To chyba najstarsze zdjęcie ukazujące wielki, wycięty dąb. Pochodzi z albumu Zygmunta Glogera "Białowieża w albumie" z roku 1903, wydanego na pamiątkę wspólnej wycieczki z Henrykiem Sienkiewiczem w roku 1882 z Jeżewa (majątek Glogera) do Białowieży. Podpis pod zdjęciem brzmi "Pień ściętego dębu, liczącego 500 słojów, t.j. pół tysiąca lat"
Kolejne zdjęcia pochodzą z niemieckiej publikacji z roku 1917 i ukazują gospodarkę podczas pierwszej wojny światowej:
A tutaj już czasy po II wojnie światowej. To zdjęcie szpiegowskie z roku 1961, jasne pasy to zręby zupełne. Żółta linia - granice rezerwatów, czerwona - granica państwa:
Ponad 10 lat później, lata 70. XX wieku i zdjęcie lotnicze Puszczy Białowieskiej zagospodarowanej:
I na koniec historyczne zdjęcie z historii najnowszej, czyli pień 300-letniego dębu pod sejmem w roku 1994
Jaką niesamowitą siłę ma Puszcza Białowieska, że po takim oskalpowaniu przetrwała nie tylko w Rezerwacie!
OdpowiedzUsuńNa tym to polega, ten "cud", dać spokój, a samo dzikie życie jest tak "wydajne", że żadnych "dopalaczy" nie potrzebuje, zazwyczaj szkodzą ;)
UsuńNa zdjęciu szpiegowskim widać wyraźnie, że w ZSSR tak nie cieli wtedy jak w PRL
OdpowiedzUsuńPo stronie ZSRR też widać ślady po ogromnych cięciach tylko już zarośnięte. To chyba ślady po gospodarce sprzed wojny. Zresztą w południowo wschodniej części Rezerwatu też można zobaczyć pasmowe młodsze drzewostany, czyli ślady po wycince.
Usuńa chwalą się, że to dzięki nim puszcza przetrwała :)!
OdpowiedzUsuńJak zawsze ;)
UsuńHajnowka jest jak gornicze miasto na Dzikim Zachodzie Stanow.Rozkwito,wrecz eksplodowalo powodowane 'drewniną goraczka" a teraz gdy eksploatacja naturalnych surowcow sie skonczyła,konczy sie i miasto.
OdpowiedzUsuńZ okna mojej szkoły nr.1 "im.Karola Swierczewskiego":) widziałem jak suwnice tartaczne przeciagaly takie pomniki przyrody ktorych była nawalona cała siegajaca I pietra sterta.Zal :(
Z okna szkoły nie było widać tej sterty bo przed szkołą był i nadal jest taki niewielki lasek. Sterta była pod suwnicą a i tej z okien nie widać było ale to szczegół . :)
UsuńGloger to fantasta musiał być , doliczył się w takim dłubańcu 500 słoi ... nie wierzę .
UsuńStorm, na temat widoku z okna szkoły się nie wypowiem bo nie wiem, może to był widok z sąsiedniego bloku, a może to licentia poetica :) ale patrząc na rodzinne zdjęcia Glogera, to on wysoki człowiek był, więc patrząc na to zdjęcie gdzie on stoi po prawej przy pniaku, a jego wzrost jest zbliżony do średnicy pniaka, to ten pniak budził szacunek i mógł mieć nawet te 500 lat.
UsuńStorm-suwnica,taka zółta była za cmentarzem zolnierzy niemieckich i swietnie ja było widac z okien szkolnych korytarzy...zapewne lasek był nizszy.Ale to szczegół.Pozdrawiam:)
UsuńMi chodziło o suwnicę to na betonowych podstawach , ją widziałem z korytarza szkoły i ten las, ale nie ważne
Usuńhttps://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn1/71932_458044760934689_1262728850_n.jpg
Całkiem spory skład drewna był na "bazie" kolejki wąskotorowej, ale z tego co pamiętam a pamiętam wiele :) nie było tam okazów tak wielkich jak na zdjęciach dołączonych do tego wpisu.
https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash3/601554_458044727601359_1814394120_n.jpg
A zwierzęta i tak mają to wszystko w tyle. Dla nich baza pokarmowa i tak nigdy się nie wyczerpie
OdpowiedzUsuńhttp://www.lasy.gov.pl/zubr
AG
Zdjęcia pokazują potęgę pierwotnej puszczy, gdyż w żadnym lesie gospodarczym nie da się pozyskać tak potężnych drzew
OdpowiedzUsuńprzerażające te zdjęcia, teraz przynajmniej LP bardziej się pilnują i dęby tak masowo nie idą pod topór
OdpowiedzUsuńSzanowni Państwo. Chcę nawiązać do wiosny ( a właściwie jej braku) i do problemów z jakimi borykają się ptaki, które przyleciały już do Puszczy. Zainspirowała mnie para żurawi, które smutno stoją na łące przed moim domem w grubej na kilkanaście centymetrów warstwie śniegu, który na dodatek cały czas pada. Żurawie przyleciały w sobotę i od tej pory wątpię żeby znalazły choćby odrobinę pożywienia. Czy może ktoś z gości tego bloga wie o jakiejkolwiek akcji polegającej na dokarmianiu ptaków, może ktoś zbiera potrzebny pokarm i koordynuje taką akcją. Z chęcią włączę się do pomocy, a że sam nie umiem pomóc tym pięknym ptakom, uważam, że powinni zająć się tym fachowcy. Ktoś musi koordynować i organizować taką akcję. Całą ptasią "drobnicę" staramy się dokarmiać , ale żurawie czy bociany (co prawda nie widziałem ich jeszcze w tym roku) to inny problem. Zaglądałem na strony PTOP, ale nie znalazłem żadnej informacji. Myślę, że to bardzo ważne, więc czekam na informacje.
OdpowiedzUsuńMarek Zaborowski
Teremiski
Dr Ewa Rumińska zajmująca się od lat pomocą ptakom pisze na łamach olsztyńskiego dodatku GW, że "żurawiom można wysypywać na łąkach ziarna zbóż, a nawet dawać suchą karmę dla psów i kotów". Dodaje, że w jej ocenie ptaki przetrwają jeszcze kilka dni bez dokarmiania. Żurawie przylatują przecież do nas nawet w lutym."zaapelowała, by ludzie, którzy chcą dokarmiać bociany, wykładali tym ptakom drobiowe podroby, czy kawałki drobiu lub ryby - wszystko powinno być surowe i w żadnym razie nie może być solone. Jedzenie należy kłaść w takich miejscach, gdzie zwykle bociany żerowały, np. na łąkach".
UsuńCały tekst: http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,48726,13664826,Ornitolodzy__Resztki_ze_swiat_nie_nadaja_sie_dla_ptakow.html#ixzz2PZdPYNkp
To ja wkleję jeszcze w całości co o tym napisał na fejsie Adam Wajrak też z Teremisek: Małe stanowisko w sprawie dokarmiania bocianów i dlaczego tego nie robię. Po pierwsze bociany w swym bocianim życiu mają masę takich przygód klimatyczno pogodowych jak taka zimowa wiosna. Sam pamiętam jak w latach 90 dała im się we znaki zima w czasie powrotu i wiele na zawsze zostało nad Bosforem. W Afryce zapewne wiele z nich ginie w czasie suszy, w w czasie deszczowego lata masa młodych też ginie z głodu lub jest wywalana z gniazd. A przecież nie dokarmiamy ich wtedy, ani nie stoimy nad nimi z parasolką. Tej wiosny poza bocianami zginie zapewne też trochę sów, ptaków drapieżnych, które nie przebiją się przez mokry śnieg do gryzoni, może da się we znaki orlikom które już przyleciały. Musimy zaakceptować to, że w przyrodzie śmierć w tym śmierć z głodu jest czymś NORMALNYM. To nie jest ani złe, ani dobre tylko po prostu tak jest! Podejrzewam, ze większość boćków jednak przeżyje choć zapewne lęgi będą słabsze. A teraz technicznie dlaczego to może być słaby pomysł
Usuń1) bociany tracą resztki energii, bo ludzie je ganiają z tymi sercami. 2) te ptaki się uczą bardzo szybko i później jak im będzie źle to podejdą do ludzi po pokarm tylko, że to już nie będzie w Polsce ale np. w Afryce - przypominam, że głodem są najbardziej zagrożone właśnie tam w czasie suszy. 3) Może też tak być że karmieniu młodych taki bociek nauczony "ludzkiego jedzenia" rozejrzy się za kurczętami i antybociania histeria gotowa. Nie wiadomo czy ten bociek nie padają na skutek złego dokarmiania np nieświeżym mięsem lub chlebem.
Jeżeli jednak ktoś się uparł żeby dokarmić boćki, bo mu serce pęknie to moim zdaniem najlepsze są ryby słodkowodne (płocie, karasie - 10-15 cm całe). Ryby łatwo się trawią, dają energetycznego kopa, mają wszystko co trzeba i co najważniejsze bociany "je znają", bo to w zasadzie naturalny pokarm boćków.
Pamiętam swoją rozmowę z mieszkańcem Hajnówki, który wspominał czasy kiedy to ścinało się "taaaaaakie dęby, a teraz panie co?,mizerota"...kiedy mu delikatnie wytknąłem, że to właśnie on przyczynił się do tej dzisiejszej "mizeroty",nie mógł zrozumieć o co mi chodzi.
OdpowiedzUsuńJa też jestem zdania, że nie ma co przesadzać z dokarmianiem dzikich zwierząt. Przyroda sama reguluje te kwestie najlepiej. Jednak w tym roku mamy do czynienia z dość trudną sytuacją, a nie wydaje mi się by jednostkowa pomoc mogła aż tak bardzo wpłynąć negatywnie na przyzwyczajenia ptaków. A skoro bociany dodatkowo mają już za sobą głód suszy afrykańskiego kontynentu, to dodatkowego głodu zimowej Puszczy można by im w jakiejś choćby małej części zaoszczędzić. I nie chodzi tu o pękanie serca. A co do techniki to wydaje mi się, że można tak zorganizować takie dokarmianie, aby punkty 1,2,3 z postu powyżej nie dały tego negatywnego wpływu na bocianie losy i ich postrzeganie przez naród. A poza tym przy niżu demograficznym taki bocian to wręcz narodowy skarb :). No ale ja się tam nie znam i napisałem tylko to co faktycznie wypływało z "ludzkiej" troski o te ptaki (choć tak jak jeszcze raz podkreślam, to faktycznie w tym roku nie dane mi było jak dotąd zobaczyć jeszcze bociana, stąd pisałem bardziej o żurawiach). Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że merytorycznie o sensie i sposobie (jeżeli w ogóle) pomagania dzikim zwierzętom można czytać w internecie, natomiast ogólnopolskie media przekazują informacje, że bociany fajnie jest dokarmiać parówkami (nawet przylatują i klekocą, żeby im dać więcej!), dzieciom "ekspert" PR 3 wyjaśnia, że dzięcioły na zimę odlatują, bo w zimie nie ma owadów, które by mogły jeść, a sikora modraszka to ma modry brzuszek. Oczywiście, kiedy trzeba wyjaśnić coś na temat zwierząt to prosi się myśliwego, na temat ryb - wędkarza, a o lesie oczywiście leśnika. Tak też można i potem mamy ścieżkę edukacyjną "Żebra żubra" gdzie przy każdej stacji są informacje, co z danego drzewa można zrobić i nic o jego roli w ekosystemie.
OdpowiedzUsuńOrtodoksja dokarmieniowa (niedokarmieniowa) ma tez
OdpowiedzUsuńzupelnie inna strone - jesli robi sie duzo w
zakresie ochrony bociana - gniazda, siedliska etc.,
to sens tych dzialan staje pod duzym znakiem zapytania
wobec zaleconego kontemplowania zdychajacych z glodu
ptakow, ktorych smierc P. Wajrakowi i Korbelowi
z pewnoscia sie podoba jako wynik "naturalnej naturalnosci".
Wiec po co inne naklady na ochrone tych ptakow -
zeby obaj Panowie mogli sie delektowac widokiem
wyniku "procesu naturalnego" w postaci bocianich
zwlok ?.
Z racjonalnoscia to chyba nie ma nic do czynienia.
Pomijając skłonność polemisty do manipulacji :) (bo czymże innym jest przypisywanie komuś niewyrażonych poglądów i sprowadzanie kwestii do stereotypów) Anonim poruszył ciekawe zagadnienie: gdzie mianowicie przebiegają granice ochrony czynnej? Jak daleko powinniśmy się posuwać w zachowywaniu siedlisk dla arbitralnie wybranych gatunków? Czy dokarmiając dzikie zwierzęta bardziej im pomagamy, czy szkodzimy (czynimy to bardziej dla zaspokojenia swojego ego)? Myślę, że nie ma tu prostych odpowiedzi, dopóki ni poruszamy konkretnej sprawy - np. dokarmiania bocianów resztkami po świętach, o czym pisała Ewa Rumińska, czy nie odniesiemy się konkretnie do uwag Adama zamiast bzdurzyć o delektowaniu się zwłokami. Ale temat granic ochrony czynnej proponuję na tym blogu ograniczać do konkretnych tematów puszczańskich.
UsuńGeneralnie rozchodzi się o to by przyroda była samowystarczalna i samoregulująca swoje zasoby. Gdy patrzę jak do paśnika o 22.00 przychodzą żubry, wokół nich kręci się stado jeleni, pomiędzy nimi przechadza się dzik a na pierwszym planie kica zając to moim zdaniem coś tu jest nie do końca tak jak powinno.
OdpowiedzUsuń"Naturalna naturalność" czy jak kto woli homeostaza, oraz dążenie do jej przywrócenia jest jak najbardziej rozumne i właściwe dla zachowania całego ekosystemu. Już kiedyś pisałem że ochrona jednego gatunku kosztem 100 innych to płytkie podejście do sprawy
AG