Strony

27 kwietnia 2012

Głos Białowieży nt konfliktu samorządów z ...?



Rozdawana w Białowieży lokalna gazetka – nazwana „miesięcznikiem społeczności lokalnej”, zatytułowana  „Głos Białowieży” (dostępna także w internecie na stronie UrzęduGminy) przynosi dwa materiały poruszające konflikt wokół zmiany Ustawy o ochronie przyrody i powiększania parku. W pierwszym Samorządy są winne wszystkiemu? Demony Puszczy Białowieskiej autor Mateusz Gutowski wyraża opinię, że zwykłe wątpliwości miejscowych ludzi spotykają się ze „zmasowanym atakiem, bez żadnych zasad fair play”.  Dalej zarzuca drugiej stronie, której przypisuje tezę, że wszystkiemu winne są samorządy - „nielada cynizm”.  Swoją opinie wspiera na porozumieniu między rządem a gminami z roku 1996, w którym wg. autora zagwarantowano gminom: budowę kanalizacji sanitarnej, budowę wysypiska śmieci, gazyfikację w celu wyeliminowania dużych kotłowni, stację uzdatniania wody i oczyszczalnię ścieków dla wsi Pogorzelce, Teremiski i Budy, oraz sprzedaż drewna opałowego i budowlanego w pierwszej kolejności mieszkańcom gmin puszczańskim.
Dalej czytamy, że umowa nie została wypełniona.
Nawiasem, chętnie byśmy umieścili na blogu link to tej umowy lub jej fotokopię jeśli jest ona gdzieś dostępna, bo często słyszę powoływanie się na niespełnioną umowę, natomiast nigdzie nie widziałem dokumentu podpisanego przez strony.
Z artykułu można wnioskować, że tą drugą stroną atakującą w sposób zmasowany i bez zasad fair play a także cynicznie łamiącą obietnice są politycy i to różnych opcji. Bo środowiska ochroniarskie wielokrotnie domagały się tego samego, czego i gminy, np. zapewnienia drewna opałowego na rynek lokalny i z pewnością popierają budowę infrastruktury sanitarnej etc. Szkoda, że autor nie zauważył, że środowiska ochroniarskie dążące do zmiany zapisów w Ustawie wspierają zarazem projekt prawników z organizacji ClientEarth na rzecz zapewnienia modelu partycypacyjnego tworzenia i powiększania parków narodowych. Projekt przed rokiem już trafił do posłów, był omawiany także publicznie np. podczas publicznego czytania projektu zmiany w Ustawie i zamierzeniem środowisk ekologicznych jest, by jego rozwiązania towarzyszyły zmianie Ustawy, która obecnie jest niezgodna z polskim i europejskim prawem.
Obok artykułu zamieszczona jest rozmowa z wójtem Białowieży Albertem Litwinowiczem. Wójt, broniąc zapisu dającego prawo weta samorządom mówi tam m.in. „Pod rządami obecnej ustawy, gdy mamy tak ‘mocną’ pozycję zostaliśmy oszukani w roku 1996”. Pan wójt chyba się pomylił, chcąc wykazać, że nawet obecne zapisy ustawy nie gwarantują gminom prawa głosu, bo zapis dający prawo weta pojawił się dopiero w roku 2000! W następnych zdaniach wójt absolutnie się nie zgadza z tezą, że powiększenie parku narodowego przyczyni się do zwiększenia ruchu turystycznego, natomiast twierdzi, że dochody gminy spadną – „Wystarczy zajrzeć do ustawy o podatku leśnym”.  Ponieważ sprawa podatku leśnego (który zdaniem środowisk ochroniarskich bezwzględnie powinien być gminom zwracany!) wraca często, przypomnę, że w przypadku Gminy Białowieża, w ostatniej wersji projektu powiększenia parku chodziło o ok 200 tys czyli chyba mniej niż 1% rocznego budżetu gminy, tyle, ile wydaje się na jednorazową imprezę, podczas gdy proponowane rekompensaty wynosiły miliony PLN! W następnym zdaniu wójt słusznie zauważa: „My nie chcemy tu miliona turystów rocznie. Przecież zadeptana wtedy zostanie puszcza i Białowieża straci to, co ma najcenniejsze. Ewentualne zwiększenie liczby turystów musi być bardzo rozważnie i uważnie monitorowane i reglamentowane”. Problem w tym, że jednym ze skutków powiększenia BPN byłoby właśnie uatrakcyjnienie turystyczne obszarów leżących w pobliżu Hajnówki i innych miejscowości na obrzeżu lasu i sensowne strefowanie ruchu turystycznego, by nie kumulować go tylko w Białowieży i żeby wszyscy mieszkańcy na tym korzystali. Ale to już jest zagadnienie planowania przestrzennego i jednorodnego zarządzania obszarem a nie lokalnych, często konkurencyjnych interesów.
W tym samym numerze GB Katarzyna Winiarska kończy wzmiankę o projekcji filmu dokumentalnego Eunice Blavascunas zawieszonym pytaniem „Pytanie zadane w filmie przez autorkę Adamowi Wajrakowi i Nurii, na które żadne z nich nie odpowiedziało, wydaje się być kluczowe do rozwiązania konfliktu o puszczę: ‘Dlaczego Czarny Bocian nienawidzi ekologów?” (Czarny Bocian to miszkaniec wsi Budy).
JK 

13 komentarzy:

  1. głupie pytanie, a dlaczego ludzie palili czarownice? - bo mleko psuły krowom, a przez ekologów jest wszystko zło i wszystko jasne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Samorządowcom chciałbym przypomnieć, że kontrakt dla Puszczy, który zakładał zrealizowanie szeregu inwestycji (i z którego szereg inwestycji mimo wszystko zrealizowano) zakładał jedną, podstawową rzecz - że z jednej strony będą inwestycje, z drugiej zgoda samorządów na poszerzenie parku. Ale nie to z 1996 ale kolejne. Tymczasem zamiast zgody były jajka rzucane w ministra. No to skoro jedna strona się nie wywiązuje z umowy, to dlaczego miałby to robić rząd?

    OdpowiedzUsuń
  4. "zakładał jedną, podstawową rzecz - że z jednej strony będą inwestycje, z drugiej zgoda samorządów na poszerzenie parku. Ale nie to z 1996 ale kolejne."

    Nie bardzo rozumiem. Przciez "prawo weta" pojawilo sie
    dopiero w 2000 roku.

    Wiec jaka "zgode" wyrazac mogly do tego okresu samorzady ?


    Tu chyba chodzi o zupelnie inne sprawy ktore obie strony
    interpretuja jak im wygodniej ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie kolego, chodzi dokładnie o to samo, co w proponowanej teraz zmianie ustawy. To że weto zastępują konsultacje nie oznacza, że się nie rozmawia ze stronami zaiteresowanymi. Analogicznie było wtedy - to że gminy nie miały prawa weta nie oznaczało wcale, że rząd nie chciał uzyskać ich zgody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba chodzi o to, ze wyniki tych rozmow jedna
      strona moze po prostu olac. Brutalnie rzecz biorac.

      Dlaczego wlasciwie ekolodzy nie sa w stanie dazyc
      do rozwiazan, takich jak w przypadku PN Ujscie Warty,
      gdzie utworzenie Parku bylo lokala incjatywa
      miejscowych ?

      Czy ludzie na Podlasiu sa glupsi niz na zachodzie Polski
      czy tez raczej - "Teraz K..wa My" - podejscie ekologow ?

      Usuń
  6. No i co pan Gutowski powie na konfrontację jego pisania z umieszczonymi w nowym poscie faktami, czyli treścią porozumienia? Samorządowcy i p. Gutowski po prostu mieszają ludziom w głowach

    OdpowiedzUsuń
  7. "Czy ludzie na Podlasiu sa glupsi niz na zachodzie Polski
    czy tez raczej - "Teraz K..wa My" - podejscie ekologow ?"

    Sam sobie szczerze, porównując nawet poziom ekonomiczny wschodu i zachodu kraju, odpowiedz na to pytania.
    W przypadku Ujścia Warty fundamentalny jest jednak zupełnie inny czynnik. Tak nie ma Lasów Państwowych, więc nikt nie knuł, nie bruździł i nie podsrywał. Zapewniam cię, że gdyby w Puszczy Białowieskiej nie chodziło o tereny Lasów Państwowych kompromis między rządem a samorządami dało by się wypracować w rok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee tam lasy...
      Miejscowi w PN sa integrowani w dzialania ochronne -
      Swieto Krowy - i maja zupelnie inne podejscie.
      Gdyby nawiedzona Pracownia w tym paluchy
      maczala nie byloby tego Parku, tak jak nie ma poszerzenia
      PN Puszcza Bialowieska.

      Usuń
  8. Pieprzysz jak potłuczony, bo próby poszerzenia parku trwają od ostatniego poszerzenia, czyli od 1996 roku, kiedy tu Pracowni nie było. Każdy pretekst jest dobry, żeby usprawiedliwiać swoje aspołeczne nastawienie. Tu by wszyscy chętnie integrowali miejscowych w działania ochronne, ale oni tym nie są zaintyeresowani. Dla nich działania ochronne to kubiki i miejsce na ognisko, kiełbaskę i występy na Głuszcu

    OdpowiedzUsuń
  9. Dokładnie. Jak wyglądają działania ochronne wg. tych, co uważają się za głos miejscowych, to prezentowała opublikowana tu propozycja przejęcia poszerzenia przez samorządy. Swoją drogą to ciekawe, że autor się jej tak bardzo wstydził, że nie raczył się podpisać.

    OdpowiedzUsuń
  10. A jednak LP mocno manipulują ludźmi. No i ten mobbing leśno-myśliwski... Nawet główny konserwator (!!!) przyrody to były wicedyrektor GDLP. Ministrem (wice - także) się bywa, a członkiem braci leśnej jest się do samej śmierci. Czyjego więc interesu lepiej pilnować?...

    OdpowiedzUsuń
  11. zawsze się zastanawiam jak widząc jakieś zwierzę można chcieć mu odebrać życie - co to by mi dało? moim zdaniem trzeba zakazać polowań, przecież nie jest tak że jak nie będą zabijać zwierząt , to będą zabijać ludzi. regulacją stanu zwierzyny zajmą się drapieżniki(wilki, rysie, pumy-teraz prawie juz wytępione jak wiele innych gatunków), ale dla najbardziej zawziętych myśliwych można wprowadzić taki model jak w wędkarstwie 'catch and release' czyli strzał nabojem usypiającym , zdjęcie z "upolowanym" zwierzakiem i z powrotem go do lasu .Strzelby takie już istnieją, nie są wcale drogie przy cenach tradycyjnych sztucerów, a zasięg mają taki jak broń gładkolufowa. nie będziemy pierwsi, bo bodajże Holandia zakazała już polowań, ale pomyślmy ilu zwierzętom ocalimy życie i oszczędzimy cierpień . Z łowieckim pozdrowieniem dla naprawdę kochających przyrodę - Darz Bór

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane, pojawią się za jakiś czas – po akceptacji.