Romek, 17 letni uczeń z Hajnówki, przesłuchiwany przez policję, oskarżany posiłkowo przez adwokata Lasów Państwowych, stanął dzisiaj drugi raz przed sądem rejonowym w Bielsku Podlaskim, wydział zamiejscowy w Hajnówce. Romek jest przez leśników oskarżony, że umyślnie i złośliwie płoszył zwierzynę w Puszczy Białowieskiej, narażając na straty leśników (bo myśliwy z Niemiec zrezygnował z polowania w miejscu gdzie Romek oglądał ptaki, a zdaniem świadka, byłego strażnika nadleśnictwa, innym razem Romek przebywał na terenie ostoi zwierzyny – konkretnie żubrów, chociaż wówczas z niej nie korzystały – co spowodowało konieczność interwencji tegoż strażnika jadącego właśnie z dewizowym myśliwym samochodem na polowanie). Pierwsza tego rodzaju sprawa toczyła się właśnie w Hajnówce i dzisiaj zapadł wyrok - uniewinniający.
Sędzia, na koniec rozprawy powiedział, że spór między obroną a oskarżycielem działającym w imieniu Lasów Państwowych dotyczy zarzutu złośliwego płoszenia lub ścigania zwierzyny leśnej. Przedmiotem ochrony jest życie i niezakłócone bytowanie zwierząt leśnych. Sędzia przypomniał, że aby mówić o występku konieczny jest zamiar bezpośredni, kierunkowy, a nie ewentualny, kiedy sprawca być może spłoszy, a być może nie. Płoszenie zwierzyny przy okazji przechodzenia przez jakiś teren nie jest więc występkiem. „Pierwszy z czynów zarzucał, że doszło do złośliwego płoszenia zwierzyny poprzez wejście na oddział 417 (Wilczy Jar), gdzie przebywał obwiniony, a gdzie później miało się odbyć polowanie, które de facto się nie odbyło, ponieważ doszło do pewnego konfliktu pomiędzy przebywającymi tam osobami, a jak stwierdził świadek myśliwy uznał, że polowanie będzie nieefektywne, skoro po terenie poruszała się inna osoba. Zgromadzony materiał – zdaniem sądu – nie potwierdza, by czynności obwinionego polegały na innym zachowaniu niż przebywanie w oddziale. Pytanie – jak mówił sędzia – jest o to, czy swoim zachowaniem płoszył zwierzynę? I na to pada odpowiedź sędziego, że nie, ponieważ sam pobyt w oddziale leśnym nie może być traktowany jako płoszenie zwierzyny złośliwe i kierunkowo realizowane swoim zachowaniem. Obwiniony oglądał ptaki, przebywał więc w innym celu niż mu zarzucono. Ten sam argument – zdaniem sędziego – dotyczy czynu drugiego, zarzuconego obwinionemu. Sędzia zwrócił też uwagę że art. 165 Kodeksu wykroczeń jest zapisem prawa wykluczającym stosowanie go łącznie z art. 54 w związku z Ustawą o lasach (czego domagał się oskarżyciel). Chodziło o wejście na teren ostoi zwierzyny. Sąd przychylił się do wyjaśnień obwinionego, który potrafił dokładnie opisać gdzie się poruszał w terenie. Świadek ze strony leśników nie był w stanie wskazać na mapie, w którym miejscu doszło do naruszenia ostoi zwierząt i w którym miejscu są ustawione znaki, co więcej – jak zaznaczył sędzia – według zeznań świadka tablice informacyjne były widoczne tylko dla leśnika, który go zatrzymał a nie dla obwinionego. Także notatka ze zdarzenia o miejscu zdarzenia milczy. Mnie zaskoczyło jedno zdanie wypowiedziane przez świadka w związku z zatrzymaniem Romka – mianowicie, że „miał takie polecenie”. Istotą sprawy – jak wyjaśniał w uzasadnieniu sędzia – była konkurencja grup interesów, które z jednej strony reprezentuje nadleśnictwo, w ramach swoich obowiązków gospodarujące zasobami leśnymi i zwierzyną, zatroskane zmniejszaniem się dochodów z polowań „dewizowych” a dobrem, które reprezentują organizacje ekologiczne zmierzające do innego gospodarowania zasobami leśnymi i zwierzyną łowną.
Sędzia na koniec powiedział, że zgodnie z Ustawą o lasach, lasy stanowiące własność skarbu państwa znajdują się w zarządzie PGL LP a nadleśnictwa dokonują tego zarządu: „Faktem jest, że gospodarują tymi lasami nadleśnictwa, niemniej jednak z zapisów art. 26 ustawy wynika, że lasy są udostępniane dla ludności. Nie jest dopuszczalne występowanie przez leśniczego do osób, które w tych lasach się znajdują – będących dobrem ogólnym i dostępnym dla ludności – za wyjątkiem sytuacji, o których mówi ustawa i jest zakaz wstępu, nie jest dopuszczalne, by ograniczać ruch osób po tych lasach. Niezależnie od tego czy występuje konkurencja dóbr w postaci tych reprezentowanych przez myśliwych, czy też innych, niezależnie od tego, jakie łóżą nakłady. Lasy w Polsce są lasami ogólnie dostępnymi [...]”
Kiedy słuchałem wystąpień oskarżyciela posiłkowego Lasów Państwowych miałem wrażenie, ze czas się zatrzymał i nadal żyję w peerelu. Ale nie, obok mnie siedzi przedstawiciel Fundacji Helsińskiej, dziennikarze różnych mediów. Obwiniony uczeń bez obaw potwierdza, że jest niewinny. Nie ma w nim nic z popularnej w regionie pokornej postawy raba. A więc tak dużo się w Polsce zmieniło, nawet w małej Hajnówce. Słuchając wyroku i uzasadnienia pomyślałem, że fajnie żyć w tym kraju, chociaż tyle tutaj jest jeszcze do zrobienia.
Dostał polecenie od nadleśniczego nadleśnictwa Hajnówka, który zgłosił sprawę na policję, a nawet był oskarżycielem posiłkowym, choć nie miał odwagi pojawić się w sądzie. Brawo panie Grzegorzu! Dzięki Panu mamy niesamowity precedens! Od dziś nikt nie musi schodzić z drogi myśliwemu. Do bólu i wszędzie można korzystać z lasu, nawet na poletku myśliwskim.
OdpowiedzUsuńhttp://wyborcza.pl/1,76842,9680614,Lasy_Panstwowe_przegraly_z_Romkiem.html
OdpowiedzUsuńhttp://www.tvp.pl/bialystok/aktualnosci/inne/ornitolog-niewinny/4572496
Dziś nadleśniczy był niedostępny dla mediów, bo świętował święto lasu, a świętować może długo, bo przecież mamy rok lasów :)
OdpowiedzUsuńWszystko jasne, po lasach można chodzić pod warunkiem, że nie prowadzi się jakichś badań. Wtedy leśnicy określą gdzie i kiedy można wchodzić, a kiedy już nie można.
OdpowiedzUsuńBzdura. Badania, obserwacje nieinwazyjne, poza rezerwatami - a do takich należy nasłuchiwanie ptaków może wykonywać sobie każdy, bez żadnej zgody i określania. A na badania inwazyjne (np odłowy, zbiór gatunków chronionych) lub badania w rezerwatach zgodę wydaje RDOŚ lub GDOŚ w oparciu o przepisy z ustawy o ochronie przyrody, a nie Lasy Państwowe.
OdpowiedzUsuńGroteskowa jest postać byłego strażnika leśnego, który nie potrafił pokazać na mapie miejsca- gdzie Romek wkroczył na teren ostoi żubrów.
OdpowiedzUsuńJak ten człowiek potrafił pracować- nie umiejąc czytać mapy leśnej?
Poziom wiedzy i umiejętności niektórych szeregowych pracowników LP jest żenujący, a przecież wyjątek potwierdza regułę.
Romek miał szczęście,że trafił na tego dość nierozgarniętego świadka, gdyby jednak ten potwierdził stanowczo miejsce wykroczenia, to niestety Romek dostałby grzywnę.
Sprawa Romka stała się też tematem reportażu radiowego Anny Bogdanowicz, który zostanie nadany w Polskim Radio Białystok w najbliższy poniedziałek, 30 maja o godzinie 11:15 i powtórzony o 22:30
OdpowiedzUsuńTen świadek, były strażnik miał, w czasie interesujących nas zdarzeń, miał rangę komendanta posterunku w Hajnówce. Funkcję tą sprawował chyba przez parę ładnych lat i pewnie zeznawał w nie jednej sprawie przed Sądem.
OdpowiedzUsuńCiekawe ilu niewinnych ludzi pogrążył posługując się swoja głęboko profesjonalną wiedza z zakresu kartografii?
"Anonimowy pisze...
OdpowiedzUsuńDziś nadleśniczy był niedostępny dla mediów, bo świętował święto lasu, a świętować może długo, bo przecież mamy rok lasów :)
27 maja 2011 22:21"
I to jest kwintesencja pracy panów nadleśniczych, dyrektorów RDLP, a także szefów innych instytucji, którzy są zapraszani na tego typu imprezy. A dla leśnika "z krwi i kości" życie polega na ciągłym imprezowaniu z niewielkimi przerwami na pokazanie się podwładnym. W końcu trzeba zacieśniać przyjaźnie i nawiązywać nowe znajomości z osobami, który "coś znaczą". Nigdy nie wiadomo kidy komu się noga powinie, ale imprezowi koledzy nie pozwolą zginąć. W końcu przecież im także może zdarzyć się jakaś wpadka, skutkująca konsekwencjami zawodowymi.
Jak długo jeszcze bezwolny minister będzie się jedynie przyglądał działaniom lobby leśno-myśliwskiego? No, chyba że i on sam ma swój interes w utrzymaniu status quo LP...
/.../ co spowodowało konieczność interwencji tegoż strażnika jadącego właśnie z dewizowym myśliwym samochodem na polowanie/.../
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, że w Puszczy kradną stare dęby, skoro straż leśna zajęta jest wożeniem dewizowych myśliwych na polowania i uganianiem się za dzieciakiem, który ogląda ptaki. Czy praca strażnika polega na wożeniu po Puszczy mysliwych?
To przykre i niepokojące, że Puszcza ma takich opiekunów...
Dokładnie tak jest, przecież taki nadleśniczy nie jest ani człowiekiem nadzwyczaj uzdolnionym, ani posiadającym jakikolwiek dorobek naukowy. Jest zwykłym szaraczkiem nominowanym na to stanowisko tylko dzięki posiadanym układom.
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo smutne,ale taki porządek rzeczy ma miejsce w wielu instytucjach.
"To przykre i niepokojące, że Puszcza ma takich opiekunów..."
OdpowiedzUsuńten konkretny opiekun jest sztandarowym przykładem jak działać strażnik nie powinien i pewnie za to go zdegradowano do najniższego stanowiska służbowego w LP czyli do podleśniczego.
/.../ Jak powiedział Ryszard Ziemblicki, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku - Las to dobro ogólne, w Polsce 80% lasów to lasy państwowe każdy może wejść korzystać/.../
OdpowiedzUsuńhttp://www.tvp.pl/bialystok/aktualnosci/spoleczne/uroczyste-swieto-lesnikow/4571503
ha, ha :) dobre. Chyba, że znajduje się w Puszczy, wtedy może być ganiany przez zuli, albo zaciągnięty przez leśników do sądu
Leśnicy taż się trochę PR uczą, ale na plecach takich ludzi jak Romek , niestety.
OdpowiedzUsuń/Czy praca strażnika polega na wożeniu po Puszczy mysliwych?/
OdpowiedzUsuńNie tylko. Muszą jeszcze przecież wygospodarować czas na wożenie dziennikarzy białoruskiej, reżimowej telewizji, która kręci reportaże o ekoterrorystach.
Nie oceniajcie wszystkich leśników, znaczna część osób mająca wykształcenie leśne, była zdziwiona i zniesmaczona postępowaniem włodarzy z Hajnówki w tej sprawie.
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że mało na ten niesmak wskazuje. Na przyklad prosbe o zezwolenie dla Romka o wejscie do rezerwatow (prowadzi monitoring ptaków dla OTOP) oprotestowały dwa nadleśnictwa: Hajnówka i Browsk. Twierdząc, ze nie mozna dac zezwolenia osobie przeciwko ktorej toczy sie postepowanie. Reakcje RDLP na ta absurdalna sprawe tez byly dziwaczne, a raczej ich brakowalo... wiec to był niesmak bez wyrazu. Niemy protest. Umówmy sie dyr. Zieblicki jakby chciał mógł w 5 sekund postawic do pionu nadlesniczego z Hajnowki, kazac mu wycofac sie przed druga rozprawa (po pierwszej bylo wiadc, ze to deta sprawa) Romka przeprosic i kupic mu droga lornetke. LP wyszlo by z tego z twarza. A tak niesmak zaostal...u wiekszosci spoleczenstwa
OdpowiedzUsuńNadlesniczy to najlepsza fucha , nic nie robi, za nic nie odpowiada. Czy ktoś słyszał ze jakis nadlesniczy za przewinienie beknął, zawsze im miekkie ladowanie szykuja.
OdpowiedzUsuńHajnowski n-czy juz nie raz miekko ladował i teraz bedzie to samo.
"zezwolenie dla Romka o wejscie do rezerwatow (prowadzi monitoring ptaków dla OTOP) oprotestowały dwa nadleśnictwa: Hajnówka i Browsk. Twierdząc, ze nie mozna dac zezwolenia osobie przeciwko ktorej toczy sie postepowanie." - Co za idiotyzm! !! bo inaczej tego już nazwac nie można. Zdaje się, że podobnie kiedyś motywował zakaz zorganizowania prezentacji wyniku badań w parku narodowym jego dyrektor. Chodziło wówczas o skarżonego przez leśników ekologa. Czyli, że jeśli ktoś jest podejrzany o wykroczenie! albo nawet je popełni, to już go się na tereny przyrodnicze nie powinno wpuszczać? Przecież to jakieś idiotyzmy. Szykanowanie w jawny sposób. I dziwić się, że potem ludzi w zielonych mundurach społeczeństwo nie lubi. Nie lubi i nie będzie lubić bo ludzie widzą złośliwość i nie lubią upierdliwości. A ciekawe ilu z pracowników poruszających się po terenach lasów i parków było ukaranych za wykroczenia czy nawet miało wyroki? Pewnie paru by się znalazło. To im też nie wolno wchodzić do lasu?
OdpowiedzUsuńto niech leśnicy pójdą na całość: jak się prowadzi postępowanie w sprawie wykroczenia to trzeba delikwenta aresztować, bo inaczej może wejść do rezerwatu, a jeśli jest postępowanie w sprawie odmowy zapłacenia mandatu za postój w niedozwolonym miejscu to taki delikwent powinien mieć zakaz chodzenia po ulicy!
OdpowiedzUsuńSam pobyt w lesie nie może być traktowany jako złośliwe płoszenie zwierzyny, z kolei lasy są ogólnie dostępne dla ludzi – uznał sąd w Hajnówce, który w piątek uniewinnił 18-letniego Romka Sołowianiuka
OdpowiedzUsuńhttp://www.wspolczesna.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110530/REG02/57256237
Dziś się dowiedziałem, że kolejne powolenie dla Pracowni na inwentaryzację chrząszczy zostało zaskarżone przez nadleśnictwa. Sprawę monituje m.in. Komisja Europejska, bo zgodnie z dyrektywą siedliskową organy pańswa członkowskiego mają obowiązek wspierać prace zmierzające do gromadzenia informacji o gatunkach chronionych. Białowiescy nadleśniczowie są więc kompletnie niereformowalni, nawet sprawa Romka niczego ich nie nauczyła : ( Chcą się do reszty pogrążyć.
OdpowiedzUsuńtrochę leśnej twórczości:
OdpowiedzUsuńLas to majątek nasz narodowy
z dobrodziejstw jego wszyscy czerpiemy
zrównoważony cykl rozwojowy
dary przyrody w nim znajdujemy
bez przeszkód można czerpać walory
korzystać z ciszy zbierać jagody
świeże powietrze i grzybów bory
a dla turystów miłe przygody
a leśnikowi wystarczy drewno,
pięć, sześć miliardów z tego dostanie
on te pieniążki wyda na pewno
zwie się to: „samofinasowanie”
ogrodzi lasu młodego niwy
zrobi imprezę na dzień leśnika
a wszystko po to, aby mu wpływy
koszt zrównoważył co do grosika
państwo leśnikom pieczę oddało
by się troszczyli opiekowali
i dla pokoleń też pozostało
to co dziadowie po zalesiali
taki jest polski leśnictwa model
co go zazdrości nam Europa
jeśli naruszy go jakiś kundel
dostanie w d... tęgiego kopa!
autor sosnowik
z wątku: http://www.forum.lasypolskie.pl/viewtopic.php?p=379974&sid=3987fe2377b9f80625d2b50920254597#379974
Nie zaskarżyli. Chodzi tylko o drobiazgi natury formalnej wynikające z błędu urzędniczego, który musi być usunięty przez odpowiedni organ.Urzędnicy są od przestrzegania prawa, a nie jego stanowienia. Często nawet logika nic nie pomoże. Bo złamanie prawa jest złamaniem prawa. Wiele jest przykładów w naszym kraju bzdur wynikających z niespójności prawa i możliwości różnej jego interpretacji. Może więc zamiast roztrząsać czy ktoś komuś co wydał, zakazał pomyśleć i przeanalizować gdzie tak w rzeczywistości jest przysłowiowy pies pogrzebany. Bo mnie się widzi, że zarówno po stronie leśników, Pracowni, Romka, Leszy dla Puszczy ale i twórców polskiego prawa. Może więc warto by więcej energii poświęcić na poprawę polskiego prawa. W jego gąszczu bowiem każdą durnotę można wykonać, obronić i zaskarżyć. Wszystko zależy wyłącznie od prawników - ich subiektywnych odczuć i interpretacji. Stąd tak wiele spraw ciągnie się latami - a my wszyscy musimy za to płacić.
OdpowiedzUsuńPies jest pogrzebany na naszej, wspólnie, a nie resortowo czy regionalnie, zamieszkiwanej i użytkowanej planecie :).. Oczywiście, trzeba poprawiać prawo, żeby było mniej absurdów, trzeba przypominać, że do "użytkowania" zalicza się też cieszenie się pięknem nienaruszonych procesów naturalnych, a bioróżnorodność to nie tylko zwiększanie ilości gatunków - mówienia i pisania o tym nigdy za mało: http://wyborcza.pl/1,87710,9693849,Co_to_znaczy_bioroznorodnosc_.html
OdpowiedzUsuń"Urzędnicy są od przestrzegania prawa, a nie jego stanowienia."
OdpowiedzUsuńAle z uzasadnienia wyroku wynika, że urzędnicy Lasów Państwowych próbowali egzekwować prawo, które istnieje wyłącznie w ich głowach. A teraz zamiast powiedzieć - przepraszamy, to się więcej nie powtórzy i przestać brnąć w to bagno (zaskarżanie pozwoleń na badania) usiłują się wyślizgać z odpowiedzialności, bo prawo nie dobre. Żeneda.
/.../Nie zaskarżyli. Chodzi tylko o drobiazgi natury formalnej wynikające z błędu urzędniczego, który musi być usunięty przez odpowiedni organ/.../
OdpowiedzUsuńBzdura. Chodzi o wpisanie do decyzji zapisów okazywania pracownikom nadleśnictwa każdego stwierdzonego gatunku w terenie, co jest niewykonalne, ponieważ jak się okazało w praktyce pracownicy nadleśnictw nie mają na to czasu. Okazanie w często trudno dostępnym terenie dziesiatek, czy setek stanowisk pochłąnia drugie tyle, jeśli nie więcej czasu niż ich inwentaryzacja. Kto za to zapłaci? Nadleśnictwo? Chodzi o utrudnienie inwentaryzacji, bo czym mniej zinwentaryzowanych stanowisk, tym mniej problemów z ich ochroną i więcej kubików mozna pozyskać. I co ma Romek do pozwolenia na inwentaryzację chrząszczy?...
Pozwolenie Romka na prace w rezerwatach też zostało zaskarżone. Czyli kolejne próby ograniczenia działań niezwiązanych z polowaniami i wyrębem. Welcom dewizowi myśliwi i deskarze, a reszta w....
OdpowiedzUsuńChłopak jest winny bo to byla zorganizowana akcja pseudo-miłośników przyrody. Ktorzy udaja teraz głupa!
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to teraz lesnik nie ma nic do powiedzenia w lesie wiec wszyscy eko-oszołomy moga biegac i niszczyc las. gratuluje! zajmijcie sie powaznymi sprawami np. niszczeniem krajobrazu przez rolnikow ktorzy wycinaja zakrzaczenia.
OdpowiedzUsuńNiby przyrodnicy a nie maja pojecia nic na temat regulacji populacji zwierzyny. Bardziej szkodzicie niz pomagacie. Jasne do wziecia łapówy zeby nie blokowac jakiejs budowy to pierwsi!
OdpowiedzUsuń"Chłopak jest winny bo to byla zorganizowana akcja" - jasne, pseudoekolodzy, terroryści biorą łapówy a potem przekupują sędziów w Hajnówce i zapadają niesprawiedliwe wyroki. Dobrze ze oskarżyciel Lasów Państwowych, doświadczony podprokurator z procesów stanu wojennego, przynajmniej wiedział o co chodzi, bo znał się na regulowaniu pogłowia. Niestety, lobby pseudoekologów znowu wygrało :(
OdpowiedzUsuńO, wypełzły z nory idioty... I jak zwykle, zero merytorycznych uwag, jak ormowska bojówka za komuny. Wbiec na zebranie, dać komuś w ryj, pierdnąć i szybko uciec. Czyli standardowy poziom dyskusji ze strony tzw. "antyekologów". I w sumie dobrze - przynajmniej każdy widzi co to za ludzie i co sobą reprezentują.
OdpowiedzUsuńNp. to zdanie:
"Moim zdaniem to teraz lesnik nie ma nic do powiedzenia w lesie wiec wszyscy eko-oszołomy moga biegac i niszczyc las."
jasno pokazuje, że przynajmniej niektórzy pracownicy LP uważają lasy za własny folwark, na terenie którego polskie prawo, przynajmniej ich, nie obowiązuje.
" Anonimowy pisze...
OdpowiedzUsuńNiby przyrodnicy a nie maja pojecia nic na temat regulacji populacji zwierzyny...
31 maja 2011 14:47 "
Dobre! Ten niemiecki myśliwy miał niby oddać strzał selekcyjny? Niezły kit! Przecież myśliwym (zwłaszcza zagranicznym, ale nie tylko) zależy przede wszystkim na okazałym trofeum. Najlepiej medalowym! Po co więc pleść takie głupoty? I kto w nie uwierzy? Ciemny lud wcale nie jest taki ciemny...
Romek dostałby zapewne jakąś grzywnę,a tylko i wyłącznie otumaniony świadek, który nie potrafił pokazać miejsca zdarzenia na mapie- pomógł młodemu ornitologowi.
OdpowiedzUsuńPan JK, ostoja prawdomówności, jakoś skrzętnie ten temat pominął...
Hmmm, a za co grzywnę? Skoro zarówno podleśniczy prowadzący myśliwego, jak i leśniczy ds. łowieckich zgodnie twierdzili, że chłopak żadnego wykroczenia nie popełnił i miał prawo być tam, gdzie był (tzn. w lesie podczas polowania).
OdpowiedzUsuńAnonimowi z 20:37 przypominam też o sentencji uzasadnienia wyroku. Wracając zaś do "otumanionego świadka" - gdyby umiał wskazać to co by to zmieniło? Coś takiego jak ostoja żubra w myśl prawa nie istnieje, przepisy bowiem przewidują wyłącznie ostoje zwierzyny łownej. To raz. Dwa - nawet jeśli przyjąć, że było to ostoja, to: jak była oznaczona? b/ były tam jakieś żubry?
OdpowiedzUsuńostoje zwierzyny funkcjonują nawet wtedy kiedy zwierzyny nie ma w danym momencie na ich terenie i to nie usprawiedliwia wkraczania osób nieuprawnionych na ich teren
OdpowiedzUsuńpodleśniczy i leśniczy ds łowieckich zeznawali tylko na okoliczność pierwszego spotkania 17 latka z leśnikami, natomiast "otumaniony" zeznawał o kolejnym incydencie tzn. przy ostoi żubra- więc nie należy tych dwu zdarzeń łączyć
OdpowiedzUsuńDo Anonima z 22:04:
OdpowiedzUsuńTo wskaż przepis, na podstawie którego można ukarać za wejście na teren "ostoi żubra".
wskaż przepis na podstawie którego tworzy się wogóle ostoje żubrów. Okazuje się, że ostoje żubrów są radosną twórczością miejscowych leśników, realizowaną bez umocowania prawnego. Można utworzyć ostoję jelenia, ale tego się nie doczekamy bo przecież niemcy muszą gdzieś strzelać.
OdpowiedzUsuńNie leśnicy stworzyli ta ostoję żubra a BPN, bo to ta instytucja sprawuje pieczę nad całą populacją żubra w Puszczy Białowieskiej.
OdpowiedzUsuńUstawa o ochronie przyrody art.46 i art. 49 regulują zasady powstawania i likwidacji stref ochrony tj. ostoi, miejsc rozrodu i regularnego przebywania zwierząt objętych ochroną gatunkową
OdpowiedzUsuń"Nie leśnicy stworzyli ta ostoję żubra a BPN, bo to ta instytucja sprawuje pieczę nad całą populacją żubra w Puszczy Białowieskiej" - tym bardziej co Lasy Państwowe miały do zarzucania Romkowi? Nie słyszałam, żeby park narodowy ciągał kogoś po sądach.
OdpowiedzUsuńTen episod jaśnie wykazuje jaka jest jakość ludzka takich postaci,które ciągną NASTOLATKA do sądu, dlatego nieostrożnie przszkodził perwerseyjnej zabawej "właścicielów" lasów PAŃSTWOWYCH! Tacy ludzie powinny starac się pamiętać że lasy wcale nie należają do nich(i na szczęcie!),a skoro właśnie PAŃSTWOWY, należają do państwa, czyli do każdego obywatela. Przyzwyczajenie do władzy prowadzi do manii posiadania. Teraz myśliwy, dlatego że płaci, ma większe prawo cieszyć się państwowymi lasami niż młody chłopak,który bada ptaki??? Z tym chcecie nam mowić, że naprawdę wszystko może zostać kupiony, nawet dobra państwowe, kosztem prawa obywatelów, z których to państwo składa się???I własnie tacy ludzie, którzy zawsze argomentuja że ekolodzy, albo lepiej "pseudo-miłośniki" puszczy, jak ktoś ich nazywał, dbają więcej o przyrodę niż cłowieka, wreszcie pokazali nam wszystim jaki wielki szacunek mają wobec cłowieka...17-letniu cłowieka. Gratulacje. Wstyd to nie dosyć silne słowo dla takiej małostkowości.
OdpowiedzUsuń"Nie słyszałam, żeby park narodowy ciągał kogoś po sądach."
OdpowiedzUsuńomawiany teren ostoi żubra administracyjnie przynależy do LP, a rola BPN polega na dowożeniu siana w to miejsce
Sędzia podczas rozprawy zapytał strażnika (upsss, byłego strażnika), czy chłopak mógł widzieć tablicę informującą, że jest to ostoja żubrów. Tenże były strażnik odpowiedział, że nie, bo napis jest tylko z jednej - przeciwnej - strony. Poza tym pan były strażnik NIE POTRAFIŁ WSKAZAĆ NA MAPIE miejsca, gdzie doszło do spotkania z Romkiem. Skąd więc pewność, że było to faktycznie na terenie ostoi żubrów?
OdpowiedzUsuńAudycja o powyższym wydarzeniu "Polowanie" Anny Bogdanowicz:
OdpowiedzUsuńhttp://www.radio.bialystok.pl/reportaz/index/k/3/n/60488
"Skąd więc pewność, że było to faktycznie na terenie ostoi żubrów?"
OdpowiedzUsuńZdaje się że tablice są ustawione w ten sposób, że jeśli ktoś idzie z zewnątrz i w kierunku ostoi- to napisy widzi, natomiast kiedy znajduje się w środku ostoi- to treści tablic nie widzi.Idiotyzmem by było gdyby takie tablice były dwustronne- bo ludzie w ogóle by nie wiedzieli z której strony jest ostoja.Poza tym nawet brak tablic nie usprawiedliwia wtargnięcia na teren na który wchodzić nie wolno.
Ponadto problem jest taki, że tablice są ustawione tylko na skrzyżowaniu linii oddziałowych tj. co 0,5km,a pewnie nie którzy by chcieli tablic co 10m.
Kolego "milicjancie" z 16:25, idiotyzmem to jest twoje czepialstwo i chęć udowodnienia, że chłopak popełnił wykroczenie. Dla mnie nic ciebie nie usprawiedliwia, powinieneś zamieszkać w sąsiednim kraju (myślę o wschodniej granicy) tam twoja logika jest bardzo poszukiwana.
OdpowiedzUsuń" Anonimowy pisze...
OdpowiedzUsuń...Poza tym nawet brak tablic nie usprawiedliwia wtargnięcia na teren na który wchodzić nie wolno.
1 czerwca 2011 16:25"
Hmmm, to skąd mamy wiedzieć, że W DANE MIEJSCE nie wolno wchodzić? Zwłaszcza, że las w wielu miejscach podobny. Czytać w myślach strażników leśnych? Paranoja!
Ja poproszę jednak o wskazanie dokładnego przepisu (rozporządzenia) z którego wynika tworzenie tej ostoi dla żubrów. Bo mam poważne i uzasadnione przypuszczenia, że z formalno-prawnego punktu widzenia ona nie istnieje. Abstrahując od tego, jak już tu ktoś wspominał, nie wiadomo czy Romek w ogóle był w jakiejś ostoi, bo strażnik leśny (sic) nie potrafił na mapie wskazać miejsca, w którym rzekomo doszło do spotkania. Swoją drogą - jak z takim poziomem wiedzy można było być komendantem straży w Hajnówce i czy wszyscy pracownicy tego nadleśnictwa wykazują się podobnym profesjonalizmem? Może kolega czepialski, ze stylu wnoszę - Chrobry - objaśni nam tę kwestię. Więcej wówczas z niego będzie pożytku, niż jak donosy do dyrektora BPN smaruje, o tym że naukowcy bez sensu po ścisłym chodzą. A swoją drogą jak widać pewne cechy tkwią po prostu w duszy i z ustrojem politycznym niewiele mają wspólnego.
OdpowiedzUsuń"Kolego "milicjancie" z 16:25, idiotyzmem to jest twoje czepialstwo i chęć udowodnienia"
OdpowiedzUsuńTowarzyszu miły z 16:34
Opisałem stan oznakowania tejże ostoi po to aby ci którzy tam nie byli mogli coś- niecoś zrozumieć z przebiegu sprawy sądowej.
Co do do rady osiedlania się na Białorusi to serdecznie dziękuję, bo wystarczy mi na razie nasz "idealnie" skonstruowany kraj.
Sokoro wszystkich, którzy się z tobą nie zgadzają- byś wyrzucał na Białoruś- to gratuluję zielonej tolerancji.
"Hmmm, to skąd mamy wiedzieć, że W DANE MIEJSCE nie wolno wchodzić? "
OdpowiedzUsuńNa terenach rezerwatów też nie można przybywać, a broń Boże - zbierać grzyby,a rezerwaty nie są super dokładnie oznaczone w terenie- po prostu trzeba mieć porządna mapę- bo niewiedza nie usprawiedliwia wykroczenia.
Faktycznie to np jeśli zejdziesz do lasu przy drodze Hajnówka - Białowieża to już popełniasz wykroczenie bo wtargnąłeś na teren rez. im. Szafera.
Rezerwat Szafera nie jest ścisły, a cała sprawa dotyczy intencji ludzi. Trzeba widzieć intencje. Można posługiwać się prawem dla dobra wspólnego i można szukać sposobów wykorzystywania prawa dla prześladowania niewygodnych ludzi. Ten drugi przypadek reprezentują leśnicy.
OdpowiedzUsuńbzdury piszesz, gdybyśmy dowolnie podchodzili do prawa to mielibyśmy tu Białoruś
OdpowiedzUsuńZdaje się, że w Białorusi nie podchodzi się do prawa dowolnie, tylko według oczekiwań sprawujących władzę. Ja sam byłem w 1980 roku w USA i jadąc pożyczonym samochodem, słabo znając amerykańskie prawo, zostałem zatrzymany przez policję. Kiedy powiedziałem skąd jestem i dlaczego zatrzymałem się w tym miejscu, żeby zrobić zdjęcie - usłyszałem bardzo miłą odpowiedź, że policjant rozumie moje niezrozumienie prawa, że nie przyjechał po to, żeby mnie karać ale, żeby pomóc. I że 500 m dalej będę miał dobre miejsce do fotografowania. Zapamiętałem tę rozmowę, bo po opuszczeniu peerelu miałem doświadczenie, że może być kompletnie inna relacja między przedstawicielem władzy a obywatelem. Nie jestem wcale fanem USA, ale jestem wrogiem postkomuchowego myślenia, które przejawia się w tych dysputach wobec Romka. Prawo się zrealizowało w postaci wyroku niezawisłego sądu. Koniec, kropka. Lasy są naszym wspólnym dobrem, a nie myśliwych czy leśników.
OdpowiedzUsuń/.../ Ustawa o ochronie przyrody art.46 i art. 49 regulują zasady powstawania i likwidacji stref ochrony tj. ostoi, miejsc rozrodu i regularnego przebywania zwierząt objętych ochroną gatunkową /.../
OdpowiedzUsuńWczytaj się Pan wnikliwie w te artykuły. Jest tam odniesienie do rozporządzenia o ochronie dziko występujących zwięrząt objętych ochroną. Widzisz Pan tam wśród gatunków "strefowych" żubra? I gdyby te ostoje żubra były tworzone w oparciu o w/w przepisy to byłyby to strefy ochronne, a nie ostoje, które dotyczą miejsc ochrony zwierzyny łownej. A żubr to ani zwierzyna łowna, ani gatunek strefowy.
Pytam się więc raz jeszcze - na podstawie jakich konkretnie przepisów są tworzone te ostoje?
Czuję, że podstawa prawna została wyssana z palca przez specjalistę ds Puszczy z RDLP.
Te ostoje to pic na wodę i fotomontaż, że niby leśnicy chronią żubra, a w tych ostojach normalne pozyskanie się odbywa.
"Wczytaj się Pan wnikliwie w te artykuły."
OdpowiedzUsuństrefy ochronne są tworzone dla ochrony ostoi zwierzyny- więc na jedno wychodzi, strefa czy ostoja -ważne że cel jest jasno określony.
Ponadto nigdzie nie jest powiedziane że nie można tworzyć stref ochrony (dla ochrony ostoi zwierząt) dotyczących gatunków podlegających ochronie ścisłej.
Więc sam Pan czytaj dokładniej i nie mieszaj ludziom w głowach swoimi pseudo - interpretacjami ustawy.
>nigdzie nie jest powiedziane że nie można tworzyć stref ochrony (dla ochrony ostoi zwierząt) dotyczących gatunków podlegających ochronie ścisłej< - to ciekawy wątek. Nie znam się na prawie, ale wydaje mi się, że prawo nie może być definiowane na zasadzie, że wszystko, co w przepisie nie jest ujęte się w nim mieści. Przysłuchując się pierwszej rozprawie Romka usłyszałem z ust prawnika, specjalisty od prawa w dziedzinie ochrony przyrody, interpretację, że gdy mowa o ostojach zwierzyny dotyczy to wyłącznie zwierzyny łownej. Ostoja żubra ma w tym świetle takie samo umocowanie prawne jak n.p. "ostoja dobrego samopoczucia". Oczywiście, można takie tablice ustawiać, widziałem w Irlandii tablicę: "obszar ciszy, nie używać silników" i wyjaśniono mi, że to prośba właściciela obszaru, ale nie można za złamanie tej prośby karać.
OdpowiedzUsuńStrefa i ostoja to dwie różne formy ochrony, z różnymi zakazami i jesli ktoś nie widzi miedzy nimi różnicy, to znaczy, że nie potrafi czytac przepisów. Stefy można tworzyć tylko dla gatunków strefowych, ujętych w załączniku do rozporzadzenia MŚ. Spróbuj pan utworzyć strefe dla np dziecioła trójpalczastego. Jesli RDOŚ wyda taką decyzję to zwróce honor.
OdpowiedzUsuńJak zwykle - leśnicy mądrzejsi od ministra, kreują swój model ochrony w oparciu o wyimaginowane przepisy.
Tacy to zarządcy Puszczy - ani prawa nie znają, ani przyrody puszczy, ani na mapie nie potrafią wskazać miejsca w którym wydarzyło się coś ważnego... Wiedzą skąd stare drzewa wyciąć by dobrze zarobić i dokąd zawieść niemca na jelenia, by mu dogodzić. Świnie pasać, a nie Puszczą zarządzać.
OdpowiedzUsuńJak leśnicy postawili 17-latka przed sądem
OdpowiedzUsuńhttp://www.wspolczesna.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110605/MAGAZYN/214809183
a prawda leży po środku, nb leży i kwiczy...
OdpowiedzUsuń