"Najazd na Gminę Białowieża .. z prezentem"
Chociaż będzie o wyjątkowo niemiłym potraktowaniu przedstawicieli ngo
(wśród nich piszącego bloga) i mediów w urzędzie Gminy Białowieża, to sprawa
dotyczy jednak puszczy, a właściwie jej kulturowego fragmentu: Alei Browskiej.
Ale do rzeczy: otóż jakiś czas temu Towarzystwo Ochrony Krajobrazu wysłało do
Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków wniosek o objęcie ochroną konserwatorską
pięknej, historycznej alei – ulicy Browskiej leżącej na granicy Białowieży,
przy drodze prowadzącej obok Dziedzinki, aż do granicy państwa. Urząd
konserwatora rozpoczął postępowanie i dnia 15 lipca miała miejsce wizja lokalna
w czasie której sekretarz gminy pani Helena Bagrowska (przywieziona samochodem
straży pożarnej, co nadało wizji niemal odświętny charakter) oświadczyła już na
początku, że nie ma tutaj żadnej alei, nie było żadnej alei, a poza tym
mieszkańcy gminy nie chcą żadnego zabytku. Na koniec wizji zapisano w
protokole, że stowarzyszenie dostarczy Konserwatorowi dalsze informacje i
dokumenty jakie w międzyczasie na temat
alei dotarły. Po wizji TOK wpadł na pomysł, żeby niezależnie od
postępowania w sprawie Alei Browskiej zapytać mieszkańców i ludzi mających
tutaj domy, których centrum życiowe i zawodowe skupia się na terenie Gminy
Białowieża, czy nie zechcieliby poprzeć inicjatywy TOK. Chcieliśmy poznać
prawdę, czy rzeczywiście nikt tutaj nie chce ochrony, by potem rozmawiać w
oparciu o tę informację. Nie był to plebiscyt ani chodzenie po domach, a tylko
udostępnienie listy poparcia w klubokawiarni i wręczenie kilku mieszkańcom,
którzy pytali swoich sąsiadów i znajomych. Dla procedury postępowania nie miało
to znaczenia. Natomiast TOK uznał, że w ten sposób sprawy nabierają
obywatelskiego charakteru.
Ku pewnemu zaskoczeniu w kilka zaledwie dni pod
listą poparcia podpisało się ponad 80 osób, a wiele wyraziło chęć podpisania
mailowo, bo obecnie są na wakacjach. Stowarzyszenie postanowiło nie kontynuować
zbiórki lecz złożyć te podpisane listy poparcia na ręce wójta gminy, a przy
okazji dostarczyć też kopię materiałów uzupełniających wniosek TOK (wysłanych
do WKZ), by w duchu wzajemnego zaufania i przejrzystości przyspieszyć obieg
informacji. Załącznikiem - prezentem dla gminy był też piękny album o alejach i
o tym jak je chronić, autorstwa dra Piotra Tyszko Chmielowca („Aleje, skarbnice
przyrody. Praktyczny podręcznik ochrony alej i ich mieszkańców” – polecamy!).
Termin złożenia wypadł dość niespodziewanie dzisiaj, w związku z wyjazdami i
nie zdążyliśmy zapowiedzieć się u wójta. Tak się złożyło, że w Białowieży były
też dwie dziennikarki, które towarzyszyły delegacji TOK, chcąc – na naszą
prośbę – uwiecznić na zdjęciach moment składania albumu i pozostałych
dokumentów, a także by być świadkiem tej inicjatywy obywatelskiej. Sekretarka
poinformowała przedstawicieli TOK, że wójta nie ma i dzisiaj nie będzie, i
skierowała do sekretarz gminy p. H. Bagrowskiej. Jakie było zaskoczenie kiedy
pani sekretarz zabroniła fotografowania momentu wręczenia, twierdząc, że nie
można fotografować w urzędzie gminy, nie wyraziła też zgody by na fotografiach
była ona lub ktoś z pracowników. Zostało to uszanowane, ale obie dziennikarki
zostały wręcz zaatakowane słowami, że robi się cyrk, delegacja została
wyproszona, prezent i dokumenty trzeba było złożyć oficjalnie w przedpokoju p.
sekretarz, a dziennikarki zrobiły jednak wbrew zakazom kilka zdjęć składającym
przedstawicielom TOK i jedno z nich właśnie umieszczam na blogu. Sekretarz
Bagrowska pogroziła, że całe „najście” zostanie opisane w Głosie Białowieży!
Czekamy więc teraz na tę mrożącą krew w żyłach relację o najściu na gminę! Nie
tracąc nadziei, że uda się jeszcze spotkać z wójtem a może i z kimś z rady
gminy, by porozmawiać o wspólnych działaniach dla ochrony zabytków przyrody i
kultury na terenie gminy. I to nie jest żart ani kpina. Może nawet uda nam się
zrobić zdjęcie z panem wójtem na tle alei!
A poniżej trochę zdjęć ukazujących piękno Alei Browskiej (nie-alei)PS a tutaj link do artykułu w Gazecie Wyborczej
wnioskowany fragment ulicy zaczyna się przy pomniku Konstytucji 3 maja
A dalej po obu stronach rośni 100 pomnikowych okazów dębów, jaworów, białodrzewów i in.
Piękna droga. W dziwnym kraju albo miejscu żyjemy, kiedy chcemy chronić, podejmujemy inicjatywę, traktowana ona jest jako napaść, szkodzenie, blokowanie itd. Czy to oznacza, w tym przypadku, że może ktoś (urząd) wyciąć tę aleje? Chyba problem tkwi nie tylko w urzędach gminnych. Konserwator Zabytków - ta jednostka nie wie co jest na terenie województwa. Chroni świątynie (i dobrze), okres wpływów rzymskich :), Pałac Branickich w Białymstoku, ulice/rynek w Tykocinie. To w wielkim skrócie, oczywiście chronią wiele innych miejsc. Tylko nie ma "delegatur" w terenie, gminy tym się nie zajmują, chociaż taki mają zapis. Gminy nie cierpią zabytków, to dla nich ciężar, blokowanie inwestycji :) Najlepiej wszystko unijnie standartowo np. pomalować a właściwie zamalować, wyciąć. Przyglądam się blokom w Hajnówce na Batorego, gdzie powoli znikają wzory, zdaje się białoruskie w swoim wyglądzie. Może to i infantylne ale tutejsze, zapewne wkrótce znikną bo nikomu nie będzie się chciało bawić we wzorki. Fotografujmy póki co, a potem może jakiś album pt. "Tego już nie ma".
OdpowiedzUsuńGdyby tylko kilka osób chciało ochrony cennej alei to gmina powinna się nad tym pochylić. To gminy są dla ludzi a nie ludzie dla gmin. A z tymi fotografiami to czy przyłapano tę panią w sytuacji prywatnej??? Bo " Nie wolno bez zgody osób publicznych publikować ich fotografii w sytuacjach prywatnych" :)
OdpowiedzUsuńFajna gmina ta Białowieża. Prawie jak w filmach Barei.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że takich inicjatywy będzie jeszcze sporo a gmina nabierze ogłady i nie będzie odstawić szopek i zacznie w końcu współpracować. Brawo TOK!
OdpowiedzUsuńChciałbym, żeby tak było. Do społeczeństwa obywatelskiego trzeba jednak dorosnąć, a to wymaga czasu, do profesjonalizacji pracy urzędników też. Na razie mamy autorytarne (często niegrzeczne) postawy urzędników, ksenofobiczne dzielenie ludzi na "swoich" i "obcych" oraz sejmikowanie zamiast dialogu. Sekretarz gminy nie rozumiała, że przyszliśmy właśnie dla dialogu i poza atakiem na dziennikarki używała argumentów ad personam, by zamiast zajmować się przedmiotową sprawą skierować rozmowę na to, czemu na przykład mnie nie było na jakimś spotkaniu gminnym ws. Natury 2000 (przy okazji skłamała, że byłem zaproszony) :(. Chcę wierzyć, że kropla drąży skałę i niektórzy ludzie nauczą się rozmawiać merytorycznie i na temat, ale z drugiej strony mamy tutaj przykład konfliktu kulturowego, szeroko opisanego w literaturze: w świadomości chłopskiej trzeba było od pokoleń walczyć o swoje, wydzierać co się da. TOK wyszedł do gminy łamiąc ten stereotyp i wywołał reakcję obronną z czasów PRL (dobrze, że nie ma już ZOMO): zakaz fotografowania, wszystko formalnie, nie rozmawiamy itp. Ta reakcja też była czymś uwarunkowana. Region białowieski jest dość zagmatwanym obszarem konfliktu na wielu poziomach, który dla wielu środowisk jest paliwem. Do tego dochodzi spór o puszczę i plemienna polityka (wszystko "swoim"). A cara nie ma! :)
Usuńw Białowieży nie ma chłopstwa, za to wszyscy noszą wysoko zadarte nosy- jakby wszystkie rozumy pozjadali, a w rzeczywistości to niedawno zasłomione gumofilce na adidasy zamienili
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie ma. Pisałem o konflikcie środowisk wywodzących się z różnych doświadczeń kulturowych, czyli najtrudniejszym do rozwiązania. Z kolei warto nie posługiwać się stereotypami, bo stereotypy są zawsze obok prawdy. Ani wszyscy mieszkańcy nie są przeciw ochronie alei (myśmy pokazali, że przynajmniej 80 jest za ochroną), ani wszyscy nie chodzą z zadartymi nosami. W każdym środowisku są różni ludzie, są różne poglądy więc staramy się opisywać sytuacje i zachowania a nie ludzi - w kontekście ochrony puszczy i jej obszaru. Myślę, że w ten sposób jest szansa zawsze na jakiś dialog ale bez chowania pod dywan, co niczego nie rozwiązuje. Inna sprawa, że nie zawsze musi koniecznie być dialog na każdym poziomie. Urząd jest urzędem i ma służyć obywatelom a nie na odwrót.
UsuńMyślenie kategoriami gminnymi jest już anachronizmem. Dzisiaj ludzie podróżują, zmieniają miejsca zamieszkania, pracują z dala od domu, kontaktują się przez Internet, mailują. Nowe wyzwania a stare przyzwyczajenia.
OdpowiedzUsuńswoją drogą sekretarz Gminy Białowieża nie jest z tej gminy, może nie zna tutejszych realiów
OdpowiedzUsuńMysle, ze doskonale zna realia i doskonale wie, ze i przewodniczacy Zamojski i wiceprzewodniczaca Laprus nie patrzyli by zbyt milo na przyjazne rozmowy z TOK, czy jakakolwiek inna organizacja z ktora sie nie zgadzaja. Tak samo zreszta wojt. A juz inna sprawa, ze urzad jest dla obywatela czy sie go lubi czy nie lubi. Przy tych ludziach- no way.
UsuńJa mieszkałem szereg lat w Bielsku-Białej, gdzie była tradycja Galicji i długa historia społeczeństwa obywatelskiego, wielokulturowego. Kiedyś - po upadku komuny - nasze stowarzyszenie dostało od miasta budynek w dolinie nad jeziorem (po PZPR). Wiele lat tam prowadziliśmy zajęcia edukacyjne. Kiedy zmieniła się opcja polityczna nowy prezydent miasta postanowił przekazać budynek "swoim", ale zarazem nam zaproponował inny lokal, zresztą bardzo atrakcyjny, po minimalnych kosztach. Nasi przedstawiciele zostali poproszeni do udziału w komisji ochrony środowiska spoza rady, bo jest taka możliwość, i taka była kultura polityczna w tym regionie. Nieraz spieraliśmy się, ale czuliśmy się obywatelami w obywatelskim państwie i nawzajem szanowali. Mam wrażenie że tutaj - jak w wielu obszarach wiejskich - jest ciągle świadomość plemienna i dzielenie ludzi na "swoich" i "obcych". Wszystko ma być "dla swoich". Trochę to nieładnie pachnie, bo tak się rodziły małe i duże faszyzmy, ale nasz świat jest pełen podobnych podziałów i tendencji. Spór o ochronę Puszczy miał już niejeden incydent w stylu "won proklataja nawołocz z Puszczy Białowieskiej" i haniebne hasła podczas ataku na naukowców i obrzucenia ministra jajami w 2000 roku. Myślę, że pozostaje domagać się poszanowania reguł obywatelskiego państwa, czyli pokazywania tych obszarów, gdzie dzieje się niekoniecznie tak, jak trzeba. Nie chodzi o to, czy ktoś patrzy na kogoś miło, czy nie miło, tylko czy rozmawia merytorycznie, czy zaczyna od argumentów ad personam i swoich poglądów.
UsuńZdecydowanie plemienność. Tu (w regionie) człowieka ocenia się według jego przodków ... :) dosłownie. Nie po tym co sobą reprezentuje, tylko ocenia się go np."A jego ojciec albo dziadek to był taki i taki ..." Tworzy się historię, życiorys dla człowieka, zawsze w świetle negatywnym. Nie wolno nic mówić, nie wolno działać, nie wolno myśleć ... itd. :) Przyjezdni to widzą, wyraziściej niż miejscowi bo Oni w tym tkwią od lat i pewne zjawiska "normalnieją". Jednak przyjezdni ale też miejscowi, którzy podróżują, bywają w świecie, pracują w innych województwach i przyjeżdżają tu, natychmiast to dostrzegają.
OdpowiedzUsuńto też jest powód wyjeżdżania wielu młodych ludzi, bo na miejscu nie widzą szansy dla siebie jeśli nie chcą się przyłączyć do "plemienia".
UsuńProponuję wrócić do kwestii Drogi Browskiej i alei drzew. Z tego co pamiętam to jest to aleja chroniona z uwagi na same drzewa. Zresztą na jednym zdjęciu zaprezentowano tabliczkę pomnika przyrody.
OdpowiedzUsuńWg mojego wyczucia sprawy, to TOkowi chodzi o uznanie za zabytek, a to za sobą pociąga tworzenie strefy ochronnej zabytku (inne przepisy niż te o ochronie przyrody). Czyli rozumując dalej: ci właściwi już się pobudowali, a teraz by mieć ładne widoki i panoramy, należy innym taką możliwość zablokować. Spór o możliwość budowy siedlisk przez właścicieli działek przylegających do Drogi Browskiej (a nie Alei Browskiej - jak chce TOK) toczy się już wiele lat. Wcześniej blokował to Białowieski Park Narodowy, teraz tylnymi drzwiami próbuje się czynić to samo.
Czy nie sądzicie TOKowcy i ich poplecznicy, że w tym regionie mieszkają mieszkają wyłącznie albo członkowie jakiegoś plemienia, albo bezmyślne szympansy, które niczego nie rozumieją i nie umieją łączyć faktów?
To, że Pani Bagrowska zadziałała emocjonalnie, wcale mnie nie dziwi. W wielu kwestiach jest bardzo ortodoksyjna, a że ma swoisty i bardzo dosadny sposób wyrażania poglądów, to taka jej "uroda". Wyraziła jednak dosadnie, to co sądzą o takich pomysłach właściciele działek, którym zablokuje się możliwości inwestycyjne. Przypominam sprawę z blokowaniem inwestycji w sąsiedztwie pp. Walencików. A jednocześnie przypominam, że w rejonie Browskiej i Wojciechówki w stronę rezerwatu jeszcze w latach 80-tych stały budynki mieszkalne.
Te kilkadziesiąt podpisó za uznaniem za zabytek tych drzew przydrożnych (dobiegają zresztą kresu swego żywota, a gdy ostatnie obumrze to się zabytek zlikwiduje (ergo = nie remontować Wawelu).
AK
Argumentacja anonima AK przypomina mi jako żywo słowa, które słyszałem wiele lat temu od pewnego inżyniera leśnego, wówczas także radnego, że trzeba zabudowywać polanę białowieską w stronę Rezerwatu, bo dlaczego pp. Walencikowie mogą mieć widok na Rezerwat a inni nie mogą... Bardzo nie lubię takiej argumentacji, rodem z propagandy leninowskiej czy goebbelsowskiej. W tym komentarzu także nacisk położony jest na sugerowanie co kto chce komuś "załatwić". Otóż anonimie podpisujący się AK, zrozum, że można działać kierując się wartościami a nie prywatą. Wartościami w interesie społecznym jest m.in. jakość krajobrazu a także ochrona zabytków i czasami indywidualne chciejstwa trzeba podporządkować tym wartościom. A urzędnik nie ma mieć "urody" i działać emocjonalnie tylko być profesjonalnym urzędnikiem. Trochę więcej w tej sprawie w artykule w Gazecie Wyborczej: http://bialystok.gazeta.pl/bialystok/1,35241,18461872,bialowiezanie-walcza-o-historie-wbrew-lokalnym-wladzom.html
UsuńUporządkujmy zatem fakty: W artykule z GW czytamy, że wójt nadal uważa, że to nie jest aleja przydrożna, bo zdaniem gminy powinna ona być „przy drodze”. Otóż aleją (wg popularnej wikipedii) nazywamy drogę pieszą, rowerową lub jezdną, jak również szlak komunikacji wodnej, obsadzony po obu stronach drzewami, a w bogatej literaturze nt. alej można przeczytać że także z jednej strony. Jak widzimy kogoś w gminie wprowadził w błąd prefiks >przy- < Wyjaśnię więc, że konserwator słusznie nazwał tę aleję „przydrożną”, bo to nie oznacza, że leży „obok” drogi, tylko odróżnia ją od alei pałacowej, ogrodowej, wodnej itp. o czym nie tylko poloniści powinni wiedzieć. Na temat alej przydrożnych jest tak bogata literatura, że wystarczy poszperać w necie by nie mieć wątpliwości co znaczy "aleja przydrożna". Nie wiemy co pamięta AK ale z wizji lokalne wynika, że DWA drzewa (spośród 100) w tej alei są oznaczone jako pomniki przyrody. Naszym zdaniem cała zasługuje na to miano, bo poza drzewami żyją tam cenne, chronione gatunki. Ale czym innym jest zabytek i tutaj mówimy o zabytku. Tak, TOKowi chodzi o wpisanie do rejestru tego zabytku: będącego dziełem człowieka, stanowiącego świadectwo minionej epoki i zdaniem TOK oraz wielu mieszkańców, turystów i innych, jego zachowanie leży w interesie społecznym ze względu na wartość historyczną, krajobrazową i artystyczną (zabytkiem jest każdy element dziedzictwa kulturowego, spełniający wcześniej wymienione warunki niezależnie czy ustanowiono dla niego formę ochrony). Jeżeli jest to sprzeczne z interesem właścicieli jakichś (nie budowlanych przecież) działek to nie powinno się tego interesu stawiać przed ogólnospołecznym, tym bardziej, że w Białowieży działek budowlanych nie brakuje a – jak stwierdzają lokalne władze – gmina się wyludnia. Myślenie kategoriami, że jakakolwiek ochrona to „blokowanie inwestycji” jest naprawdę poważnym szkodnictwem społecznym, bo jednostki mogą na tym zarobić a cenę płacą wszyscy i przyszłe pokolenia. Na marginesie: Cieszymy się, że BPN chroni polanę białowieską z widokiem na Dziedzictwo Ludzkości przed chaotyczną zabudową nowymi siedliskami na obszarze spełniającym różnorodne funkcje przyrodnicze, smuci tylko, że nie czyni tego gmina, do której należy to obowiązków. Uznanie czegoś za zabytek nie pociąga automatycznie tworzenie strefy ochronnej, chociaż na pewno taka by się przydała. W studium i planie miejscowym określa się np. ochronę ekspozycji zabytku i ochronę krajobrazu kulturowego, ruralistycznego itp. Niestety, Białowieża planu nie ma. Nie zmienia to faktu, że zabytki i krajobraz powinny być chronione (Polska ratyfikowała przecież Europejską Konwencję Krajobrazową). Tym bardziej warto z urzędu Konserwatora Zabytków chronić wartości a nie kierować się zasadą: „wszystko na sprzedaż”. Przykład z Wawelem po prostu głupi: właśnie wpisanie do rejestru zabytków powoduje ochronę Wawelu i o to samo chodzi w przypadku Alei Browskiej, bo oznaczałoby obowiązek opieki nad nią.
OdpowiedzUsuńSzympansa od Homo sapiens różni tylko 6% DNA, AK - nie obrażaj szympansów!
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń