7 maja 2008

Straszenie kornikiem i "pozarządowa" organizacja Lasów Państwowych

Pod koniec kwietnia Urząd Wojewódzki w Białymstoku ustosunkował się do wniosku leśników o wycięcie w rezerwatach Puszczy Białowieskiej świerków zasiedlonych przez kornika. Tym razem organ wydający decyzję nie znalazł podstaw uzasadniających wycięcie wielu świerków w rezerwatach. Tego samego dnia (w myśl powiedzenia "Bogu świeczkę a diabłu ogarek") wydal także dwie inne decyzje zezwalające na usuwanie drzew z innych rezerwatów.
W lokalnym dodatku Kuriera Porannego „Kurierze Hajnowskim” ukazał się artykuł „Czy puszczę zjedzą korniki”, w którym leśnicy straszą, że korniki zjedzą puszczę i głoszą nieprawdę, iż w rezerwacie Wysokie Bagno nie ma już świerka. Andrzej Nowak – inżynier nadzoru w nadleśnictwie z Hajnówki będący zarazem przewodniczącym lokalnego pozarządowej organizacji „Polskie Towarzystwo Leśne” (PTL jest przybudówką LP w postaci tzw. organizacji pozarządowej, której oddziały/koła mieszczą się przeważnie w nadleśnictwach a sami leśnicy stanowią jej trzon, by móc powoływać się na przychylne LP opinie ... organizacji pozarządowej) głosi w tym artykule, że innego zdania od leśników jest tylko „garstka uczonych głoszących rewolucyjne, nie mające żadnego uzasadnienia naukowego opinie”.
Ponieważ tego rodzaju argumentacja co jakiś czas pojawia się w popularnych mediach, zachęcamy do przeczytania merytorycznej odpowiedzi i wyjaśnienia problemu kornika drukarza w Puszczy Białowieskiej, jaka ukazała się 6 maja w tymże Kurierze Hajnowskim i jest trudno dostępna w przeciwieństwie do peanów na cześć eksterminacji kornika

Kurier Hajnowski, 6 maja 2008, str. 6
Nie straszcie nas kornikiem Śladem publikacji.

Temat kornika drukarza wciąż powraca w wypowiedziach na temat Puszczy Białowieskiej i ochrony przyrody. Niektóre z tych wypowiedzi dalekie są od obiektywizmu. Gatunek ten jest często demonizowany – niektórzy uważają, że może on zniszczyć wszystkie świerki, a nawet spowodować, że zginie cała Puszcza. To, oczywiście, nieprawda.

Prof. dr hab. Jerzy M. Gutowski

Od wielu lat zajmuję się badaniami nad tym gatunkiem, śledzę literaturę na ten temat, obserwuję konsekwencje jego działalności w lasach Polski. Wszystko to utwierdza mnie w przekonaniu, że kornik drukarz, jak i jakikolwiek inny z gatunków rodzimych, nie stanowi zagrożenia dla Puszczy Białowieskiej. Puszcza to las zbliżony do naturalnego, zróżnicowany gatunkowo i wiekowo, bogaty w różne, wzajemnie powiązane organizmy. Taki las nie boi się liczniejszego występowania kornika. Nawet jeżeli wskutek tego usychają poszczególne drzewa, to jest to coś zupełnie naturalnego, wpisanego w życie lasu. Zamierające drzewa zastępowane są natychmiast nowymi, które rozwijają się z siewek czekających tylko na pojawienie się luki w drzewostanie i światła, by wyrosnąć. Jeżeli leśnik chce mieć inny skład gatunkowy niż oferuje natura, sadzi w tym miejscu wybrane przez siebie drzewa.

Kornik drukarz w rezerwatach przyrody
Większość rezerwatów w Puszczy Białowieskiej została powołana do ochrony naturalnych fragmentów lasu, nie konkretnych gatunków roślin czy zwierząt. Do nich należy rez. „Wysokie Bagno”, którego celem jest zachowanie boru świerkowego torfowcowego, rzadkiego borealnego zbiorowiska, charakterystycznego dla tajgi syberyjskiej. Ta atrakcja turystyczna, chętnie oglądana przez odwiedzających Puszczę gości, według wypowiedzi przytoczonych w artykule na łamach Kuriera Hajnowskiego przed dwoma tygodniami, podobno już nie istnieje. Zachęcam czytelników do sprawdzenia tego osobiście, bowiem przez sam środek rezerwatu prowadzi ścieżka turystyczna, obiekt jest łatwo dostępny, bez konieczności zatrudniania przewodnika. Rezerwat ma się znakomicie. Owszem, na jego terenie znajdują się też obumarłe świerki w postaci pojedynczych drzew i gniazd, przeważnie sprzed kilku lat, ale większość obszaru porastają żywe świerki, sosny, olchy i inne drzewa. Ponadto wszędzie obserwuje się bujne naturalne odnowienie. Na jednym z większych gniazd pokornikowych młode świerki mają już po kilka metrów wysokości i niebawem będą dominowały w krajobrazie tego miejsca. Ewentualne usuwanie martwych drzew i sztuczne odnowienie zniszczyłoby ten unikatowy ekosystem, bowiem w takich sytuacjach, jak wskazuje doświadczenie, ginie wrażliwe zbiorowisko świerczyny na torfie, zastępuje je inny, pospolity typ lasu, i dopiero po 80-90 latach może powrócić naturalny dla tego miejsca bór świerkowo-sosnowy.

Obumierające drzewa w oczach turystów
Obumierające świerki, stały się „domem”, miejscem życia dla setek innych organizmów, w tym wielu zagrożonych wyginięciem w skali światowej. Takie drzewa wcale się nie „marnują”, jak sądzą niektórzy; są niezbędne przyrodzie. Przyroda potrzebna jest ludziom, by mogli w ogóle istnieć, ale też mieszkańcom Puszczy Białowieskiej, by chcieli tu przyjeżdżać turyści. Turystyka ekologiczna i edukacja przyrodnicza, to jedyne liczące się dziedziny gospodarki, które mogą dać szansę rozwoju naszemu regionowi. Jeżeli stawiamy w Puszczy na przyrodę, na jej ochronę (przecież każdy to podkreśla), to pozwólmy, chociaż w rezerwatach, na przebieg naturalnych procesów. Popatrzmy na nasze obszary chronione oczyma turystów. Przyjeżdżają tu, by zobaczyć prawdziwy las, a więc i obumarłe drzewa. Bez martwego drewna nie ma naturalnego lasu! Razi ich, gdy widzą pieńki po ściętych drzewach, zręby, stosy przygotowanego do wywózki surowca. Dziwi ich to zwłaszcza, gdy dzieje się to w rezerwatach przyrody powołanych do ochrony naturalnych zbiorowisk. W takim przypadku każda ingerencja w drzewostan zakłóca naturalne procesy, jest sprzeczna z ideą takiego rezerwatu i z kanonami ochrony przyrody.

Świerk nie jest gatunkiem zagrożonym
Istnienie świerka nie jest zagrożone w Puszczy, chociaż trzeba się pogodzić z mniejszym jego udziałem w drzewostanach w przyszłości. Jednak obecnie jest on jednym z najbardziej dynamicznych gatunków. Jako gatunek borealny (północny), wszędzie tam, gdzie ma odpowiednie warunki wykazuje ekspansywność i dobrze się odnawia. Przez długie lata sprzyjał mu też człowiek, preferując go w odnowieniach, sadząc nawet na nieodpowiednich dlań siedliskach, itp. Kornik, co prawda, znany jest biologom od 250 lat, ale występuje w świerczynach od tysięcy lat. Gdyby rzeczywiście zagrażał lasom, to by ich nie było zanim pojawiła się gospodarka leśna. Kornik drukarz zasiedla tylko stare drzewa, zwykle powyżej 60 lat, rzadko młodsze, a najmłodszego pokolenia nie atakuje w ogóle. Mając obecnie w wielu drzewostanach nadreprezentację świerka, który osiągnął wiek fizjologicznej dojrzałości, a nawet starości, nie dziwmy się, że procesy zamierania przybierają na sile. To jest nieuniknione. Trzeba przy tym pamiętać, że kornik drukarz tylko przyspiesza zamieranie, bowiem pierwotne czynniki osłabienia i obumierania drzew, obok starości, to zwykle susze, niewłaściwe melioracje itp. Nawet bez udziału tego chrząszcza drzewa te skazane byłyby na obumarcie. W ostatnim dwudziestoleciu obserwujemy szczególne nasilenie występowania okresów z niedoborem wilgoci i wysokimi temperaturami, co niekorzystnie wpływa na kondycję świerka, który ma bardzo płaski system korzeniowy. Trzeba wziąć również pod uwagę fakt globalnego ocieplania się klimatu, przez co świerk zaczyna się wycofywać na północ oraz zanika na żyźniejszych siedliskach, a jego miejsce zajmują gatunki liściaste. Jeżeli więc niektórzy próbują wytaczać działa przeciw kornikowi, to trzeba pamiętać, że walka z nim likwiduje tylko częściowo skutek, a nie przyczynę.

Poważne gremia naukowców są za ochroną
Chciałbym się jeszcze odnieść do twierdzenia jakoby zaprezentowane powyżej poglądy na rolę kornika drukarza i ochronę przyrody były odosobnione i w dodatku rewolucyjne. Jest to przekonanie błędne. To raczej patrzenie na las, jako drzewostan, próby gospodarowania w rezerwatach jak w zwykłych lasach gospodarczych itp., są coraz mniej popularne, nie nadążają nawet za nowoczesną sztuką leśną, nie mówiąc już o kanonach ochrony przyrody. By się o tym przekonać warto przyjrzeć się uchwałom gremiów naukowych zrzeszających po kilkudziesięciu najlepszych specjalistów od ochrony przyrody w Polsce – Komitetu Ochrony Przyrody PAN i Państwowej Rady Ochrony Przyrody. Ta druga wydała niedawno m.in. zbiór reguł postępowania w sprawie cięć w obszarach chronionych. Dobrze byłoby do nich sięgać zanim zacznie się postulować wyręby w rezerwatach i straszyć czytelników kornikiem.

Prof. dr hab. Jerzy M. Gutowski jest z wykształcenia leśnikiem (Wydział Leśny Akademii Rolniczej w Poznaniu). Zajmuje się naukowo entomologią i ochroną przyrody. Od wielu lat prowadzi badania nad owadami w Puszczy Białowieskiej i innych lasach Polski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze są moderowane, pojawią się za jakiś czas – po akceptacji.