

    OdpowiedzUsuń
  3. PAN to dziwna instytucja, w 2010 Komitet Ochrony Przyrody PAN ostrzegał przed zagrożeniami związanymi z GMO, a w 2012 Prezydium PAN popiera stanowisko Wydziału Nauk Biologicznych i Rolniczych PAN, które wyraża prostacki entuzjazm dla GMO. Absurd, ależ nie, zwykła gra interesów. Nauka już dawno przestała szukać "prawdy", produkuje za to naukowe raporty i opinie na każdy temat. W kapitalizmie naukowcy, tak jak wszystko, są do kupienia, kwestia tylko kto i ile zapłaci.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba nie można uogólniać, że naukowcy są do kupienia. ja bym odróżnił "naukę", czyli to co przy różnych okazjach wygłaszają różni naukowcy, profesorowie itp. od tego, co jest dorobkiem naukowym, czyli publikacje w uznanych naukowych periodykach, w języku nauki, czyli angielskim, poddawane krytyce i opiniowaniu. Tam naprawdę trudno szerzyć brednie a pomyłki bywają szybko ujawniane, ale będąc profesorem specjalistą od średniowiecza w Chinach można palnąć cokolwiek na temat zmian klimatycznych a nasze media zaopatrzą wypowiedź tytułem "profesor powiedział". Tytuł i funkcja nie gwarantują mądrości w każdej dziedzinie czy w ogóle w życiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie wiedza jako owoc nauki nie powinna być z nią, jako pewnym społecznym przedsięwzięciem mylona. W praktyce bywa różnie, w skomercjalizowanym świecie praktyka kupowania, sprzedawania, mnożenia zysku nie oszczędziła żadnej sfery. "Psucie" nauki zaczęło się już dość dawno, po szczegóły odsyłam np. do książki Nauka skorumpowana
      W naukach biomedycznych te zjawiska są szczególnie jaskrawe. Stawka jest wysoka, zyski netto Monsanto za 2012 rok to 2.44 mld $, wzrost o 33% za ten rok. Mało kto w imię etyki, moralności oprze się takiej górze pieniędzy. Nie w tych czasach.

      Usuń
    2. no dobrze, ale jeżeli ktoś publikuje bzdurę to mu to ktoś inny, kto tej kasy nie wziął wypomni. Ja myślę, że problem jest z taką zaściankową nauką jak u nas, gdzie wielu naukowców nie istnieje poza swoim środowiskiem adoracji a zapytaj go o publikacje to wymieni dziesiątki ekspertyz na zlecenie.

      Usuń
    3. To nie takie proste, żeby wytknąć bzdurę trzeba powtórzyć badania. Ażeby powtórzyć trzeba mieć na nie kasę (sporą) i kosztowne zaplecze. Kółeczko "kasa wspiera kasę" się zamyka. Argumenty natury ogólnej są ignorowane, nie ma kontr-badań, nie ma problemu. Nie ma kasy, nie ma kontr-badań. Aż coś nie "pierdyknie", tak jak z pszczołami padającymi o neonikotynoidów firmy Syngenta, zakazanymi właśnie we Francji, a w Polsce spokojnie je można kupić. Nie ma to jak siła potrójnej ochrony :)

      Usuń
  5. Uczucie bycia lepszym, albo z innej gliny niż cała reszta przyrody, niedostrzeganie, że sami jesteśmy także dzikimi zwierzętami, które oddychają tym samym powietrzem i łażą pod tym samym słońcem co reszta gatunków, powoduje że czujemy się wyobcowani i oddzieleni od tej przyrody. A będąc tak wyobcowanym, samotnym i zagrożonym przez ten ,,świat na zewnątrz" jak można nie chcieć z powrotem stać się całym i potężnym dzięki próbom kontrolowania i władania tym światem.
    Każda jednak próba kontrolowania świata musi zakończyć się porażką. To tak jakbyśmy chcieli sami podnieść się do góry za kołnierz. Albo spotęgować ilość złota, pieniędzy i dobrobytu na planecie.
    JKusz

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane, pojawią się za jakiś czas – po akceptacji.