1 listopada 2011

Białowieski Park Narodowy – świątynia przyrody, czy warsztat pracy?


Temat tego postu został mi zasugerowany w jednym z mejli. Pomyślałem o tym dzisiaj, chodząc po obszarze ochrony ścisłej. Ciepła pogoda, kolory jesienne. Spotkanie z wilkiem (drugi raz w ciągu tygodnia!). I kiedy widziałem jak ucieka było mi przykro, że go wystraszyłem. Chodzenie po lesie zawsze jakoś niepokoi inne zwierzęta. To wielki skarb, że dla wielu ludzi puszcza, a szczególnie ten jej fragment jest traktowana jak świątynia. Bo park narodowy to także misja, nie tylko warsztat pracy i badań. Zachwycali się nią przecież najwybitniejsi ludzie kultury. Od niedawna Park korzysta z nowoczesnego sprzętu. Można podjechać elektrycznym pojazdem i podpinając piłę do akumulatora oczyścić drogę z powalonego drzewa. To wielka pomoc dla ludzi i "łagodny" środek techniczny dla przyrody. Byle nie za często i nie wszędzie. Na sąsiednim drzewie zobaczyłem opaskę wyznaczającą granicę powierzchni badawczej. Badania w BPN są z pewnością potrzebne. To jeden z głównych celów - funkcji tego parku. Turystyczna funkcja jest ograniczona do niewielkiej powierzchni. No, i jeszcze jest ta funkcja "duchowa", kulturowa. Jednak penetracja przez naukowców nie jest wcale taka mała, bo obszar parku jest bardzo niewielki. Wszystko zależy od pory roku i punktu odniesienia. Kiedyś miałem okazję chodzić po dwóch parkach w USA. Po jednym z nich wędrowałem z kolegą kilka dni! Przez obszar ochrony ścisłej BPN można przejść w 2 godziny. Wychodząc z jednej wsi, po kilku godzinach przejdziemy las i wyjdziemy przy innej. To maleńki skrawek lasu!!! Choć i on jest niestety dla niektórych samorządowców solą w oku, bo „drewno się tam marnuje”. Dla badaczy jest to przede wszystkim warsztat pracy. Dla ogromnej rzeszy Polaków jest to także świątynia przyrody. Obszar, jaki chcielibyśmy widzieć nietknięty ludzką ręką. Czy możemy pogodzić obie funkcje? Jak je pogodzić?
Po dziesięciu latach przemierzania tego kawałka przyrody puszczańskiej mam więcej pytań niż odpowiedzi. Blog to nie miejsce na artykuły, więc tylko skrótowo postaram się dzisiaj pokazać niektóre ślady działalności jakie widać w obszarze dziedzictwa ludzkości, jako temat refleksji. Pomijam tutaj dawne ślady po potażarniach, węglarniach, bartnictwie. Natomiast przypomnę jak bardzo brutalnie pocięto puszczę co kilometr drogami w połowie XIX wieku. Wiele z nich istnieje do dzisiaj i są konsekwentnie oczyszczane z upadłych drzew. Niektórzy goście pytają się dlaczego? Na tak niewielkim obszarze czy koniecznie trzeba utrzymywać liczne drogi, żeby łatwiej było dojechać do swojej powierzchni badawczej? Może można ograniczyć ilość utrzymywanych jako przejezdne dróg w obszarze ochrony ścisłej? Tak wyglądają slady po dawnych drogach, kiedy już się ich nie utrzymuje.
 Ten stary dąb rósł ogromny już wówczas kiedy wycinano trybę.
Dawne linie utrzymywane są przez malowanie czarnych pasów na drzewach. Słyszałem, że nie można tego zaniechać, bo niektóre powierzchnie są podwiązane do linii. Czas upływa i dzisiaj dobry GPS można kupić już znacznie taniej. Może więc zbliża się czas kiedy będzie można zaprzestać malowania linii? Tyle jest parków i rezerwatów gdzie nie ma linii oddziałowych..

Przez wiele lat nawet ten park narodowy był traktowany dość „brutalnie”, skoro nikomu nie przeszkadzało stawianie tam betonowych słupów.
tutaj trafiłem na dopiero co pozostawioną flaszeczkę i jakiś kawałek plastiku.. Praca w Rezerwacie w chłodne dni, a może wycieczka nieproszonych gości?  
Tradycja betonowych słupów trwała i po wojnie.
Nikt też nie widział niczego złego we wbijaniu w pnie drzew klamer stalowych, żeby na te drzewa wchodzić:
Plastikowe opaski, łatwe do zdjęcia, są chyba najlepszym sposobem oznaczania granic, czy jednak trzeba z Puszczy robić magazyn taśm, czy nie można każdorazowo ich przynosić?


Kiedy pytałem o to, które ze śladów są nadal potrzebne, a które to pozostałości po zakończonych już badaniach, usłyszałem, że niestety, takiej wiedzy nikt nie ma. I tu jest problem, bo badacze niekoniecznie po sobie sprzątają. Oto co m.in. znajdowałem w rezerwacie. Tutaj pewnie trwają badania, ale można znaleźć i takie konstrukcje od lat porzucone;
 ten plastik kieruje do znaczków na drzewach...
ale znalazłem jego skrawki i walające się obok w lesie....
 ale tutaj już chyba dawno nic się nie bada...
Czasami trzeba jakoś zaznaczyć drzewa - są różne tradycje:

Kiedyś nikt nie uważał za niewskazane stawianie w Rezerwacie bud. Kilka z nich stoi do dzisiaj, choć od dawna nieużywane, zniszczone, ale nawet z metalowym łóżkiem w środku! (mój słowacki przyjaciel, który na ziemi, korzystając z maty i śpiwora, przespał w lasach 5000 nocy, prowadząc różne badania, już dawno mi mówił, ze naukowcy często boją się nocy i muszą sobie budować namioty a nawet chaty, żeby ich wilki nie zjadły). Jeden ze strażników wyjaśniał, że ktoś kiedyś badał sowy, całe 4 km od bramy do lasu! No tak, musiał do tego mieć „domek” w lesie J..




Rury kanalizacyjne z PCV wbite w grunt dla jakichś badań może i nadal służą tym badaniom, tylko dlaczego drewniane korki, którymi były przykryte już zmurszały i powpadały do środka a nowych nie ma? Może więc i badań już się nie prowadzi?
40 lat temu oznaczono kłody metalowymi tabliczkami. Znajduję teraz te tabliczki w miejscach, gdzie nie ma już śladu po kłodach. Zwykle leżą. Może trzeba opisać ich miejsca i dostarczyć do BSG, a może BSG lub BPN, skoro miał ich inwentaryzację – powinien je „odnowić” lub usunąć? Bo mogą stać się śmieciami.
Nie będę tu pokazywał wielu petów, słoiczków i innych śmieci zagubionych lub po prostu wyrzuconych (np. butelka po mineralnej włożona pod kłodę). Nie, nie jest tego dużo! Ale pokazuje, że nie każdy kto pracuje w tym „zakładzie pracy” traktuje go jako świątynię. Na pewno nie traktowali go (podobno dwaj) ornitolodzy, których ślady znaleźliśmy kilka lat temu z Tomkiem Niechodą i pokazuję je na zakończenie, jako swoistą ciekawostkę; 
 ten garnuszek to był chyba rekord "pomysłowości" owego "badacza"...
 biedak, musiał też przenocować, więc naznosił niezbędne sprzęty do środka rezerwatu...

Co z tego wynika? Zastanawiałem się, czy pokazywać taką garść przykładów, bo nie chodzi mi o czepianie się, lecz  o poruszenie tematu, którego nie za bardzo jest jak "ugryźć". Są przecież długoterminowe badania, są ślady mające już cechy "zabytków", są ewidentnie nieposprzątane "zguby". Nie jestem pewien, czy np. rozbiórka i wywożenie rozpadających się bud nie spowodowało by większych szkód niż zostawienie ich w spokoju. Ale może odnajdą się właściciele niektórych "zgub"? Widziałem w Internecie pracę meteorologiczna, którą bym wiązał ze śmieciami w pobliżu jednej z bud. Czyli autor i instytucja nadal funkcjonują. Myślę też, że warto przy różnych okazjach, także na stronach parkowych, przypominać, ze to nie jest zwykły warsztat pracy. Pozostawiane ślady wskazują, że dla wielu badaczy nie różni się on niczym od hali fabrycznej, w dodatku takiej, gdzie śmieci rzuca się na podłogę... 

33 komentarze:

  1. może zapytać tak: czy świątynia może być zwykłym warsztatem pracy? Pewnie nie każda praca pasuje do świątyni. Przerabiano świątynie na magazyny, hotele i jeszcze gorsze rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja głupi myślałem że to jedyna część Puszczy wolna od śmieci, czyli jest to samo co wszędzie tyle że może w mniejszym stopniu.
    No nie ładnie państwo naukowcy !!!
    A wystarczy zebrać ich wszystkich do kupy i niech sprzątają .

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedyne co usprawiedliwiam z tych śmieci to ta flaszka po wódce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Te łóżko w gospodarczej części długo by nie postało, aluminium chyba po 5 zet teraz na złomie stoi:)) ten garnuszek też. Reszta bezużyteczna.

    OdpowiedzUsuń
  5. ten ornitolog od łóżka to teraz oprowadza wycieczki po parku. Ciekawe co im opowiada?

    OdpowiedzUsuń
  6. Cecilia Cacciatori2 listopada 2011 00:17

    Dla mnie to nie nowy spektakl. W tych latach ja też wiele razy znalazłam tu i ówdzie w Rezerwacie rozmaite śmieci naukowców. Zbierałam reklamówki, butelki plastikowe, resztki taśm i etykiet, nawet talerze! Mam wrażenie że naukowcy którzy prowadzają badania w Rezerwacie nie mają świadomości o tym, gdzie bywają. Albo brakuje ich wrażliwośc...albo po prostu to zaniedbanie wynikające z arogancji.
    Według nauki trzeba posiadać wyczerpującą wiedzę o pewnej predmiocie, żeby zrozumieć i uznawać jego wartość i go, eventualnie, chronić. Z tym usprawiedliwieniem (zupełnie nieuzasadnionym)naukowcy czują się upoważnioni do wykonania działań często naruszających takie wartościowy i delikatny ekosystemy, które oni badają właśnie żeby (z tego co mówią) pokazać ich wyjątkowy charakter. Taka jest arogancja większości naukowców,że naprawdę są przekonani o tym, że ich badania są niezbędne dla podejmowania słusznych decyzji o sprawach ochrony środowiska, i że z tego powodu, "małe" szkode, przez ich spowodowane, są całkowicie usprawiedliwione. Ale niestety dla nich, tak nie jest. Zostawienie śmieci w Rezerwacie po zakończeniu badaniań, jak i prowadzanie te same badania napełniając go etykietami, taśmami, naklejkami, rurami plastykowymi, przedmiotami metalowymi oraz, to co dla mnie najbarziej oburzające, zdzierając skórę z drzew, i malowując je dużymi, "widocznymi" numerami, gdy te drewa to tutaj cudowne zabytki przyrody, które powinny być warte przynajmniej szacunku, i to wszystko w REZERWACIE ŚCISŁEJ, to nie tylko nie jest usprawiedliwione, ale też nie dopuszczalne. Rezerwat Scisły to nie teren badawczy do nieograniczonej dysposycji naukowców...to nie jego "przeznaczenie". Trzeba byłoby przypominać tymi fachowcom, że Parki Narodowy nie zostali utworzoni żeby oni mogli prowadzać w nich badania, zostali utworzoni aby chronić przyrodę i jeśłi naukowcy postępują w taki sposób, że nie pokazują żadnego szacunku dla miejsca w którym mają HONOR i PRZYWILEJ bywać i pracować, i ich badania powodują śmiecenie ekosistemów ogromnej wartóści nie tylko naukowej, ale też estetycznej sensu lato, więc te badania powinne przestać albo przynajmniej zostać ograniczone. Nikomu nie wolno zmienić stary, majestatyczny fragment lasu w wysypisko w imieniu nauki...tego innego idolu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny temat! Obszar Ochrony Ścisłej może zaszokować: wypielęgnowane tryby gdzie można spokojnie wjechać samochodem, w zasięgu wzroku masa drzew z numeracją na korze, kilka rodzajów słupków (betonowe, żelazne, mniejsze, większe). Spacer po OOŚ przypomina przechadzkę po miejskim parku, nie jest to niestety w pełni dziki obszar.
    Chciałbym poruszyć jeszcze jedną sprawę, a mianowicie presję człowieka na BPN. Niedawno byłem w Obrębie Ochronnym Hwoźna i pomimo że był to zwykły roboczy dzień spotkałem strażników parku, którzy pilnowali robotników przy pracy, kilkuosobowy busik przy wejściu do OOŚ, jakiegoś faceta co samochodem ganiał po parku, straż graniczną, robotników leśnych itd. Na wilczym szlaku ruch był jak na Morskie Oko – paranoja. W Puszczach Knyszyńskiej i Augustowskiej można całymi dniami chodzić i nie spotkać człowieka, a wręcz jego spotkanie graniczy z cudem. Jak tak dalej pójdzie BPN nie będzie różnił się od Tatr pod względem natężenia ruchu turystycznego.

    OdpowiedzUsuń
  8. a myślałem że samorządowcy źle widzą rozkładające się drewno na terenie LP, a w BPN to im raczej nie przeszkadza

    autor posta sugeruje jednak, że rozkładające się drewno na terenie ochrony ścisłej BPN- też bulwersuje samorządowców

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo chcę uniknąć przy tym temacie osobistych urazów i w ogóle wycieczek personalnych czy instytucjonalnych, do czego ludzie mają skłonność. Niektórzy myśla, że najlepiej o niczym nie mówić, wtedy wszystko jest dobrze i każdy robi swoje. OK, wierzę jednak, że można rozmawiać o naszym wspólnym bogactwie jakim jest BPN bez obrażania siebie i innych i bez ukrywania i przemilczania tego, co niewygodne, nawet jeśli nie wszystko jest jak należy (a wszędzie jest coś co można poprawić). Co do samorządowców, to to akurat nie jest temat posta. Wspomniałem, że niektórym to się nie podoba, bo osobiście usłyszałem taką opinię z ust samorządowca. Są powody, że tak to widzi, ale to nie temat na ten post, tylko zwrócenie uwagi, że nawet hierarchia i grupy wartości mogą być dla różnych ludzi różne nawet dla parku narodowego. Dla nas pytanie jest, jak to uporządkować, jak zmieniać postawy, które zmienić chcemy (?) A to wiąże się także z tym, co widzimy w BPN, lub co wymaga wyjaśnień, żeby nie było złych interpretacji. Założenie, że my wiemy i mamy rację może prowadzić do niezrozumienia przez innych i jest trochę aroganckie. Kiedyś przetoczyła się ciekawa dyskusja w The Ecologist o największych parkach narodowych. To nie tylko nasz problem. Róznica jest taka, że nasz park jest maleńki!

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo dobry artykuł Panie Korbelu. Ręcę opadają jak się oglada takie zdjęcia i uświadomi sobie, że naukowcy tak traktują najcenniejszy fragment Puszczy... Kiedyś słyszałem powiedzenie: ,,najgorszym wrogiem dla roślin są botanicy :-P Jak zobaczyłem co wyrabiają botanicy na jednej z wycieczek któregoś Zjazdu PTB to niestety utwierdziłem się w tym przekonaniu :-P
    Myśle, że przyrodę w strefie ochrony ścisłej trzeba badać. Takich warunków jak tam nie ma w wielu miejscach w Polsce. Tylko powinien obowiązywać warunej jak najmniejszej ingerencji w badany obszar. Zamiast betonowych słupków wystarczyłyby chyba dębowe, czyż nie? Jak ktoś o nich zapomni to przyroda sama sobie je zagospodaruje ;-) Zamiast zdzierać korę z pomnikowych drzew przybić albo przykleić małą etykietkę z numerem powierzchni itp, najlepiej wykonaną z drewna, którą po latach można wymienić na nowszą.... Piezometry są potrzebne żeby badać wahania poziomu wody w Puszczy w ciągu lat. Tylko, że czemu nie ma śladów ich używania w latach ostatnich? Poza tym czy trzeba je instalować w strefie ochrony ścisłej? Jakby to zależało ode mnie to nie wpuszczał bym silnikowych pojazdów dwu i czterokołowych w strefę ochrony ścisłej!!!! Przecież to nie jest duży obszar a jak coś cieżkiego to można przenieść z pomocą kolegi czyż nie?

    Ja wykonywałem zdjęcia fitosocjologiczne w pewnym cennym przyrodniczo (na miarę parku narodowego) kompleksie leśnym w Polsce. Chcąc oznaczyć takiemiejsca by ewentualnie móc powrócić do nich po paru latach to znaczyłem je sosnowymi kołkami. Niestety powierzchni było zbyt dużo by dla niej samemu robić i wozić takie kołki. W rodzinie śmiali się, że wożę drzewo do lasu :-))))))) W końcu zdecydowałem się zaznaczać granicę poeierzchni patykami i gałązkami znajdowanymi obok albo w po drodze. Fakt, że nie rzucają się w oczy, zbytnio nie szpecą. A co niektóre to nieźle trzymają się, pomimo, że wbiłem je (zwłaszcza sosnowe kołki) już w 2008 i 2007 roku :-) Jakbym zpomniał o tych powierzchniach to przyroda sobie zagospodaruje moje ,,znaki graniczne" :-)
    Pozdrawiam!!!!
    eko
    P.S. Ostatnio podczas wykonywania badań kolega zwierzył mi się, że wie, iż niektórzy naukowcy podczas zakopywania z powrotem gleby/torfu po wykonanej uprzednio odkrywce glebowej wrzucali w dołek np. puszki po piwie itp :-P :-P :-P
    Nic tylko im uszy rwać!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Pasjonujący artykuł a komentarze nadto wciągające
    Śmieci w puszczy, jak i w innych lasach są - należy posprzątać. Śmieci naukowe, czyli aparatura lub sprzęt już nieużywany, także należy posprzątać. Autor artykułu pisze o świątyni przyrody - czy obowiązująca powszechnie teoria ewolucji z przyrody wyłącza człowieka? W obecnym czasie człowiek jest ostatnim elementem darwinowskiego drzewa i tak, jak inne gatunki oddziałuje na całokształt. Puszcza Białowieska także powstała dzięki człowiekowi (lub przez niego). To wyjaśnia zaś problematykę istnienia przyrody w ogóle. Nawet niepełna, bez człowieka, natura posiada konkretny cel – taki sam jak człowiek – kierunkowe zmiany prowadzące do optymalizacji życia (przeżycia i rozwoju roślin, zwierząt czy człowieka). Tylko od punktu widzenia zależy, czy czterdziestoletni grab, skazany na śmierć przez powalony stary dąb będzie szkodą czy zaletą w opozycji do obojętnego znakowania drzewa farbą czarną (białą). Sprawy przedstawione w tym artykule, choć niebanalne, są proste do rozwiązania.

    OdpowiedzUsuń
  12. I to się do prasy nadaje , np. do Wyborczej !!

    OdpowiedzUsuń
  13. Anonim z 2 listopada i godziny 12:44 napisał, iż Puszcza Białowieska powstała dzięki człowiekowi. Hmmm można prosić o wyjaśnienie tej tezy? Jak Homo sapiens pomógł powstać lasowi o nazwie Puszcza Białowieska? Mi przychodzi pomysł - że poprzez wyodrębnienie granic Puszczy przez wycinkę lasów pozostał niewyrąbany kompleks leśny który nazwano Puszcza Białowieska. W tym przypadku chodziłoby o o wyodrębnienie się Puszczy a nie o powstanie...
    Innych pomysłów nie mam....
    eko
    eko

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonim zapewne miał na myśli to że człowiek przyczynił się do rozgłosu Puszczy, w dobrym lub złym charakterze :)...i tak "powstała" Puszcza.

    OdpowiedzUsuń
  15. Sz. P. Stormbringer i eko
    Odsyłam do lektury np. „Historia pożarów w Puszczy Białowieskiej” czy zwykłej historii Puszczy Białowieskiej (np. I Wojna Światowa, czy wcześniej XV wiek królów). Trudno tam przeoczyć rolę człowieka w jej powstawaniu (kształtowaniu - budowie). Dziś sam rezerwat, bez istotnej działalności człowieka, ma zaledwie 79 lat. O pierwotnej puszczy (rezerwacie) jako świątyni przyrody będzie można mówić za 300 lat (lub 600 lub jeszcze później).

    OdpowiedzUsuń
  16. Co nie zmienia faktu, że nadal jest to najlepiej zachowany kawałek lasu na niżu europejskim.
    Byłby to większy kawałek, niestety w pozostałej części leśnicy nadal "kształtują" Puszczę.

    OdpowiedzUsuń
  17. Eko, w sprawie Puszczy korzystaj dogłębniej z materiałów nie tylko na tym forum. Otóż Puszczę wyodrębniono na tyle dawno, że była jeszcze otoczona wianuszkiem innych Puszcz i pierwotnie nie koniecznie nazywała się Białowieska. Konieczność uregulowania przez hospodara wchodów i korzystania z lasów w jego pieczy wymusiła wyznaczanie granic, określanie miejsc do użytkowania itpd. Tak, że o ile na ukształtowanie się samego lasu u jego zarania człowiek nie miał specjalnego wpływu o tyle na wyznaczenie jego granic i nazwanie - to i owszem, czyli jak pisze O. Hedeman - z punktu widzenia historii Puszcza interesuje nas w kontekście bytowania na tych ziemiach człowieka.

    A co do meritum, czyli śmieci. Można wyszperać w archiwach Białowieskiego Parku Narodowego oraz kilku czasopism naukowych i popularno-naukowych szereg informacji i artykułów na temat zaśmiecenia Rezerwatu Ścisłego głównie przez osoby wykonujące badania, a może poprawniej i częściej - laborantów. Były to publikacje z lat 70-tych, 80-tych XX w. (to za mojej pamięci). Były również artykuły o słyszalnym w najodleglejszych zakątkach hałasach (w tym powodowanych przez pociągi). Ale również i autorzy tych publikacji nie byli wolni od grzechu - metodyka ich badań wymuszała stosowanie wielobarwnych pojemników chwytnych i oznakowań (używali do tego namiętnie tworzywa sztuczne). To na potrzeby badaczy w latach 80-tych żołnierze wówczas LWP wtargali setki betonowych słupków w celu zagęszczenia oznakowania terenu. Gdy zaproponowałem, by posługiwać się metodami geodezyjnymi - światli naukowcy orzekli, że jest to zbyt czasochłonne (niestety nie mieliśmy wówczas do dyspozycji GPS). W połowie lat 80-tych zaproponowałem, by jako reperów stałych powierzchni używać małych metalowych elementów zakopywanych w ziemi i odszukiwanych przy pomocy detektorów metalu (też był sprzeciw - choć w tym czasie do trwałego oznakowania powierzchni badawczych wniesiono dziesiątki kilogramów aluminiowych i betonowych słupków). Sam wyniosłem z RŚ BPN wiele kilogramów metalowego złomu z podstaw, wsporników aparatury badawczej, choć z drugiej strony korzystałem z klamer wbitych w niektóre drzewa, by wchodzić na nie (wcześniej korzystali z nich badacze m.in. przy poznawaniu zjawisk mikroklimatycznych w tym lesie). Ich wyjmowanie było niecelowe.
    Jest odwiecznym problemem zarządcy terenu wymuszenie na badaczach, turystach uprzątanie po sobie miejsc przebywania. Mimo, że nasze towarzystwa turystyczne od zarania swojej działalności promują zasadę by pozostawić po sobie miejsce czyste i schludne, by inni mogli bez wstrętu je zwiedzić - nasza - chyba narodowa - przywara (może duma) nie pozwala nam zniżyć się do poziomu sprzątacza (nawet po sobie).

    Andrzej Antczak

    OdpowiedzUsuń
  18. Te "wyrzynki" i "odwierty"
    http://www.ibles.pl/w-prasie-o-ibl-1/las-polski/2011-rok/kronika-ogniem-pisana.pdf
    dzięki którym można sprawdzać wpływ pożarów na rozwój słojów na przykład w XVI wieku w rozpoczętych badaniach są możliwe dzięki BRAKOWI WPŁYWU CZŁOWIEKA. Gdyby wpływ człowieka była w Puszczy Białowieskiej taki jak w innych lasach, nie byłoby obiektów do badania, czyli drzew.
    To jest HISTORIA WANDALIZMU LUDZKIEGO ZAPISANA PRZEZ PIERWOTNĄ PRZYRODĘ.
    Żeby tylko "wyrzynki" i "odwierty" nie zaszkodziły przyrodzie.

    Bardzo wyraźne ślady pożarów można znaleźć na jeszcze starszych sekwojach wieczniezielonych
    Muir Woods
    i mamutowcach. Jak drzewo nie jest ścinane przez setki a nawet tysiące lat to historia zapisuje się.

    OdpowiedzUsuń
  19. "Sz. P. Stormbringer i eko
    Odsyłam do lektury np. „Historia pożarów w Puszczy Białowieskiej” czy zwykłej historii Puszczy Białowieskiej (np. I Wojna Światowa, czy wcześniej XV wiek królów). Trudno tam przeoczyć rolę człowieka w jej powstawaniu (kształtowaniu - budowie). Dziś sam rezerwat, bez istotnej działalności człowieka, ma zaledwie 79 lat. O pierwotnej puszczy (rezerwacie) jako świątyni przyrody będzie można mówić za 300 lat (lub 600 lub jeszcze później). "
    Trochę znam historię Puszczy i tych terenów ale dzięki za lekturę , można gdzieś ją dostać?
    To nie szyderstwo , po prostu zainteresowało mnie to.

    OdpowiedzUsuń
  20. Książek czy literatury w ogóle dotyczącej puszczy najlepiej szukać w bibliotekach. Co do pierwotnej puszczy - jak pisałem wyżej - czy w XIX wieku, czy w XVI czy jeszcze wcześniej.... człowiek od neolitu był w puszczy. Dawniej nie tak mocno ją eksploatował jak podczas I WŚ czy latach 20. XX wieku. Jednak użycie "pierwotnego" pojęcia odnośnie ekosystemu regenerującego po stosunkowo niedawnych (dla lasu) wydarzeniach jest w moim pojęciu nadużyciem. Same słowa na niewiele się zdadzą. Potrzeba konkretnych badań, wyników: liczby gatunków flory, fauny, badań glebowych, uwzględnienia zmian klimatu, konfrontacji tych wyników z innymi, podobnymi obiektami tej strefy klimatycznej. Wtedy można bezstronnie ocenić, czy nasza puszcza w obecnym kształcie jest pierwotna, czy rzeczywiście taka, jaką ją widzimy powstała zupełnie (niezupełnie) bez człowieka i czy choćby jest na etapie "równowagi" czy dalszej ewolucji. Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  21. O masz , w bibliotece...nie mam czasu niestety :))

    OdpowiedzUsuń
  22. Fajnie te zarośnięte drogi wyglądają, tzn fajnie bo już mocno zarosły :) Autorowi marzy się puszcza bez śladów cywilizacji, tez mam takie zboczenie, kawałek terenu bez śladów ingerencji człowieka :) Tak się tylko zastanawiam czy jednak ewentualny dojazd w przypadku pożaru nie jest ważniejszy.

    OdpowiedzUsuń
  23. Dzięki wszystkim za ciekawe komentarze. Możemy więc normalnie dyskutować! Bardzo się cieszę.
    "O pierwotnej puszczy (rezerwacie) jako świątyni przyrody będzie można mówić za 300 lat (lub 600 lub jeszcze później)". To niedobry kierunek myślenia, bo to spór o słowa. Jaki jest desygnat "pierwotny las"? Jest dużo różnych definicji! Możemy powiedzieć, że w ogóle nie ma już pierwotnej przyrody na Ziemi, skoro topnieją lody na Północy z powodu naszej działalności, a może nie ma i w kosmosie, skoro fale radiowe i telewizyjne trwają w nim wiecznie. Ktoś tu już pisał, że w paru krajach europejskich termin "pierwotny las" oznacza las gdzie od 15 lat nie prowadzi się gospodarki. Leśnicy i zarządcy parku narodowego w Niemczech reklamują go jako jedyny pierwotny las między oceanem a Uralem, bo nie gospodaruje się tam od niedawna. BPN na pewno jest lasem wyjątkowym, bardziej niż ten bawarski, i nie widzę celu, żeby udowadniać, że przecież pierwotny nie jest. Pewnie najlepiej mówić o cechach pierwotnych, ale to tylko słowa. Jest tak różny od lasów gospodarczych, że każde określenie go wyróżniające z reszty lasów ma sens. Dla mnie zasługuje na miano świątyni. Świątynia to zadanie dla nas a nie dla budowli. A skąd te 300 czy 600 lat? Jeśli cywilizacja przetrwa, to jej wpływ wówczas będzie może znacznie większy niż dzisiaj. Czy aby czosnek niedźwiedzi w Puszczy nie jest efektem rozwoju cywilizacji? A może i inne gatunki? Wydaje mi się, że nigdy nie posiądziemy wiedzy o świecie przyrody, ale możemy się cieszyć podziwianiem jej procesów tam, gdzie człowiek minimalnie ingeruje lub nie ingeruje wcale. I taki jest właśnie BPN. Parki narodowe są oczywiście odbiciem ludzkich tęsknot - za dziką przyroda bez naszej ingerencji. Powstawały nie z naukowych a psychologicznych i artystycznych powodów. Pierwotność i tak wróci po uderzeniu asteroidy albo przejścia Słońca w supernową. Mit, że za kilkaset lat dopiero będzie tu pierwotna przyroda jest pozbawiony sensu. Ona jest od razu kiedy przestajemy nią zarządzać. Wybór dotyczący dzikiej przyrody to nasz wewnętrzny problem. A poza tym warto posprzątać Rezerwat! Na ile mogę, obiecuję pomoc.

    OdpowiedzUsuń
  24. czy jednak ewentualny dojazd w przypadku pożaru nie jest ważniejszy.
    - po pierwsze grądy i olsy się nie palą
    - po drugie pożar w pierwotnym lesie jest procesem naturalnym
    - po trzecie pożary lasu gasi się z powietrza a nie jeżdżąc po grząskim terenie samochodami, na pewno nie po drogach jakie są w rezerwacie.
    I tyle w tej sprawie

    OdpowiedzUsuń
  25. Witam,
    Kontynuując wątek świątyni przyrody, oczywiste jest, że samo słowo pierwotna nie oddaje istoty rzeczy. Tu się z Panem zgadzam; chodzi raczej o las po prostu pozbawiony ingerencji człowieka; chodzi o wyeliminowanie bezpośredniego jego wpływu. Rezerwat ścisły w BPN taki właśnie jest, tyle, że od niespełna 80. lat. To, o czym Pan pisze (klimat, supernowa, meteoryt itd.) jest moim zdaniem przyczynkiem do kierunkowych zmian całej przyrody na Ziemi. Stąd (w mniejszej skali) wspomniany czosnek , stąd np. zanik turówki w rez. ścisłym czy znaczny rozwój graba. Jednak te elementy ewolucji lasu, ewolucji puszczy są procesem naturalnym. 80 lat ochrony ścisłej to raczej za mało, aby stwierdzić, że taka puszcza, jaką ją widzimy teraz, jest odzwierciedleniem lasu bez istotnego wpływu człowieka. Natomiast po 2-3 generacjach lasu (drzewostanu), albo jeszcze później nasza puszcza, pozbawiona jakiejkolwiek działalności człowieka (piszę o rez. ścisłym), takim odzwierciedleniem się stanie. Od razu....... ? Raczej nie. Potrzeba czasu. Dla lasu – bardzo dużo czasu.

    OdpowiedzUsuń
  26. Naturalny proces, owszem, ale cóż nam z tego procesu naturalnego jak cały rezerwat ścisły pójdzie z dymem :)

    OdpowiedzUsuń
  27. w ogóle to odpukać, co to ja za czarne wizje snuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. cały rezerwat z dymem nie pójdzie, nie ma obawy. Tam przeważa grąd, są olsy, a bory tylko fragmentarycznie. Nie ma żadnego zagrożenia pożarem.

    OdpowiedzUsuń
  29. My tu gadu gadu o parku narodowym a tymczasem leśniczy ds łowieckich z Nadleśnictwa Białowieża zamontował w rezerwatach lizawki i strzela na granicy rezerwatu dla hecy

    http://pracownia.org.pl/dzikie-zycie-numery-archiwalne,2312,article,5403

    I co na to Pan Antczak? Manipulacja? Prowokacja? Fotomontaż?

    OdpowiedzUsuń
  30. no i było miło ale się skończyło ....

    OdpowiedzUsuń
  31. Proszę o wskazanie kiedy odbywało się polowanie na granicy rezerwatu. Osobiście sprawdzę całą dokumentację polowań. Co oznacza sformułowanie "i strzela na granicy rezerwatu dla hecy", bo to, że w cytowanym artykule coś takiego napisano, to zbyt mało na dowodzenie takiego postępowania. Nadto sam tekst jest przykładem świadomego niedoinformowywania czytelnika w kwestiach, które porusza. Przypisy prawne są cytowane w takim zakresie, który ma potwierdzić w prosty sposób założoną tezę. Powołuje się na korespondencję z Ministerstwa, choć również w niepełnym wymiarze. Ale to już zmartwienie osób, które uważają, że wszystko wiedzą najlepiej i najlepiej interpretują otaczający ich świat. A jeśli fakty są nieco inne - to tym gorzej dla faktów - jak głosi jedna z sentencji wykorzystywanych przez różne dyktatury.

    Co do lizawek ustawianych w Puszczy Białowieskiej, to są to oczywiście urządzenia łowieckie (wg języka zawodowego leśników i myśliwych). Ustawia się jest w miarę możliwości w regularnych odstępach w całym lesie, a ich podstawowym zadaniem jest dostarczenie wszystkim zwierzętom, zwłaszcza ssakom, mikroelementów. Dzięki temu maleją ewidentnie uszkodzenia sadzonek, drzewek i całkiem dużych drzew powodowane przez duże ssaki roślinożerne. Dzięki temu istnieje możliwość w coraz większym zakresie (przy zastosowaniu również innych metod ochrony) ograniczenia grodzenia odnowień i likwidacji starych ogrodzeń (nie ma potrzeby ich remontowania przez dziesiątki lat). Natomiast nazywanie miejsca dokarmiania zwierząt w lesie nazywanie nęciskiem jest co najmniej nadużyciem. Szkoda, że taki przyrodnik jak Adam Bohdan raczy nie pamiętać, że zwierzęta są dość konserwatywne w swoich zwyczajach. Doświadczenie wielu zoologów parających się tematyką łowiecką wskazało już w 1995 roku na konieczność utrzymania tradycyjnych miejsc dokarmiania - zwłaszcza w związku z koniecznością minimalizowania tej procedury - z uwagi na przyzwyczajenia zwierząt. W literaturze są dane o miejscach dokarmiania zwierząt, zwłaszcza żubrów w określonych miejscach w Puszczy (miejsca te z pewnością "wyznaczyła człowiekowi sama natura"). I co się stało w końcu lat 50-tych, gdy na wolność wróciły żubry po blisko 40 latach nieobecności. Ano zaczęły "wracać" do miejsc, w których dokarmiano ich przodków.
    Mając taką i inną wiedzę, skrajna nieodpowiedzialnością byłoby eliminowanie w radykalny sposób z rezerwatów przyrody miejsc, w których zwierzyna zimą może znaleźć pokarm (teraz gdy ogranicza się wycinanie drzew nie mają one gałązek z wierzchołków i kory z koron drzew, a zarazem zmniejsza się powierzchnia odnowień - czyli maleje radykalnie bogaty w białko i cukry żer pędowy młodego pokolenia lasy, rosnącego na otwartych powierzchniach ma to istotne znaczenie dla zwierzyny - zresztą pisała o tym dawno, dawno temu prof. Simona Kossak porównując sytuację zwierząt w RŚ BPN i poza nim).
    Trzeba jednak chcieć czytać i myśleć a nie bawić się w wyrocznie.

    A anonimowi z 3.11.2011, 21:57 proponuję postudiować przy okazji słowniki języka polskiego, wyrazów obcych, synonimów i parę innych. Może zrozumie co pisze.

    Andrzej Atczak

    OdpowiedzUsuń
  32. ha ha ha

    dokumentacja polowań ma wskazać nieprawidłowości?
    świetny żart
    tylko idiota popełniając wykroczenie wpisałby tam prawdziwe informacje

    OdpowiedzUsuń
  33. Czyli Pańskim zdaniem żubry dziedziczą informacje o miejscach dokarmiania przodków?
    Interesujące...
    Będę wdzięczny za podesłanie publikacji na ten temat.
    I jeszcze proszę o wyjaśnienie - dlaczego lizawki niemal zawsze umiejscowione są kilka m od drogi i praktycznie przy każdej ambonie.
    Rozumiem, że chodzi o ułatwienie myśliwym obserwacji jeleni pozyskujących sól?

    AB

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane, pojawią się za jakiś czas – po akceptacji.