Strony

2 stycznia 2014

Wycięty największy dąb w Białowieży

 Ten wielki dąb, na osi fotografii, zdaniem kogoś zagrażał bezpieczeństwu publicznemu!
No fakt, ktoś mógł w niego po pijaku wjechać swoją furą, podobnie jak w słupy stojące nawet bliżej drogi... (fot:T.Niechoda) 

Obiecywałem powrócić do wyciętego dębu , rosnącego jeszcze miesiąc temu przy mało uczęszczanej drodze prowadzącej z Białowieży przez przysiółek Grudki do pieszego i rowerowego przejścia granicznego na Białoruś. Wrócić warto, bo ten przypadek pokazuje jak nikła jest ochrona pomników przyrody w Polsce. Wystarczy, że  ktoś (może to być ktoś zainteresowany kubikami dębu wartymi przecież dziesiątki tysięcy złotych) zwróci się do rady gminy z sugestiami, że drzewo jest stare, wypróchniałe, zagraża bezpieczeństwu publicznemu bo przecież może spaść na przechodzącego obok człowieka lub przejeżdżający samochód, albo samochód może w to drzewo wjechać, wystarczy, że taki wniosek wpłynie do gminnych rajców, że oni przegłosują, że trzeba zlikwidować taki pomnik przyrody a następnie wyślą informację o podjętej uchwale do RDOŚ, a RDOŚ wyda pozytywną opinię nie jadąc na miejsce, nie konsultując się z organizacjami przyrodniczymi, nie pytając naukowców. Potem, po jakimś upływie czasu (kiedy będzie wiadomo komu potrzeba tych kubików dębiny albo po prostu kiedy ktoś zawnioskuje o wycięcie drzewa z sobie wiadomych powodów) – wójt podejmuje decyzje i drzewo się wycina a ślady po nim znikają w kilka godzin. I wszystko jest formalnie w porządku. Jeżeli ktoś nieobojętny to szybko zauważy, sprawą mogą się zainteresować media. Tak o sprawie wyciętego dębu informuje TVP Info (a tutaj Gazeta Współczesna)
W internecie będzie się toczyła idiotyczna dyskusja czy dąb mógł upaść na głowę mieszkańca, czy nie, albo czy rósł na zakręcie i zagrażał pędzącemu kierowcy J. Mamy wszak w środowiskach leśnych wykształconych specjalistów od takiej demagogii, którzy nawet tłumaczyli wycinanie kilkusetletnich dębów w Puszczy tym, że zagrażały drwalowi idącemu przez las na miejsce swojej pracy. Oczywiście każdy komentator zna się świetnie na tym ile lat takie drzewo miało, ile lat by mogło rosnąć, czy ma jakąkolwiek wartość czy to tylko zamierające spróchniałe, bezwartościowe truchło. Media nie poproszą o opinię biologa dendrologa, RDOŚ nie ma nic do powiedzenia o jakiejś pachnicy, o której dowie się od dziennikarza (bo skąd miał wiedzieć?! – stwierdził, że nie było tam gatunków chronionych). Jak już pisałem strata w skali Puszczy to 1/3000 (tyle drzew o podobnych rozmiarach nadal rośnie) i strata stanowiska pachnicy. W skali Białowieży strata niepowetowana, bo był to największy dąb w miejscowości, rosnący przy szlaku, łatwy do oglądania i podziwiania bez chodzenia głęboko po lesie, wpisany w krajobraz (Polska ratyfikowała Europejską Konwencję Krajobrazową, o której ktoś wie w gminach?). Ustalmy więc kilka faktów:
  1. Dąb był drzewem żywym
  2. Po policzeniu słojów okazało się, że miał ok. 350 lat – rosnąc przy historycznym trakcie był świadkiem przejazdu królów i carów (można było o tym napisać na tabliczce dla turystów robiąc z niego ciekawą atrakcję).
  3. Inaczej niż inne kilkusetletnie dęby, miał minimalnie wypróchniały pień u podstawy, był więc silnym drzewem i gdy w jego sąsiedztwie drzewa padały podczas huraganów, ten stał niewzruszony.
  4. Na wysokości ok. 1,7 m miał dziuplę, w której gnieździły się jakiś czas temu szerszenie i ktoś dziuplę podpalił, jednak nie osłabiło to dębu skoro przetrwał późniejsze huragany.
  5. Kilka gałęzi zwisających nad mało uczęszczaną droga usunięto lecz jego korona co roku się zazieleniała.
  6. Był krajowym stanowiskiem chronionego chrząszcza pachnicy dębowej (o tym RDOŚ nie wiedział – co może co najmniej dziwić – i dlatego nie wydał wymaganej zgody na zniszczenie stanowiska chronionego gatunku).
  7. Ubiegłoroczne pomiary wskazują, że dąb miał nie 29 jak piszą media, lecz 33 m wysokości i w obwodzie w pierśnicy zbliżał się do 5 metrów (podawane w mediach wymiary pochodzą z początku lat 90. kiedy ustanowiono go pomnikiem przyrody, jednak dąb rósł nadal i przyrastał).
  8. Nikt dębu nie próbował chronić, leczyć, zastanawiać się nad jego ochroną, nie mówiąc już o zrobieniu z niego atrakcji turystycznej, bo nikt lokalnie nie widział w nim wartości! I to jest tragedia!
 Jak to napisał był Andrzej Mleczko kiedyś: Nic tylko perły i perły, dali by coś do żarcia!
Nie chcę szukać winnych tej decyzji, nie chcę nikogo osądzać, mamy wybór i właśnie tutaj go dokonaliśmy (choć wbrew moim osobistym poglądom i pod dyktando doradców, którzy pewnie w piekle będą się smażyć). Chcę tylko zwrócić uwagę na to, że przyroda w Polsce jest bardzo słabo chroniona, że decyzje scedowania ochrony pomników przyrody i kultury na poziom gminny jest fatalnym błędem, bo wartości widać tylko z dystansu. Smutny kraj zamieniany w najbrzydszy krajobraz Europy (Andrzej Stasiuk). Smutne, że to stało się w Białowieży, w której – moim zdaniem – przeważają dobre przykłady architektury i coraz częstsze przywiązanie do lokalnych wartości. Warto przypadek tego dębu wykorzystać do ochrony następnych! (a o "klapnięciu" przez radę gminy i RDOŚ zniknięcia bez śladu kilkunastu pomników przyrody w lesie nie chcę już pisać bo słów mi brak).  

13 komentarzy:

  1. Smutne są te historie z Białowieży.

    OdpowiedzUsuń
  2. RDOŚ ma jednak tupet... Bardziej wiarygodne są dane prof Gutowskiego z IBL, który prowadzi monitoring pachnicy czy osoby, która sporzadziła protokół. Przecież na 100% pachnicę można stwierdzić kilkanaście dni w roku z wykorzystaniem pułapki feromonowej, ewentualnie penetrując pień na różnych wysokościach. Jaką metodę zastosował w tym przypadku wójt w czasie oględzin?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe, że ci wszyscy obrońcy życia człowieka z powodu drzewa rosnącego blisko drogi nie domagają się wywalenia słupa betonowego, który stoi dużo bliżej drogi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. słup jest dziełem człowieka- pana stworzenia! a drzewo jest mu dane, żeby sobie czynił ziemię poddaną! Widzisz różnicę? (poza tym ze słupa nie masz kasy a z dębu całkiem sporą - i to jest komentarz do sprawy)

      Usuń
  4. proszę szerzej o:
    "klapnięciu" przez radę gminy, RDOŚ i zniknięcia bez śladu kilkunastu pomników przyrody w lesie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo. W uzasadnieniu do zniesienia ochrony przyrody dla kilkunastu drzew napisano w 2011 roku: "Po rozpoznaniu środowiskowym ustalono, że drzew tych nie ma na gruncie od trudnego do ustalenia czasu. Prawdopodobnie po całkowitym uschnięciu zostały ścięte".

      Usuń
    2. i jeszcze to: Projekt uchwały uzgodniono z Regionalnym Dyrektorem Ochrony Środowiska w Białymstoku, który wydał w przedmiotowej sprawie pismo znak: WPN.623.11.2011.BM z dnia 2 sierpnia 2011 r.

      Usuń
  5. Zdumiewający jest zbieg okoliczności - przynajmniej przez kilkadziesiąt lat dąb nie płonął. I nagle, podpisaniu uchwały i wydaniu decyzji przez wójta (oczywiście przez przypadek) to właśnie drzewo i w tym właśnie roku zostało zajęte przez ogień.

    OdpowiedzUsuń
  6. Taka rzeczywistość niestety. Klimat jak działają samorządy oddaj raport NIK w sprawie funkcjonowania oczyszczalni ścieków i komentarze pod artykułem
    http://wiadomosci.onet.pl/kraj/gazeta-polska-codziennie-bomba-biologiczna-nad-polska/yywlp

    OdpowiedzUsuń
  7. Za wycięcie tego dębu wójt powinien własnoręcznie wyjść ze szpadlem i zasadzić w ramach rekompensaty:
    - 100 dębów
    - 100 lip
    - 100 klonów
    - 100 jesionów
    - 100 wiązów

    Kloszard

    OdpowiedzUsuń
  8. Proponuję zgłosić się do urzędu gminy z prośbą o wydanie kopii decyzji. Jeśli nie dokonano odpowiednich oględzin drzewa (np. pod kątem występowania gatunków chronionych) lub jeśli drzewo było w dobrym stanie (a nawet zdjęcia i obserwacje świadków to potwierdzą) i w decyzji wskazano inaczej to osoba, która podpisała się pod pismem (podejrzewam, że wójt B-ży) musi za to odpowiadać przed prokuraturą.

    Kiedyś był taki w Sanoku, gdzie urząd wydał taką decyzję niezgodną ze stanem faktycznym drzewa http://esanok.pl/2013/skazany-zastepca-wojta-soliny-juz-nie-pelni-tej-funkcji-ale-byc-moze-zostanie-doradca.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dnia 30 grudnia 2013 Tomasz Niechoda wystąpił do wójta gminy z wnioskiem o udostępnienie informacji o środowisku w postaci: 1. decyzji zezwalającej na wycięcie 2. załączników, zwłaszcza opinii biegłego, 3. wniosku o wydanie decyzji.

      Usuń
  9. Mam nadzieję, że z tej sprawy coś się urodzi... Pozdrowienia z Dolnego Śląska
    (ps. we Wrocławiu też szaleją z piłami)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze są moderowane, pojawią się za jakiś czas – po akceptacji.