Są takie dni w listopadzie, gdy Puszcza...znika. Idę znajomą ścieżką, na końcu której był zawsze Rezerwat Ścisły, a tu nic! Jak to nic? No nic...Mgła jak rozlane po niebie mleko, chowa horyzont i las.
Idę dalej, Puszczy jak nie było, tak nie ma. Ale są żubry. Daleko, na otwartej przestrzeni Polany Białowieskiej, wyglądają jak maleńkie punkciki.
Jak do nich podejść i zrobić zdjęcia, przecież nie mam teleobiektywu? Może chowając się za kolejnymi belami z sianem, zostawionymi specjalnie dla nich? Tak robię. Wokół każdej beli- żubrza ubikacja, trzeba uważać!
Bele się kończą- co dalej? Mocno zgięta do ziemi pomału idę w ich stronę. Zobaczyły mnie.
Udaję belę- chyba nieźle mi idzie, bo wracają do przeżuwania. Kiedy jestem już blisko, kładę się za ziemi. Całkiem dobra pozycja, można ustabilizować obraz, tylko zimno i mokro.
Ach, gdyby tak mieć teleobiektyw! Wtedy policzyłabym każdą ich rzęsę!
Fot. Beata Hyży-Czołpińska
OdpowiedzUsuńThis is lovely. keep it up.This is so lovely.