Przyglądam się hasłu dwóch polityków: „Razem możemy zrealizować to, co uważacie za najważniejsze dla Ziemi Hajnowskie. BEZ SPORÓW!” i różne myśli przychodzą mi do głowy. Na pozór jest to aż do bólu poprawne politycznie i koniunkturalnie hasło. Każdy powinien się pod nim podpisać. Nie przypisuję też autorom żadnych złych intencji. Prawdopodobnie tę samą myśl mogliby napisać przedstawiciele wszystkich ugrupowań politycznych.
Chodzi o pieniądze. Ale jednak... pieniądze to nie wszystko. W tle cały czas mam świadomość, że zasadniczym tematem jest tutaj Puszcza Białowieska. Najsłynniejszy las nizinny Europy, dziedzictwo ludzkości, dobro całej Unii, bo obszar Natura 2000 ze względu na siedliska i gatunki. Kiedy mówimy o bioróżnorodności, to myślimy o naturalnych lub mało zmienionych ekosystemach, z żyjącymi w nich gatunkami, z nieprzerwaną siecią powiązań i trwającymi od lat procesami, które powoli dopiero poznają naukowcy. To ogromne laboratorium, wymagające pokory i wiedzy specjalistów, by umieć je należycie odczytać. Zagrażamy jej od dawna, na różne sposoby. Począwszy od naszej arogancji i pychy, kiedy uważamy się za zarządców dziką przyroda, przez różne fałszywe, nienaukowe ideologie ustawiające człowieka na szczycie piramidy życia, po zwykłą zachłanność i głupotę niszcząc, eksploatując, dzieląc, fragmentując, używając do woli. O tym aspekcie ludzkiej natury opowiada "syndrom wspólnego pastwiska", na które ciągle ktoś chce wpuścić więcej swoich krów, choć pojemność ekologiczna jest już wyczerpana. Od czasów pierwszych raportów ekonomistów, szczytu w Rio itd. eksperci ostrzegają, że nie wystarczy chronić gatunki (czy sztucznie im tworzyć warunki, co ostatnio modne było w Białowieży, przez wycinanie drzew :)), musimy chronić całe siedliska. Zwracają uwagę, że rozwój, któremu towarzyszy wycofywanie się gatunków prowadzi do katastrofy dla nas samych. Apelują o etykę środowiskową! W pierwszej kolejności wynika z tego potrzeba skupienia wysiłków i środków na obszarach, gdzie najniższym kosztem można uratować najwięcej, bo zaledwie ograniczając i rezygnując ze swoich żądań wobec przyrody. Takim obszarem jest – zdaniem naukowców – Puszcza. Mimo przeszkód i miejscowego oporu społecznego, na terenie PB tak właśnie staramy się postępować. Dlatego w polityce ekologicznej Państwa jest powiększenie parku narodowego. Prowadząc odpowiedzialną politykę nie powinno się więc kierować populizmem i opierać na krótkookresowym wzroście gospodarczym, opłaconym stratami przyrodniczymi. A w takim kierunku prowadzi każdy "koncert życzeń". Nie należy realizować tego, co ja, czy pani Jola, czy wójt, czy burmistrz uważa za najważniejsze, tylko należy zacząć od planu zapewniającego trwałą ochronę wartości przyrodniczych Puszczy, a z tego planu będą wynikały ustalenia kierunków i limitów wzrostu. Nie zawsze i nie wszędzie wzrost jest pożądany – komórki rakowe to też wzrost. Wzrost gospodarczy – jeśli nie jest wynikiem podboju – wiąże się z nakładami kapitału, siły roboczej, infrastruktury, technologii, eksploatacji surowców, z sytuacją rynku... Technologia zwykle nie stanowi zagrożenia dla siedlisk i gatunków, a może nawet pomagać, podobnie edukacja, ale już infrastruktura drogowa, kolejowa prowadzi zawsze do fragmentacji i niszczenia przyrody. Podobnie może być z wzrostem zaludnienia, wieloma inwestycjami, generatorami ruchu itp. Od oceny tego są raporty o.ś. ale bez planu dla całego obszaru na wiele się nie zdadzą, bo można uratować organ ale zniszczyć organizm. Realnym światem jest Puszcza Białowieska, a nie wizje polityczne czy nawet modele ekonomiczne (jakże często się niesprawdzające). Razem możemy dyskutować nad regionem wówczas, kiedy dysponujemy fachowo opracowaną mapą wartości przyrodniczych i wynikających z nich limitów oraz ograniczeń. Wskazującą też możliwe konsekwencje podejmowanych wyborów. To nawet ważniejsze, niż zdobycie pieniędzy. Nasza planeta a szczególnie tak cenne miejsca jak region Puszczy nie powinny być poletkiem dla koncertu życzeń różnych wizji. Chyba, że chcemy budować przyszłość swoich dzieci w świecie indywidualistycznych, egoistycznych dążeń, które zostaną brutalnie i boleśnie zatamowane w wąskim gardle kryzysu ekologicznego. JK.PS: Ciekawe, czy doczekam czasu, kiedy ulotki polskich polityków będą wydrukowane na niechlorowanym papierze z odzysku?
Puszcza na tym zdjęciu taka właśnie, jakiej oczekuje społeczeństwo miejscowe: jednolity drzewostan wchodzi w wiek rębny, mrowisko ładnie ogrodzone, tylko, że nie ma tu już dzikiej przyrody i Puszczy, taki las można sfotografować wszędzie :)
OdpowiedzUsuńTo jest droga do Sacharewa :))
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA dla mnie to ulotki powinny być drukowane na papierze toaletowym.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńPiękny i mądry tekst.
OdpowiedzUsuńJedna rzecz mnie dziwi. Jeśli próby przekonania Ministerstwa Środowiska do jak najszybszego objęcia ochroną całej Puszczy przynoszą jedynie połowiczne rozwiązania ze strony tegoż ministerstwa, to czemu nie apelować wyżej - do Premiera, Prezydenta, do władz UE?!!! To tam wszelkiej maści ekolodzy (wśród nich także p. Korbel) powinni szukać ostatecznego rozwiązania "konfliktu białowieskiego". Nie ma na co czekać, trzeba działać szybko, bo inaczej LP wytną wszystko, co cenne.
OdpowiedzUsuńCimoszewiczowi i Tyszkiewiczowi ja bym za grosz nie wierzył. To, co robią, to jawna kiełbasa wyborcza.
Wszelkiej maści ekolodzy zrobili to, co mogli - ponieważ obecne prawo wymaga dla parku narodowego bezwzględnej zgody wszystkich samorządów, każdego szczebla, a samorządy patrzą tylko na swój elektorat, zebrali 250 000 podpisów pod projektem zmiany tego prawa na konsultacje. Projekt ustawy jest w Sejmie. Natomiast chciałbym, żeby politycy zabierali głos nie tylko populistycznie, ale także odpowiedzialnie, bo dopiero przedstawiając złożoność interesów i wartości można łagodzić spory.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście dla naszej Puszczy, że mieszkają w niej tacy ludzie jak Pan, z rozsądnym podejściem którzy nie kierują się własnym interesem. Wszyscy ci krzykacze widzą tylko czubki swoich nosów i oczywiście grube portfele.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Z
Ad. "Janusz Korbel pisze...
OdpowiedzUsuń6 czerwca 2011 10:24"
Przecież park narodowy to nie jedyna forma ochrony przyrody. W gestii ministra leży np. tworzenie rezerwatów. A gdyby tak 3 puszczańskie nadleśnictwa objąć w całości ochroną rezwatową?... Jako rezerwaty częściowe, mające na celu ochronę siedlisk...To by dopiero był prztyczek dla samorządów, LP i krzykaczy protestujących przeciwko powiększeniu parku. Chyba szybko by zmienili zdanie i zapragnęli powrotu do pomysłu utworzenia parku na terenie całej Puszczy.
> którzy nie kierują się własnym interesem< muszę zaprotestować - kieruję się własnym interesem :).. nie ufam za bardzo komuś, kto kieruje się cudzym interesem. Ten temat podjąłem właśnie dlatego, bo żeby było mniej sporów trzeba widzieć całość jako swój interes, a nie tylko do furtki ogrodzenia posesji albo granicy gminy. A całość to nie jest zbiór tego, co każdy uważa i jaki ma pomysł. Oczywiście, że park narodowy to nie jedyna forma ochrony! Stąd złożona przez organizacje pozarządowe lista oczekiwań, które minister może zrealizować bez powoływania parku. Natomiast w tym systemie przyrodniczo-społecznym musimy jakoś się dogadywać a nie rozdzielać prztyczki. W czasach zbieracko-łowieckich byłby to wspólny rytuał w kręgu, z miejscem też na życzenia. Dzisiaj pozostają tylko rzetelne argumenty merytoryczne :).
OdpowiedzUsuńAle LP i samorządy argumentów NIE SŁUCHAJĄ! ONI WSZYSTKO WIEDZĄ NAJLEPIEJ. Jaki jest więc sens jakichkolwiek spotkań i podejmowanych dyskusji? Tu potrzeba jednego mądrego, dalekowzrocznego decydenta, który będzie miał odwagę podjąć niepożądaną dla wielu decyzję, która zapewne nie przysporzy mu wielu wielbicieli, ale którą docenią przyszłe pokolenia.
OdpowiedzUsuńZgadza się, to rząd odpowiada za ochronę przyrody i ma podejmować decyzje. To nie przeszkadza, że mozna prowadzić rozmowy, nawet z kimś kto uważa, że wie wszystko najlepiej.
OdpowiedzUsuńAby objąć PB rezerwatem trzeba mieć jaja, a niestety minister ich nie ma. Wystarczyłoby wydanie dyspozycji wojewodzie i już dawno mielibyśmy wielki rezerwat ścisły, a nie potrzeba do tego ani zgody samorządów, ani dużych pieniędzy. No ale cóż, polityków działających na rzecz przyrody raczej nie doczekamy...
OdpowiedzUsuńCF
Tak dla formalności: obecnie rezerwatów nie powołują wojewodowie, ani tym bardziej minister, tylko RDOŚ-ie.
OdpowiedzUsuńRDOŚ-e podlegają GDOŚ-owi, a ten - MŚ. Czy sądzisz, że nie wykonają odgórnego polecenia?...
OdpowiedzUsuńniech będzie RDOŚ, myślisz, że to autonomiczna instytucja na którą nie ma wpływu Minister Środowiska?!?
OdpowiedzUsuńCF
Capra nie miał racji, punkt zwrotny jeszcze nie nastąpił
OdpowiedzUsuń